Site icon Ostatnia Tawerna

Szósty rok nieszczęść mija – przedpremierowa recenzja 4. sezonu „Czarnego lustra”

"Black Mirror" Sezon 4

4 grudnia 2011 – wtedy czarne lustro zostało zbite po raz pierwszy, odłamkami rok po roku trafiając w coraz szerszą publiczność. Koncepcja minifilmów zamkniętych w serii o pesymistycznym wydźwięku powoli odzierała postęp technologiczny z jego wzniosłości, na wierzch wywlekając lęki z nim związane. Czy brytyjsko-amerykańska produkcja dalej trzyma poziom, rekonstruując na nowo pytanie czym jest tabu?

Odkąd dystopijne wizje przedstawione w Czarnym lustrze zaczęły się spełniać, zmieniło się moje spojrzenie na całą serię. Przestałam rozpatrywać ją jako przykład mocnego science fiction, stworzyłam nawet nowe robocze pojęcie „horroru technologicznego” – zaczęłam się bać tego, co może okazać się profetyczne.

Czwarty sezon sprawił, że doświadczyłam dosłowności wszelkich metafor pokrewnych tym, gdzie człowiek wzdryga się na samą myśl o czymś. Oto odkryłam nowy rodzaj jump scare’ów, które wyłaniając się fabularnie w twist plotach – nie natomiast poprzez nagłe wizualizacje – powodują takie same reakcje fizyczne. Podskakiwałam, gdy docierało do mnie. czego świadkiem się stawałam, otwierałam szeroko oczy i kręciłam głową, werbalizując jednocześnie swój sprzeciw. Powaga bijąca z ekranu opanowała mnie do reszty.

Siła koloru

Ujęcia krajobrazów otwierające niektóre z historii (czy przewijające się w ich trakcie) niezwykle mocno utkwiły w mojej pamięci, stając się niejako pejzażem mentalnym, pojawiającym się nieco emblematycznie na myśl o konkretnym epizodzie. Jeden z odcinków oferuje zimny klucz kolorystyczny, drugi natomiast utrzymany jest w ciepłej tonacji, jeszcze inny z kolei proponuje doświadczenie czarno-białej opowieści. Ten ostatni sposób opowiadania obrazem zrobił na mnie największe wrażenie – choć widząc zbiorczy zwiastun wszystkich epizodów, to do tego konkretnego byłam najbardziej sceptycznie nastawiona. Odjęcie kolorów nie zabiera niczego z historii, mam wrażenie, że odwrotnie – pozwala skupić się na głównym wątku, uwypuklić pewien majestat tak jak robią to fotografie utrzymane w skali szarości.

Ciemna strona mocy wyobraźni

Twórcy umiejętnie oszczędzili widzowi bezpośredniej przemocy wizualnej, w myśl zasady, że to wyobraźnia odpowiada za najbardziej potworne scenariusze, zwłaszcza gdy zostawi się jej otwarte wątki i domysły. Jak to więc bywa przy Czarnym lustrze, nie udało mi się wpasować w prawdziwy model binge watchingu. Potrzebowałam bowiem chwili lub nocy na oddech.

Osobne opowieści o technologiach przyszłości zawarte w każdym epizodzie zdają się być bardziej spójne niż miało to miejsce w poprzednich sezonach, sugerując zarazem, że niedookreślenie w czasie i przestrzeni może służyć stworzeniu narracji o tym samym świecie w różnych jego stadiach – jeszcze rozwoju czy już rozpadu, ocenienie tego to już zadanie dla widza.

10, 9…. 3, 2, 1!

Twórcy wybrali zarówno rozwijanie wątków w nielinearnych retrospektywach, jak i poprowadzenie klasycznej narracji, pozwalając tym samym, by atrakcyjność hybrydowych rozwiązań dała widzowi trochę swobody w interpretacji ekranowych zdarzeń – albo żeby zmyliła jego czujność.

Odcinek rodem ze Star Treka jest puszczeniem oka w stronę fanów tego uniwersum. Space opera w tym wydaniu wzbudzi kontrowersje, ale i pociągnie za sentymentalne struny w niejednym z nas. Odświeżony zostanie potencjał gabinetów osobliwości, natomiast rewizja systemów randkowych sprawi, że zastanowimy się nad algorytmami. Ponownie pojawią się tematy zbrodni, kary, inwigilacji i kontroli, mieszając tym samym w naszych moralnych osądach. Postawione zostanie także pytanie: w imię czego ludzie są gotowi do poświęceń?

Czarne lustro prowadzi ciągłą grę z odbiorcami, ale po popularności serialu można wnosić, że zarówno tajemnicza kampania, jak i sposób ukazywania się serii są strzałem w dziesiątkę. Nauczono nas, że oczywistość nie istnieje, wyczekujemy więc fabularnych zwrotów. Innymi słowy, produkcja ta, choć targa emocje i zostawia po nich strzępy, zachwyca.

Nasza ocena: 9/10

Black Mirror uczy się wraz z widzami – White Christmas zachwyciło i wskazało twórcom słuszną drogę. Sezon ten jest stanowczo wart obejrzenia.



Fabuła: 10/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa muzyczna : 8/10
Oprawa wizualna: 10/10
Exit mobile version