Site icon Ostatnia Tawerna

„Strażniczka książek”

Wyobraźcie sobie, że posiadacie moc. Nie byle jaką – nie mam na myśli laserów w oczach, możliwości latania czy zdolności telepatycznych, chodzi mi o coś, co na pewno spodobałoby się miłośnikom książek. Czytanie powieści to niezwykle przyjemna, zajmująca i relaksująca czynność, dzięki temu można oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości, zapomnieć o problemach dnia codziennego, zwiedzić inne światy i pobudzić wyobraźnię.

A gdyby tak można było przenieść się do książki? Nie metaforycznie, tylko naprawdę – zacząć czytać daną pozycję i nagle znaleźć się w niej. Móc osobiście poznać swoich ulubionych literackich bohaterów, pomóc im w walce z przeciwnikami, zobaczyć ich świat na własne oczy. Koniec z wertowaniem stronic, wystarczy bowiem chwila, by samemu znaleźć się w książce.

Właśnie taką moc posiadają niektórzy z głównych bohaterów powieści Mechthild Gläser – mogą przenosić się do swoich ulubionych pozycji. Jedyną zasadą, o jakiej muszą pamiętać, jest ta dotycząca nieingerowania w wydarzenia, nawet najmniejsza zmiana może bowiem spowodować spore przekształcenia fabularne. Patrzeć? Dobrze. Rozmawiać? Oczywiście. Nie wolno jednak mieszać się do fabuły powieści, w której się przebywa.

Kiedy Amy odkrywa, że posiada zdolność podróżowania do literackich światów, nie posiada się z radości. Książki zajmują bardzo ważne miejsce w jej życiu, dziewczynka uwielbia spędzać czas na lekturze. A teraz nie tylko będzie mogła czytać o przygodach swoich ulubionych postaci, zyskała możliwość zobaczenia bohaterów powieści i nawet porozmawiania z nimi. Jednak wraz z tą zdolnością na barkach Amy spoczywa także obowiązek dbania o pozycje, do jakich podróżuje. Musi pamiętać o tym, że nie wolno jej ingerować w fabułę utworu, przenosić do świata rzeczywistego przedmiotów pochodzących z powieści, powinna obserwować i pilnować, by w świecie książki wszystko pozostało na swoim miejscu.

Pewnego dnia okazuje się, że ktoś kradnie pomysły z powieści. Bez nich dana historia zmienia się – Dorotka bez tornada nie jest w stanie przenieść się do Krainy Oz, Alicja nie spotyka na swojej drodze Białego Królika, więc nie trafia do Krainy Czarów, a Dorian Gray traci swój portret. Kto kradnie rudymenty z powieści? Amy zrobi wszystko, by odnaleźć złodzieja pomysłów i uratować świat książek.

Strażniczka książek to pozycja dla każdej osoby, która nie wyobraża sobie życia bez literatury. Na kartach tej książki pojawiają się nie tylko bohaterowie wykreowani przez Mechthild Gläser, ale także persony znane nam z innych pozycji. I tak Amy poznaje Alicję z Alicji w Krainie Czarów, Shere Khana z Księgi dżungli, wiedźmy z Makbeta czy Wertera z Cierpień młodego Wertera. A to tylko niektóre postaci, jakie na swojej drodze spotyka protagonistka Strażniczki książek.

Okazuje się, że Werter, jedna z najmniej ciekawych, przynajmniej moim zdaniem, postaci literackich w tej historii nie zostaje przedstawiony jako cierpiący z miłości mężczyzna, tylko jako całkiem sympatyczny bohater. Zresztą nie tylko on pokazuje czytelnikom swoje drugie oblicze, każdy charakter pojawiający się na kartach tej pozycji ulega pewnemu przekształceniu. Mechthild Gläser bawi się bowiem konwencją, nagina ją do swoich potrzeb, przez co czytelnik czerpie przyjemność z  odnajdywania na stronach Strażniczki książek bohaterów, których zna chociażby z dzieciństwa.

Niestety autorka popełniła jeden błąd. O ile postaci „zapożyczone” z innych utworów okazują się niezwykle interesujące, o tyle jej własne, już nie. Amy to sympatyczna osóbka, ale brak jej charakteru, Will także nie posiada tego „czegoś”, co uczyniłoby go interesującą personą, nawet antagonista nie został odpowiednio ukształtowany. Postaci stworzone przez Mechthild Gläser są miłe, ale nic poza tym.

Sam wątek poszukiwań złodzieja pomysłów okazał się natomiast niezwykle ciekawy. Nie jest przewidywalny, autorka nie spłyca historii stojącej za kradzieżami, czytelnik natomiast nie spodziewa się, że książka zakończy się w taki, a nie inny sposób. Do tego należy jeszcze dodać sam motyw podróży Amy do przeróżnych książek i poznawanie ich bohaterów. To zdecydowanie najciekawsze momenty Strażniczki książek.

Muszę jednak przyznać, że byłam zawiedziona się tą pozycją. Sama idea posiadania zdolności przenikania do wybranego utworu, motyw podobny do tego zastosowanego w serii Cornelii Funke Atramentowy świat, tylko mniej rozbudowany, nie wystarczy, by powieść okazała się interesująca. Momentami pojawiają się niepotrzebne dłużyzny, autorce dość szybko wyczerpują się pomysły, a samo zakończenie niestety rozczarowuje.

Zabrakło w tym utworze pazura – czegoś, co wywoła u czytelnika zachwyt. Myślałam, że tym efektem „wow” będzie właśnie pomysł na podróżowanie do świata książek, jednak porównując tę wizję z konceptem, który znałam już z Atramentowego świata muszę stwierdzić, że o wiele lepiej cały ten wątek literackich podróży rozwinęła Cornelia Funke.

Strażniczka książek wywołuje w odbiorcy mieszane uczucia. Z jednej strony mamy ciekawy koncept związany z odwiedzaniem powieściowych światów, z drugiej jednak widać, że można go było lepiej dopracować. To samo tyczy się bohaterów utworu Mechthild Gläser – są poprawni, nie denerwują swoimi zachowaniami, ale bardzo szybko się o nich zapomina. Dobrze, że w historii pojawiają się postacie z innych książek, bowiem to one stają się gwiazdami tej pozycji.

Exit mobile version