Localhost to maleńka, niezależna produkcja, która pojawiła się na serwisie Itch.io około miesiąca temu. Za jedyne pięć dolarów nabywca przenosi się w cyberpunkowe uniwersum. Zadanie brzmi banalnie: trzeba sformatować cztery dyski twarde. Kruczek polega na tym, że każdy z nich zawiera sztuczną inteligencję, która bynajmniej nie chce dać się skasować.
Blady świt, pierwszy dzień w nowej pracy. Telefon od szefowej zrywa cię z łóżka. Padają ważkie słowa: „Przepraszam, że cię budzę” (akurat!) oraz „Mamy nagły wypadek”. Już od pierwszych chwil gra bardzo wyraźnie zaznacza stawkę: stres, chęć wykazania się, niewspółmierność sytuacji do podejmowanych środków (kto zrywa pracownika o 5:43 tylko po to, aby zlecić format dysków?).
Przenosimy się do warsztatu, w którym spędzimy resztę gry. Oszczędna, pikselartowa grafika w tonach granatu i fioletu od początku narzuca ponury, wręcz niepokojący nastrój z nutą przyczajonej melancholii. Uczucie zagubienia i niepewności podkreśla dopasowany soundtrack (i chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że na przykład utwór Purple kojarzy mi się z niektórymi kompozycjami Akiry Yamaoki). Cztery dyski oznaczone kolorami: zielony, fioletowy, żółty i czerwony, oraz na wpół zdemontowany korpus żeńskiego androida, znanego niegdyś jako Local, pozwalający nam dosłownie rozmawiać z zawartością nośników. Autorkom udało się nadać programom różne osobowości nie tylko za pośrednictwem dialogów, lecz również gestów i mimiki, co przy minimalistycznej grafice uważam za duże osiągnięcie. Łatwo rozpoznać takie niuanse, jak to, który program jest przestraszony, który czuje się chory, a który może coś kombinować. Prawdziwy majstersztyk wzmagający poczucie „doliny osobliwości”.
Localhost jest króciutką visual novel – jedno przejście to około pół godziny, choć ja powtórzyłam zabawę bez znudzenia trzy razy z rzędu (bardzo pragnąc poznać odpowiedź na pytanie: „A co się stanie, jeśli w miejscu X odpowiem jednak trzecią opcją?”). Dostępne graczowi środki są skąpe: jedyne, co może zrobić, to porozmawiać z SI i przekonać je, aby odblokowały dostęp do dysków i pozwoliły się skasować. Czujecie się już mordercami? Spokojnie, szefowa zadzwoni jeszcze spytać o postępy i uspokoić wasze sumienia: wcale nie macie do czynienia z samoświadomymi bytami, lecz z bezdusznymi programami – wyrafinowanymi i skomplikowanymi, to fakt, mimo to cały ich „lęk egzystencjalny” przed skasowaniem sprowadza się w istocie do pętli logicznych i algorytmów ochronnych. Nie ma się czym przejmować. Praca jak każda inna.
A jednak gra sprytnie manipuluje uczuciami odbiorcy, raz po raz podsuwając kolejne zaprzeczenia. Ostateczne rozstrzygnięcie, czym są przechowywane na dyskach programy, należy do gracza. Lecz niepokojących tropów jest więcej; na przykład Localhost kapitalnie podkreśla różnicę perspektywy między ludźmi a SI: poznawanie świata za pomocą zmysłów przestaje być oczywistością, podobnie jak jedność czy ciągłość czasu i przestrzeni. Jeśli trzeba przebywać w ciele, to dlaczego humanoidalnym? A jeśli humanoidalnym, to dlaczego żeńskim? Przyjrzyjmy się też bliżej warsztatowi, w którym zajmujemy się dyskami: na pierwszy rzut oka to po prostu magazyn z używanymi częściami elektronicznymi. Jednak SI mówią o nich inaczej, z naiwnością dorównującą dziecięcej: to „wnętrzności”. I nagle przed oczami mamy już nie magazyn, a klinikę jakiegoś szemranego ripperdoca operującego wyłącznie w podziemiu i na czarnym rynku.
W Localhost poutykano całą masę maleńkich wątków, motywów, smaczków. Trwająca pół godziny „opowiastka” tworzy skomplikowany, wieloznaczny obraz. Po każdym przejściu miałam wrażenie, że kończy się zbyt nagle – brakowało mi bardziej rozbudowanego, satysfakcjonującego epilogu – bo choć oczywiście istnieją rozwiązania alternatywne do „format C”, ostatecznie zawsze trzeba coś poświęcić i gwarantuję wam, że którejkolwiek drogi byście nie obrali, poczujecie lekki posmak goryczy. Lecz może będziecie mieć więcej szczęścia ode mnie i przynajmniej odpowiecie na pytanie: gdzie jest Local?
Nasza ocena: 8/10
Krótka, dopracowana visual novel o przekonywaniu SI, aby pozwoliły się skasować. Co może pójść źle?Grafika: 7/10
Dźwięk: 8/10
Fabuła: 9/10
Grywalność: 8/10