Kinematografia widziała już niejedno; zarówno wspaniałe i ponadczasowe dzieła, jak i karygodne szmiry. Pośród całej tej filmowej zbieraniny zdarzały się jednak i takie produkcje, których autorzy mają już zaklepane specjalne miejsce na dnie piekła. Mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że Złe Miejsce to właśnie tego typu film.
W przypadku produkcji, które wzbudzają we mnie ambiwalentne odczucia, staram się zastanowić nad nimi z nieco szerszej perspektywy. Nie warto spieszyć się z werdyktami, kiedy można po prostu przemyśleć pewne kwestie. Stosowałem to podejście do praktycznie każdego filmu, które oglądałem, jednakże zostałem zmuszony do odejścia od tego nader pobłażliwego systemu właśnie przez Złe Miejsce. Nie, żebym wymagał czegoś nadzwyczajnego, w końcu jest to film, w którym maczali palce autorzy Piły, która także nie jest przykładem specjalnie ambitnego kina. Jedyne, co poruszała każda jej część, to żołądki co bardziej wrażliwych widzów. Każdy, komu obił się o uszy ten tytuł z pewnością wie, na czym bazował mechanizm strachu w Pile, o ile możemy w ogóle mówić o jakimkolwiek przerażeniu. To była po prostu cała seria niesmacznych filmów o niezłych oszołomach. Wracając jednak do Złego Miejsca, to naprawdę ciężko jest mi się jakkolwiek pozytywnie odnieść do tego filmu. Owszem, wywołuje on we mnie cały szereg emocji, lecz zdecydowanie daleko im do pozytywnych. Już dawno nie zdarzyło mi się oglądać czegoś takiego. Za co jednak tak batożę Złe Miejsce? Śpieszę z wyjaśnieniem.
Źródło: youtube.com
To jest… dramat
Zacznijmy od cudownej fabuły. Na samym wstępie mamy bliżej nieokreślonego człowieka, który w pośpiechu biegnie przez ciemny i zamglony las. Widz nie wie kim on jest ani przed czym ucieka, lecz na dobrą sprawę nie jest to problemem. Kłopotliwy staje się moment, w którym spostrzegamy przed czym tak ucieka ów nieszczęśnik. Otóż w samym środku lasu uciekiniera napada stwór aparycją bliski orkom z Władcy Pierścieni, gryzie swoją ofiarę, lecz gdy tylko próbuje drugiego kęsa, ginie rażony promieniami wschodzącego słońca. Rzecz jasna ugryziony momentalnie zaraża się wstrętem do słońca, ucieka przez las i w końcu zamyka się w szopie u sąsiada. No nieźle. Dalej mamy typową kulturową kliszę, obecną w niezliczonej ilości produkcji. Jest sobie młody jegomość, którego o brzasku budzi uśmiechnięta matka z wieścią o czekającym na niego śniadaniu. Motylki, wróbelki i ogólnie idylla, prawda? To jeszcze nie koniec, bo w chwili gdy młodzieniec schodzi na owe śniadanie, poznajemy jego ojca. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, gdy nagle sceneria diametralnie się zmienia, matka chłopaka wygląda na umierająca, a jego ojciec strzela sobie w głowę. Wszystko przy akompaniamencie trzasków i skrzypienia, które oczywiście miały podbudować efekt jumpscare’a. Nagle lądujemy w nowej rzeczywistości, gdzie wspomniany chłopak jest tak naprawdę zbuntowanym nastolatkiem, który mieszka u swojego sadystycznego dziadka. To ci dopiero “plot twist”. Dalej nie jest szczególnie odkrywczo, bo dowiadujemy się, że młody ma problemy z prawem, szkołą i znajomymi. Ogólnie rzecz biorąc, chyba nie ma takiej rzeczy z którą nie miałby problemów. Sytuacja komplikuje się, gdy po powrocie ze szkoły dziadek każe chłopakowi wziąć się za koszenie trawy. Oczywiście kosiarka schowana jest w szopie, lecz zamiast niej nastolatek znajduje wampira, który po kolei zjada psa, dziadka, panią szeryf i wielu innych ludzi. Jakby tego było mało, to w międzyczasie najlepszy przyjaciel głównego bohatera dowiaduje się o wszystkich tych rewelacjach i chcąc zemścić się na całym bożym i niebożym świecie za krzywdy, jakich doznał, daje się ugryźć monstrum, które następnie ucieka. Gdzieś tam pojawia się piszcząca niedoszła miłość głównego bohatera, która rzecz jasna przystępuje razem z nim do wielkiej walki z uciekinierem. Młodzi zamykają się w domu, obstawiają siekierami, kołkami i stają twarzą w twarz z potworem, który przy okazji przemienia jeszcze dwóch nieszczęśników. Ostatecznie jednak wszystko kończy się chyba happy endem. Ciężko mi tak naprawdę stwierdzić, jak mam interpretować durne zakończenie tego filmu, powstrzymam się zatem od komentarza.
