Site icon Ostatnia Tawerna

Superbohaterski turniej – recenzja komiksu „Avengers. Wejście feniksa”, t. 8

W kolejnym tomie Avengers od Jasona Aarona sporo roboty będzie miała nie tylko tytułowa drużyna, ale także kilkoro innych bohaterów Marvela. Czy jednak ilość przekłada się także na jakość?

Kosmiczna potęga

Jeśli chodzi o fabułę ósmego tomu Avengers, to już sam tytuł wiele nam zdradza. Fani Marvela doskonale znają Feniks, potężny byt z kosmosu, określany także mianem pasożyta, którego najbardziej znaną nosicielką była członkini grupy X-Men – Jean Grey. Po raz kolejny istota powraca na Ziemię i zamierza odnaleźć kogoś, komu użyczy swej mocy. Aby tego dokonać, organizuje turniej, w którym udział biorą liczni superbohaterowie, a także złoczyńcy. I to bez względu na to, czy tego chcą, czy nie. To jednak nie jedyne zmartwienie Mścicieli. W Czarnobylu w siłę rośnie Dracula i jego armia wampirów, którzy tym razem chcą jednak działać nieco bardziej… legalnie.

Marvel Kombat?

Avengers. Wejście feniksa to kolejna część serii tworzonej przez Jasona Aarona. Scenarzysta przyzwyczaił nas już, że jest ona bardzo nierówna i lepsze elementy przeplatają się z tymi słabszymi. Nie inaczej jest z tomem ósmym. Sam wstęp jest bardzo ciekawy. Znów cofamy się do czasów prehistorycznych, gdzie poznajemy pierwszą nosicielkę feniksa, a także dostajemy wgląd na prekursorów X-Men. Jest tu dużo nawiązań do historii o mutantach i ich miłośnicy mogą być zadowoleni z pomysłu autora. Niestety dalej jest znacznie gorzej. Przenosimy się bowiem do współczesności, gdzie organizowany jest turniej. Wśród uczestników są członkowie Avengers – Kapitan Ameryka, Czarna Pantera i She-Hulk – ale także inne postaci, m.in. Wolverine, Namor, Echo, Shang-Chi czy Doktor Doom. Niewiele jednak wnoszą oni do fabuły, bo ta opiera się niemal wyłącznie na starciach kolejnych bohaterów. Zasady są proste – przegrany odpada, a wygrany przechodzi do kolejnej rundy. I tak czytelnik ogląda kolejne pojedynki, przeplatane słabymi dialogami, w których każdy opowiada, dlaczego chciałby otrzymać wielką moc i jak by ją wykorzystał. Jest w to wszystko wpleciony nieco ciekawszy wątek Thora, ale to nie wystarcza, by wciągnąć się mocniej w historię. Zaintrygować może dopiero epilog, w którym to turniej zostaje zakończony, a odbiorcy mają okazję poznać spór na linii Mściciele-Dracula (przy czym także tu warto byłoby wpierw przeczytać wpierw Króla w czerni, aby otrzymać pełny obraz sytuacji).

Fight!

Oprawa graficzna to w największej mierze dzieło Javiera Garrona. Ponadto swoje dołożyli Dale Keown i Luca Maresca. Na początek skupię się jednak na pierwszym z artystów. Jego głównym zadaniem było pokazywanie kolejnych pojedynków i niespecjalnie temu podołał. Walki nie wyglądają spektakularnie czy emocjonująco. Jest za to spora dawka chaosu i niedokładności, przez co czasem trudno zrozumieć, co się dzieje. Duża dawka ognia feniksa sprawia, że nawet sami bohaterowie są niewyraźni i gdyby nie opisy, to momentami trudno byłoby wychwycić, kto z kim się właśnie mierzy. Lepiej wygląda to na kadrach, gdzie nie ma starć – choć i tam z kolei nie ma jakichś fajerwerków i wszystko jest co najwyżej poprawne. Znów lepiej wychodzi wstęp i zakończenie, gdzie swój kunszt zaprezentowali dwaj inni, wspomniani wcześniej rysownicy. Zarówno prehistoryczni mutanci, jak i Góra Avengers oraz sam Dracula bardziej przyciągają wzrok i mogą liczyć na pochwałę od czytelników.

Wszyscy jesteśmy feniksami

Mam wrażenie, że tworząc Wejście feniksa Aaron postawił sobie za cel przedstawienie jak największej liczby superbohaterów (i złoczyńców) w ognistej wersji. Niestety, niespecjalnie to się udało. Efekt został popsuty przez rysownika niedającego nam pełnego obrazu wzmocnionych postaci. Sam scenariusz także nie prezentuje się najlepiej. To tylko kolejne pojedynki, nie pchające fabuły do przodu. Na uwagę zasługują właściwie tylko prolog i epilog oraz krótki fragment dotyczący Thora, zmieniający jego przeszłość. Pozostaje liczyć, że zapowiedziany już dziewiąty tom będzie lepszy.

Nasza ocena: 4,8/10

Jeśli wzięlibyście bijatykę w stylu Street Fightera i zrobili z niej komiks, to otrzymalibyście właśnie taki album jak Avengers. Wejście feniksa.



Fabuła: 3,5/10
Bohaterowie: 4/10
Oprawa graficzna: 4,5/10
Wydanie: 7,5/10
Exit mobile version