Czy istnieje motyw bardziej charakterystyczny dla kina grozy niż stara, mroczna rezydencja, w której zamieszkuje pogodna rodzinka? Problemy nawarstwiają się i właściwa refleksja przychodzi o wiele za późno. Nawiedzony dom na wzgórzu to nie tylko chwytliwy tytuł dla horroru. To również obietnica ze strony twórców – „damy wam coś klasycznego i przerażającego”.
Wtedy i teraz
Serialowa adaptacja powieści Shirley Jackson wydanej w 1953 roku zabiera nas w podróż między dwoma wymiarami. Przeskoki fabularne z przeszłości do teraźniejszości spełniają tu dwojaką funkcję – z jednej strony prezentują genezę problemów rodzinnych, a z drugiej są ich konsekwencjami. Każdy kolejny odcinek sprawi, że linearne postrzeganie czasu i wydarzeń straci sens. Spróbujmy myśleć o nich jak o confetti opadającym powoli dookoła nas…
Kto obejrzał więcej niż jeden dreszczowiec w życiu od razu będzie wiedział, o co chodzi…
Roześmiane twarze dzieci za dnia zmieniają swój beztroski wyraz, gdy zapada zmrok. Potworne wizje na granicy jawy i snu spędzają sen z powiek również rodzicom. Trudno o bardziej ograny element grozy, niż potomek próbujący wyjaśnić swoim opiekunom, że mroczne zjawy wpełzające do sypialni po buziaku na dobranoc nie są jedynie majakiem, a realnym zagrożeniem. Twórcy Nawiedzonego domu na wzgórzu korzystają z tego sposobu narracji w poprawny sposób. Ot, zapowiedź kłopotów, jakich wiele w kinie gatunkowym.
Nim dane nam będzie przekonać się czy Nell i Luke’owi udało się ponownie zasnąć, fabuła przeniesie nas o ładnych parę lat do przodu. Strach przemieni się w smutek gdyż okaże się, że zgrana niegdyś paczka rodzeństwa nieco rozluźniła więzy. Kilka nieodebranych połączeń od wyraźnie zalęknionej młodszej siostry i krótkie wizyty u każdego z Crainów sugerują, że minione wydarzenia pozostawiły po sobie więcej złego niż tylko makabryczne wspomnienia. Już po dwóch-trzech pierwszych odcinkach staje się jasne, że każde z nich inaczej poradziło sobie z przeszłością. Jedni zrobili z niej swój sposób na życie, a niektórzy dali się jej stłamsić. Wyzwanie pojawi się wtedy, gdy posłańcy Domu zawitają do naszych bohaterów, którzy będą musieli stawić im czoła, zupełnie jak miało to miejsce kilkanaście lat wcześniej.
Czy widziałeś ducha?
Nie każda zjawa musi być realna. Niektóre mieszkają w naszej świadomości i są tylko wytworami wyobraźni, odbiciem obaw i żalu. Jeśli stawimy im czoła lub po prostu nie damy się omotać, wyjdziemy cało z każdego tajemniczego pokoju nawet, jeśli nie mamy pasującego klucza. Walka z własnym strachem bywa mozolniejsza, niż przepędzanie natrętnego poltergeista. Działanie zespołowe też pomaga. Tutaj podstawową trudnością jest oczywiście podanie sobie rąk, zrozumienie i przeistoczenie wrogów w sojuszników. Jedno jest pewne – budowanie ścian nie popłaca.
Będziemy straszeni na różne sposoby, nie tylko te dobre…
Narastające napięcie musi mieć ujście – to jest całkowicie jasne. Jednak chwytanie się niemalże pierwotnych metod napędzania stracha widowni, poprzez szpikowanie obrazu jump scare’ami wydaje mi się zbyt prostym zabiegiem. Thrillery psychologiczne mają potencjał wywoływania grozy poprzez wzbudzanie skrajnych emocji, domysłów i niedopowiedzeń. Upychanie głośnych efektów dźwiękowych poprzedzonych charakterystycznym zlepkiem niskich tonów gdzie się da może świadczyć o braku pomysłu na lepsze rozwiązania.
Brak silnego zakończenia
To chyba największy grzech tej produkcji. Mogę wybaczyć piętrzące się niekonsekwencje fabularne, przewidywalne koleje zdarzeń czy spłycanie bohaterów. Jednak trudno mi pogodzić się z brakiem zakończenia, które byłoby naprawdę interesujące. Jeśli jestem wielokrotnie przekonywana przez twórców, że źródłem całego zła jest zło zaklęte w mrocznych korytarzach Domu, to oczekuję, że po stoczeniu finałowej bitwy w drzazgi posypią się ściany rezydencji albo główni bohaterowie.
Nasza ocena: 6/10
Letnia historia odbiła się od letniej interpretacji. Z takiego połączenia nie wyjdzie nam wrząca opowieść o wstrząsającym zakończeniu tylko ładnie opakowana powiastka, o której łatwo będzie zapomnieć.Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10