Site icon Ostatnia Tawerna

„Tajemnica mroku” – recenzja książki

Musicie wiedzieć o mnie jedno – jako dziecko byłam strasznym cykorem. Bałam się ciemności, bałam się burzy, bałam się dzikich zwierząt, bałam się zostać sama w domu. A mimo to coś ciągnęło mnie do tego, żeby te lęki w sobie oswajać. Uwielbiałam oglądać horrory (jak rodzice pozwolili), słuchać opowieści o duchach i pożerać wszystkie książki z serii Szkoła przy cmentarzu. Kiedy dorastałam, odłożyłam swoje dziecięce lęki na półkę, która przez lata zdążyła pokryć się kurzem sentymentu. Starłam go dopiero niedawno, gdy odbyłam ponowną podróż do krainy sennych koszmarów.

Wszystkiemu winien jest Piotr Patykiewicz i jego niepozorna powieść Tajemnica Mroku. Z początku można odnieść wrażenie, że Piotr pisarzem został z całkowitego przypadku, bowiem imał się w swym życiu najróżniejszych zajęć: od ochraniania supermarketu do prowadzenia sklepu zoologicznego. Z początku sądziłam więc, że jego książka będzie próbą stworzenia polskiej wersji Harry’ego Pottera – Niepozornego Chłopca o Wielkiej Mocy, który musi Ocalić Świat, ponieważ jest Wybrańcem (tutaj przepraszam wszelkich fanów twórczości Rowling, ale po prostu nie cierpię tego oklepanego motywu). Na szczęście było mi dane pozytywnie się zaskoczyć i na nowo przekonać się, dlaczego w dzieciństwie tak bardzo uwielbiałam wilki z Pana Kleksa i Piszczałkę z Przygód wesołego diabła.

Protagonista powieści to Obły, który jest totalnym zaprzeczeniem lansowanego obecnie modelu bohatera idealnego: przezwisko świetnie pasuje do jego krępej budowy i idzie w parze z wyjątkowo naiwnym charakterem, brakiem osiągnięć i kompromitowaniem się właściwie na każdym kroku. To postać, którą od razu można polubić, ale na pewno nie podziwiać. Dziara jest jego całkowitym przeciwieństwem – to starszy o kilka lat Sebix, który wskutek kiblowania pechowo wylądował w tej samej klasie co Obły.

Nietrudno się domyślić, że chłopcy nie pałają do siebie zbytnią sympatią, szczególnie że w przeszłości starszy zrobił młodszemu psikusa, zamykając go w śmietniku. Pewnie też ich drogi nigdy by się nie skrzyżowały, gdyby nie wycieczka szkolna do starej kopalni, w której Dziara podpuszcza Obłego, by ten zboczył z drogi i ruszył przez zamknięty dla zwiedzających tunel, nie zdając sobie sprawy z tego, że wkrótce pogrąży się w całkowitej ciemności, bez możliwości powrotu… i że na ratunek wyruszy mu właśnie Dziara. Szybko okazuje się, że nie są w podziemiach sami i że w mroku czai się coś, czego wcale nie chcieliby oglądać w świetle dnia.

Rzeczą, która najbardziej mnie ujęła, było przedstawienie emocji obu bohaterów. Bałam się, że książka szybko zmieni się w opowieść o wielkim bohaterze, który niczego się nie boi i odważnie kroczy przed siebie, czując, że ma wielką misję do spełnienia. W rzeczywistości miałam natomiast możliwość współodczuwania z Obłym każdej chwili jego strachu, zwątpienia, poczucia samotności i zwyczajnej paniki. Wyobrażałam sobie, jak ja (prawie trzydziestoletnia baba) zareagowałabym na jego miejscu i jak bym się czuła, uwięziona w gęstej, nieprzejednanej ciemności, w której nawet roślina może chcieć się mną pożywić. Przyznam, że nieraz odczuwałam ciarki i chociaż wiedziałam, że cała opowieść musi zakończyć się dobrze (a raczej głęboko w to wierzyłam), to była ona na tyle nieprzewidywalna, że samo poznawanie tajemnic mroku okazało się doświadczeniem przyjemnym. Strasznie przyjemnym. Nie wiem, czy w przeszłości jakakolwiek powieść dla młodzieży była w stanie obudzić we mnie tak skrupulatnie poukrywane pokłady lęku.

To historia o pokonywaniu barier, ciekawości Nieznanego, wychodzeniu naprzeciw swojemu własnemu przeznaczeniu. Jako pedagog posiadający doświadczenie w pracy z młodzieżą chętnie widziałabym  Tajemnicę Mroku na liście lektur obowiązkowych. Na plus wysuwa się również wydanie książki, począwszy od niezwykle klimatycznej okładki. W środku znalazłam jedną literówkę („wielkie psiko”) i parę zdań, w których chętnie zmieniłabym szyk wyrazów, ale nie zmienia to faktu, że opowieść czyta się bardzo przyjemnie. Zgrzytało mi jedynie nieco archaiczne słownictwo obu gimnazjalistów, ale sądzę, że gdyby posługiwali się wyrażeniami, które na co dzień można usłyszeć na szkolnych korytarzach, to nie zostaliby dopuszczeni do druku.

Mam szczerą nadzieję, że pan Patykiewicz nie poprzestanie na historii Dziary i Obłego, i niejednokrotnie jeszcze nas zaskoczy. Z niecierpliwością czekam na jeszcze więcej tajemnic do odkrycia.

Exit mobile version