Źródło: teaser-trailer.com
Nie jest dobrze
Cóż by tutaj więcej rzec, nie jest dobrze. Cała ta historia, a przede wszystkim sposób jej przedstawienia trąci tandetnymi filmami klasy B. Krew bryzga po ścianach, a potwory są co najwyżej groteskowe. Wprawdzie nie jest to jeszcze poziom Martwicy Mózgu, ale Złe Miejsce to naprawdę kiepski film, który sprawia wrażenie, jakby został zrealizowany przez grupę licealistów jako czołówka do filmu ze studniówki. Scenariusz nie trzyma się kupy i wygląda, jakby poskładano go z tanich, oklepanych klisz i szablonów, które zostały przemielone w niezliczonej ilości filmów. Napad w lesie, złe sny i fantazje bohatera czy wreszcie sceny z “wampirami” oraz przygotowania, wszystko to jest tak groteskowe i przaśne, że zdarzyło mi się kilkukrotnie parsknąć śmiechem. Do tego dochodzi rzecz jasna gra aktorska, która choć tandetna, jest nad wyraz adekwatna do tego okropnego filmu. Produkcja jest najeżona nieznanymi aktorami, a jeśli miałbym wskazać, kto najlepiej wczuł się w rolę, to chyba musiałbym wybrać psa, który w zasadzie był na ekranie ze trzy minuty, po czym urwano mu głowę.
Źródło: deadline.com
Jest raczej źle
Pochylając się z kolei nad warstwą wizualną i dźwiękową filmu, jest mi równie ciężko powiedzieć coś nadzwyczajnego. W sumie zdjęcia można uznać za poprawne, gdyż ukazują pewien zarys beznadziei amerykańskiej biedoty, gnieżdżącej się w podmiejskich ruderach, lecz nic ponadto. Udźwiękowienie jest z kolei do bólu tandetne, gdyż w większości składa się z trzasków, skrzeczących skrzypiec, starych zawiasów i wszystkiego, co tylko można wykorzystać do budowy jumpscare’ów. Muszę przy tym także zaznaczyć, że wszystkie zabiegi scenarzystów w zakresie straszenia widzów były raczej nieszczególnie udane. Momenty, kiedy coś miało nas przestraszyć były do bólu przewidywalne i ciągnęły się w nieskończoność, tracąc swój ładunek zanim jeszcze do czegokolwiek doszło. Nieładnie, bardzo nieładnie.
Za możliwość obejrzenia filmu Złe miejsce dziękujemy sieci kin Cinema City.
Nasza ocena: 1,7/10
Złe Miejsce, jak poniekąd wskazuje tytuł, to bardzo zły film. Fabuła to jakiś skrajnie nieśmieszny żart, gra aktorska jest do bólu nijaka, a aranżacja wizualna oraz dźwiękowa zatrzymały się poziomem gdzieś piętnaście lat temu. Oglądać jedynie pod groźbą śmierci, w innym razie zdecydowanie nie polecam.Fabuła: 1/10
Bohaterowie: 2/10
Oprawa wizualna: 3/10
Oprawa dźwiękowa: 1/10