Site icon Ostatnia Tawerna

„Tajemne miasto”

Świat pełen magii, demonów i sił, którym trzeba stawić czoła. Żądni władzy i nieśmiertelności wrogowie oraz bohaterowie pragnący powstrzymać nadejście apokalipsy. Do tego, jak na książki skierowane do nastoletnich czytelników przystało, nie można zapominać o wątku miłosnym. Powieści, w jakich wyżej wymienione elementy łączą się ze sobą, pojawiło się już trochę na rynku księgarskim. Podobne historie, podobne rozwiązania fabularne i podobne zakończenia w stylu i żyli długo i szczęśliwie. Czy w tej materii można jeszcze powiedzieć coś nowego?

C.J. Daugherty i Carinie Rozenfeld niestraszne motywy, które wykorzystano do granic możliwości, w końcu zawsze pozostaje luka, jaką można zapełnić. Autorki zaczerpnęły więc ze źródełka magii wszelakiej, dodały nastoletnich, choć nie tylko, bohaterów, demony(w końcu protagoniści muszą z kimś powalczyć) romansik i motyw klątwy. Tym oto sposobem powstała pierwsza część cyklu Tajemny ogień.

Niestety same dobre chęci nie wystarczą. Można sięgnąć po znane motywy, ale trzeba wykorzystać je w odpowiedni sposób. bowiem przewidywalność zabija cały potencjał drzemiący w pozycji. Bardzo ważna jest także kreacja postaci, bohaterowie powinni mieć w sobie to „coś”, a czytelnik musi z nimi sympatyzować, inaczej ich losy będą mu zupełnie obojętne. Daugherty i Rozenfeld zapomniały, że sam pomysł nie wystarczy, dobrą książkę buduje o wiele więcej elementów.

Tajemny ogień okazał się tylko poprawny,. Zabrakło dreszczyku ekscytacji, zaskoczenia, także główni bohaterowie nie wzbudzali większych emocji, po prostu odgrywali swoje role. A przecież Daugherty stać na coś więcej. Czy drugi tom serii wprowadził jakiś powiew świeżości, czy również okazał się małym rozczarowaniem?

Taylor i Sacha przebywają w Oksfordzkim Kolegium Świętego Wilfreda, gdzie starają się odnaleźć jakiekolwiek wskazówki dotyczące rzuconej na ród chłopca klątwy. Ich starania spełzają jednak na niczym.. Taylor frustruje brak postępów w poszukiwaniach oraz fakt, że nie potrafi skupić się na ćwiczeniu swoich magicznych umiejętności. Kiedy protagoniści myślą, że przyjdzie im pogodzić się z skutkami klątwy, sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, a ścieżka, którą będą zmuszeni podążyć, zawiedzie ich do Carcassonne.

Tajemne miasto można podzielić na dwie części: akcja pierwszej toczy się w Anglii, zaś w drugiej przenosi się do Francji. „Angielska” część rzeczywiście pozostawia wiele do życzenia, jest nijaka i wydarzenia za bardzo się przeciągają, może poza momentem kulminacyjnym. Akcja nabiera tempa w momencie, kiedy bohaterowie udają się Francji, wtedy powieść wreszcie zaczyna wciągać.

To właśnie „francuska” część przynosi najwięcej odpowiedzi na pytania, widać, że to na niej autorki skupiły się najbardziej. Pierwsza partia książki służyła przygotowaniu czytelnika na to, co nastąpi w drugiej, stanowiła swego rodzaju literackie preludium. Niestety, by dotrzeć do tej ciekawszej części, trzeba przebrnąć przez wydarzenia rozgrywające się w Londynie. Przez takie rozłożenie akcji i jej stopniowanie Tajemne miasto okazuje się bardzo nierówną pozycją, z jednej strony nudny początek, z drugiej trzymające w napięciu zakończenie.

O nierówności świadczy także fakt, że to drugoplanowe charaktery są lepiej zarysowane niż protagoniści. Wątek Taylor i Sachy, poza całym motywem klątwy, również nie należy do najciekawszych, bohaterowie się niezdecydowani, ich wybory nie dziwią czytelnika, co więcej – ta dwójka nie wyróżnia się spośród innych postaci młodzieżowych powieści. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa Louisy i Alastaira, to właśnie oni, charaktery poboczne, kradną uwagę odbiorców.. Ich wątek okazuje się o wiele ciekawszy i lepiej poprowadzony.

A główny zły? Do bólu przewidywalny. A szkoda, bowiem dziś duży nacisk  kładzie się na kreacje antagonistów, czasami to oni stają się ulubieńcami czytelników. W przypadku Tajemnego miasta oponent Sachy i Taylor nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań, jest, ponieważ bohaterowie muszą z kimś walczyć, ma nawet jakąś moc. Jednak jego rola kończy się na istnieniu, poskąpiono mu jakiejś intrygującej historii, a jego motywacja jest za… prosta.

Nowy tom serii Daugherty i Rozenfeld wypadł lepiej niż poprzedni, jednak trudno uznać tę przewagę za bardzo wysoką. W Tajemnym mieście więcej się dzieje, ale pisarkom nadal brakuje  jakiegoś dobrego pomysłu, a oceny nie podnoszą przewidywalność wydarzeń i słodkawe zakończenie. Jeżeli powstanie kolejny tom serii, byłoby dobrze, gdyby autorki skupiły się raczej na jakości niż na ilości. Czasami wystarczy jeden dobrze poprowadzony pomysł, by przekonać widza do pozycji. W tym przypadku zabrakło ciekawie zarysowanej idei, sam koncept klątwy nie wystarczył.

Za egzemplarz dziękujemy

 

 

 

 
Exit mobile version