Bycie superbohaterem to, wbrew pozorom, ciężki kawałek chleba, a ratowanie świata (a jak ma się rozmach, nawet całej galaktyki) nie jest wcale takie proste. Wywołuje też znacznie więcej emocji niż wyprawa na ryby lub grzybobranie. Co więcej, taka fucha nierzadko wymaga nie tylko posiadania nadludzkich mocy albo świetnego przeszkolenia, ale też kilku praktycznych gadżetów, ułatwiających życie.
Zajmiemy się tutaj raczej wymieniem i omówieniem przedmiotów, a nie cech charakteru lub umiejętności, to bowiem, jak wszyscy wiemy, jest kwestią osobistą i trudno byłoby porównać półboga z dobrze wytrenowanym śmiertelnikiem lub kimś, kto swoje moce zdobył na skutek wypadku albo eksperymentów naukowych. Wiadomo również, że superbohater powinien mieć kilka niewymienionych w dalszej części artykułu atrybutów, np.: pseudonim (chociaż ten jest często efektem kreatywności prasy lub społeczeństwa, rzadziej samego herosa), symbol (żeby dzieciaki mogły wyrażać swoje poparcie, malując go na ścianach lub nosząc na koszulkach) oraz dziewczynę (takie wnioski można wyciągnąć z komiksów i ich kinowych adaptacji, gdzie miłość jest dla wielu bohaterów ważnym motorem napędowym). Przyda się również przeciwnik, bo po co komu Wielki Obrońca™, kiedy nie ma Strasznego Złego™?
Nie szata zdobi człowieka, ale kostium to inna bajka
Nie ma co ukrywać, to najważniejszy element wyposażenia superbohatera – przede wszystkim sprawia, że jest on rozpoznawany, poza tym spełnia jednak wiele innych funkcji: chroni ciało, wzmacnia siłę ciosów, podkreśla muskulaturę i kilka innych rzeczy. Trudno też zignorować fakt, że strój herosa jest dla niego tym, czym mundur dla policjanta. Przyznajmy jednak szczerze, takie kostiumy, jakimi dysponuje Iron Man, Batman lub Czarna Pantera, wymagają niemałych nakładów finansowych i są poza zasięgiem każdego, kto nie jest milionerem lub władcą jakiegoś afrykańskiego państewka.
Całe szczęście tańsza wariacja stroju nie jest jednak niemożliwa do uzyskania, co udowodnił nam Deadpool oraz nastoletni Spider-Man, również Punisher nie wydaje na swój strój kolosalnych kwot. Przy czym ten pierwszy dał dobrą radę, sprowadzającą się do tego, by zainwestować w czerwone wdzianko, bo na nim tak bardzo nie widać juchy. Warto przemyśleć kwestię kostiumu i dopasować go do własnych potrzeb – w końcu może być on nie tylko małym składem broni, ale też zbroją chroniącą ciało przed urazami. Nie może też blokować naszych zdolności, co nam bowiem po zwinności i niesamowitej sprawności, jeśli strój jest niedopasowany i utrudnia nam ruchy, albo plącze się między nogami jak, na przykład, peleryna.
Może i ślicznie powiewa na wietrze, dodając bohaterowi majestatu, jednak nic w stroju nie wydaje mi się równie zbędne, jak ten fragment płachty ciągnący się za sylwetką (no chyba, że mówimy o Pelerynie Lewitacji, którą nosi Doktor Strange). Warto również wziąć pod uwagę to, że niektóre materiały obcierają, jeśli zbyt mocno przylegają do skóry, albo nie przepuszczają powietrza, w efekcie czego możemy się dość szybko oblać potem.
Maski i maseczki, bo warto ukryć swoją tożsamość
Nic tak nie budzi mojego wewnętrznego sprzeciwu jak maski wyglądające jak wąski paseczek materiału, umiejscowiony na wysokości oczu. Mam wrażenie, że to na pewno ukryje nasze kurze łapki, jednak średnio się sprawdzi przy zatajaniu tożsamości. Absolutnym hitem jest zaś głębokie przeświadczenie, że jeśli nie noszę maski podczas ratowania świata, to wystarczy, że w pracy pojawię się w okularach i ze spiętymi w kok włosami, to na pewno nikt mnie nie rozpozna. I to pomimo tego, że moja twarz była pokazana we wszystkich programach informacyjnych, na kilkuset bilbordach w mieście i bogowie wiedzą gdzie jeszcze.
Nie róbmy z naszych fanów (z przeciwników też nie, w końcu należy im się szacunek) idiotów. O ile jeszcze zaryzykowałabym stwierdzenie, że obcy ludzie mogą nie rozpoznać moich kości policzkowych, ust i zarysu dolnej połowy twarzy, o tyle nie wierzyłabym, że nabierze się na to ktoś, kto widuje mnie codziennie. Nośmy więc maski, o ile w ogóle czujemy taką potrzebę (a nie musimy, w końcu kilku superbohaterów z nich w ogóle nie korzysta, np.: Wonder Woman, a dla innych jest ona po prostu elementem stroju, np.: Iron Man), jednak zainwestujmy w takie, które zasłaniają całą naszą twarz, jak zrobił to Spider-Man czy Deadpool. Pewnie, że nie zawsze uchroni to nas i naszych bliskich przed niebezpieczeństwem, nie warto jednak kusić los.
