Site icon Ostatnia Tawerna

„Szklany tron. Tom 1” – recenzja książki

Z wielu stron dochodziły do mnie zachwyty nad książką Sarah J. Maas pod tytułem Szklany tron, rozpoczynającej serię o pięknej i tajemniczej zabójczyni z Adarlanu. Postanowiłam więc sama przekonać się, czy znajdę uzasadnienie tak dużego sukcesu owej historii.

W kilku słowach, Szklany tron opowiada nam o młodej, bo zaledwie osiemnastoletniej Celaeny Sardothien, która w wieku ośmiu lat została sierotą i straciła wszystko co bliskie jej sercu: dom, poczucie bezpieczeństwa, a także przyszłość. Na jej drodze pojawił się Król Zabójców. Przygarnął ją i wyszkolił na świetną oraz przebiegłą zabójczynię. Lecz szkolenie nie należało do łatwych, a nauczyciel był gotów na wszystko, by osiągnąć swój cel – wyszkolić Celaenę najlepiej, jak potrafił. Dalsze losy Celaeny nie potoczyły się najlepiej, ponieważ mimo wielkiej sławy, jaką osiągnęła, zdradzono ją i zesłano do kopalni soli w Endovier. Pewnego dnia przybywa do niej Kapitan Straży Królewskiej, Chaol Westfall, oraz następca tronu, Dorian Havilliard, którzy przedstawiają jej propozycję – w zamian za uczestnictwo w turnieju na Obrońcę Króla oraz późniejsze lata służby na tym stanowisku, otrzyma upragnioną wolność i już nigdy nie wróci do niewolniczej pracy w kopalni.

Celaena przyjmuje propozycję i wyrusza do Szklanego Zamku w Rifchold, gdzie spotyka innych pretendentów do miana Królewskiego Obrońcy. Codziennie trenuje, pragnąc dorównać reszcie oraz wzmocnić swoją siłę. Jednak, jak okaże się w miarę rozwoju akcji, to nie walka w turnieju będzie tą najtrudniejszą. Na zamku zaczynają ginąć uczestnicy zmagań – ktoś bestialsko ich morduje, pozbywając wnętrzności, a obok rysując Znaki Wyrda, symbol dawno zakazanej w całej Erilei magii. W sercach mieszkańców rodzi się strach, a Celaenę nawiedza duch dawnej władczyni, który nakazuje jej zniszczyć panujące na zamku zło oraz wygrać turniej.

Czy uda jej się wykonać zadanie? Dlaczego ginie coraz więcej ludzi i czemu każde kolejne zabójstwo przypomina chory rytuał? Czy to wszystko przysłoni rodzące się pomiędzy Celaeną a księciem uczucie? A może jednak to nie Dorian jest bliski sercu zabójczyni?

Tak naprawdę, czytając Szklany tron po raz pierwszy, Maas porwała mnie w wir swojej opowieści i nie chciała wypuścić. Pochłonęłam ją w jeden wieczór. Jednak gdy sięgnęłam po nią drugi raz, znając historię oraz bieg wydarzeń, mogłam dokładnie przyjrzeć się wszystkim składowym powieści. I już nie było tak kolorowo.

Powieść sprawia wrażenie dość naiwna. Autorka przedstawiła nam nastolatkę, która po rocznym pobycie w kopalni tak naprawdę nie ucierpiała za bardzo na zdrowiu i po zaledwie kilku/ kilkunastodniowym treningu może podjąć nowe wyzwania oraz walkę. Jest to mało prawdopodobne,  nawet wtedy, gdy mamy do czynienie z największą zabójczynią w Adarlanie. I w tym miejscu pojawia nam się kolejna sprzeczność – ciągle czytamy o tym, jaka to Caleana jest wspaniała, jak dobrze włada bronią, ale scen, w których zostało to pokazane, znajdziemy niewiele. Co więcej, jak na zabójczynię ma niezwykle mocny sen. Wiem, że być może jest to drobnostką, ale nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto musi uważać na każdy ruch, nie budzi się przy najmniejszym szeleście. Nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie przeszkadza jej spanie na miękkim zamkowym łóżku po tylu nocach przespanych na twardej pryczy.

Dodatkowo, bardzo przeszkadzało mi powtarzające się prychanie, chichotanie czy tupanie nogą. Mogłabym to jeszcze zrozumieć i przymknąć oko w przypadku młodej dziewczyny, jednak takie zachowanie wręcz gryzie się z postacią następcy tronu czy Kapitana Straży. Co więcej, większość osób zachowywała się w podobny sposób, przez co całość powieści wydawała się dość płaska. Osobiście lubuję się również w szczegółach czy pięknych oraz żywych, pełnych akcji opisach miejsc i ludzi, czego niestety zabrakło mi w powieści Sarah J. Maas.

Ponadto wyjaśnienia uczynków niektórych bohaterów są wymyślone na poczekaniu i nie poparte wystarczającą dawką faktów. Stało się tak w przypadku próby z truciznami, podczas której jeden z uczestników, Perol, podpowiedział Celaenie, w jakiej kolejności powinna ustawić mieszanki. Bohaterka zastanawia się, dlaczego rywal jej pomógł i znajduje cudowne rozwiązanie – otrzymała wsparcie, ponieważ jej największy przeciwnik i łotr, Cain, nienawidzi Perola tak bardzo jak jej i nęka go. Niestety nie znalazłam na takie zachowanie wystarczających dowodów. Tak naprawdę do tego momentu Cain może jeden bądź dwa razy zachował się niezbyt ładnie w stosunku do Perola, czego w żadnym wypadku nie powinno się nazwać nękaniem.

Ale mimo tych wszystkich niedociągnięć nie mogę stwierdzić, że nie sięgnę po kolejny tom, wręcz przeciwnie. Zrobię to z ciekawości – chcę odkryć, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów oraz czy moje przypuszczenia co do ich przeznaczenia okażą się słuszne. Jednak pragnę się również dowiedzieć, jak bardzo rozwinie się warsztat autorki w dalszych częściach serii. Skrycie liczę również na większą dawkę magii, ponieważ w Szklanym tronie nieco mi jej zabrakło.

Exit mobile version