Oręż w dłoń i idziemy w bój!
Pamiętajmy, że główne zajęcia superbohatera to ratowanie ludzi i walka z przestępczością oraz wszelkimi innymi zagrożeniami. Kluczowym słowem jest tutaj „walka”, ta bowiem nierozerwalnie związana jest z koniecznością posiadania jakiejkolwiek broni. Przyznam, że życie superbohatera pod tym względem nie jest proste – na skutek posiadania pewnych zdolności lub wyszkolenia to on najczęściej jest bronią. Pamiętajmy jednak o tym, że nawet chodzące obietnice łomotu, jak Iron Fist czy Daredevil, potrafią posługiwać się czymś innym niż tylko własnymi pięściami.
Punisher udowodnił, że egzamin zdaje również zwykła spluwa, a Arrow oraz Hawkeye, że i łuk jest całkiem dobrym wyborem. W grę wchodzą również specjalistyczne zbroje, wyposażone w wiele ciekawych zabawek, kosmiczne pierścienie, miecze o przeróżnych właściwościach, a nawet coś tak pozornie nieszkodliwego jak tarcza z vibranium, o czym możecie przeczytać w osobnym artykule. Nie ukrywajmy, warto mieć „plecy” – nie od dzisiaj wiadomo, że co ciekawsza broń wpada w ręce tych, którzy mogą pochwalić się boskim pochodzeniem albo takimi koneksjami, a także osób mających wpływowych lub bogatych znajomych. Najlepiej takich, którzy współpracują z amerykańskim rządem, ten bowiem podobno ma wiele tajemnic i sekretów.
Izolacyjna, a może przezroczysta, czyli kilka słów o taśmie klejącej
Może się to wydać banalne, właściwie dla wielu nawet głupie, ale taśma klejąca przydaje się nie tylko gżdaczom na konwentach, ale również superbohaterom – tym pierwszym często ratuje życie, tym drugim na pewno znacznie je ułatwia. Pomijam tak oczywiste jej zastosowanie, jak naprawa czegoś – zawsze lepiej, żeby zepsuty przedmiot trzymał się na taśmę niż na ślinę lub przysłowiowe słowo honoru. W końcu nie zawsze pod ręką jest coś, czym można związać złapanego bandziora, by nie uciekł do czasu przybycia policji.
Na dodatek według serialowych i filmowych danych gruba taśma izolacyjna zdaje również egzamin jako knebel, który wydaje się być o wiele bardziej humanitarny niż wpychanie do ust przestępcy jakiejś brudnej szmaty czy fragmentu ubrania. Z braku laku można nią też zakleić ranę, to jednak wyłącznie w ostateczności, zanim pozszywa nas znajoma pielęgniarka, kamerdyner lub ktokolwiek inny. Warto o niej pamiętać zwłaszcza wtedy, gdy niezwykle ważne zadanie powierzamy średnio rozgarniętej sadzonce, która przez przypadek może nas wysadzić.
Dobry sprzęt grający
Podobno muzyka łagodzi obyczaje, jednak nic tak nie uprzyjemnia spuszczenia komuś łomotu jak dobra ścieżka dźwiękowa. Tego zdania wydaje się być zarówno Tony Stark, jak i Peter Quill, o ile jednak ten pierwszy traktuje życie jak show, a dobre widowisko nie obejdzie się bez odpowiedniego podkładu, o tyle ten drugi wydaje się być prawdziwym melomanem. To Quill prawie przez całe swoje życie nosi walkmana z kasetą, którą dała mu matka, już przy pierwszych brzmieniach melodii kołysząc biodrami i nucąc pod nosem. Jego miłość do muzyki jest na tyle zaraźliwa, że również Groot, zwany przeze mnie Sadzonką, zaczyna radośnie podrygiwać i tańczyć w najlepsze. Pewnie się ze mną zgodzicie, że wszystko musi mieć swój umiar, a słuchawki w uszach nie zawsze są bezpiecznym pomysłem, bo możemy nie usłyszeć nadchodzącego przeciwnika albo nazbyt mocno się rozproszyć.
Sami widzicie, że bycie prawdziwym superbohaterem wymaga przygotowania się i pamiętania o wielu szczegółach. Wymaga też odpowiedzi na liczne pytania, zastanowienia się nad kilkoma podstawowymi kwestiami, nawet jeśli pozornie niezwiązanymi z ratowaniem świata, nagle okazuje się bowiem, że kolor ma znaczenie. Najważniejsze jest jednak to, by żyć zgodnie z samym sobą, nie udawać kogoś, kim się nie jest. I nie odpuszczać, tego uczą wszyscy bohaterowie.