Czarny symbiont zostaje wciągnięty w kampanię Malekitha mającą na celu przejęcie Dziesięciu Królestw. Jednak przywódca Mrocznych Elfów ma również plany dotyczące Venoma… Poza tym w otchłaniach kosmosu szaleje zło, a jakby tego było mało, na Ziemi pokręcony kult odbiera życie po życiu, składając ofiary w imieniu szaleńca znanego jako Carnage!
Do wyboru, do koloru
Seria Venom z Marvel Fresh od Egmontu powraca z drugim tomem, który wypełniony jest po brzegi kilkoma różnymi historiami, mającymi przygotować czytelników na duży nadchodzący event, a także przybliżyć im historię kilku symbiontów.
Cofniemy się więc do wojny w Wietnamie, podążając za historią żołnierza imieniem Rex Strickland. Został on przedstawiony jako swego rodzaju mentor Eddiego Brocka, który ujawnił, że on i czterech innych mężczyzn zostało połączonych z symbiontem i wysłanych do Wietnamu na rozkaz Nicka Fury’ego. Oczywiście coś musiało pójść nie tak i dostaliśmy powtórkę z Predatora z 1987 roku (chociaż to pewnie niejedyny film, z którego Cates czerpał inspiracje).
Jednak jest to zaledwie krótki epizod, po którym wracamy do Eddiego Brocka i jego młodego syna Dylana, błąkających się po ulicach Nowego Jorku tuż po tym, jak zostali zaatakowani przez siły Mrocznego Elfa Malekitha. Normalnie Eddie nie byłby tym zbytnio zmartwiony, ale niestety nie jest już związany ze swoim symbiontem. Czy to oznacza, że mamy bezbronnego Eddiego? Nic z tych rzeczy, bo jest jeszcze magia. To jedna z ciekawszych zmian, która utkwiła mi w pamięci, czyli nowy wygląd głównego bohatera. Były reporter otrzymał coś w rodzaju garnituru, czy też kombinezonu będącego o dziwo całkiem niezłym zamiennikiem czarnego, kosmicznego gluta.
W miarę rozwoju historii nowy strój okazuje się fajną koncepcją, ponieważ otrzymany od wiedźmy kamień snów pozwala posiadaczowi wcielić w życie to, o czym pomyśli, a że wyobraźnia Eddiego nie jest zbyt bujna to cóż… przybrał on wygląd symbionta. Na szczęście w scenariuszu nie zabrakło miejsca na pewną dozę kreatywności, co zaowocowało klimatem fantasy i interesująco wyglądającą „nordycką” zbroją.
Dzięki temu też mityczne stworzenia, których pełno w całym mieście, stały się odpowiednimi przeciwnikami dla postaci Venoma. Bohater walczy za tych, którzy sami bronić się nie mogą, co powoduje niesamowity chaos w dwóch trzecich tej części komiksu. Dobra, a co z tym kultem? Drugi tom zabiera czytelników do Doverton w Kolorado, gdzie wiele lat temu zły symbiont Carnage przejął kontrolę nad mieszkańcami miasteczka. Zło jednak nie pozostaje uśpione na zbyt długo, więc dostajemy kult, który czci czerwonego symbionta. Co więcej, to mroczne bractwo jest w posiadaniu ciała Cletusa i zamierza przywrócić go do życia.
To dobry powód, by pokazać więcej z mitologii symbiontów. Dowiadujemy się bowiem, że każdej osobie, z którą ten osobliwy kosmiczny byt się połączył, pozostawił swoisty kodeks, czyli pamiątkę w postaci ukrytej części siebie w DNA gospodarza. Carnage dowiedział się, że może stać się o wiele potężniejszy, jeśli ponownie połączy się z każdym z tych kodeksów. Zaczyna się polowanie na byłych nosicieli Venoma lub też ludzi w jakiś sposób z nim powiązanych.
Tak oto w dosyć płynny sposób przechodzimy do historii Andi Benton, która od czasu utraty symbionta zamieniającego ją w Manię, w końcu żyje jak zwykła nastolatka. Wciąż znajdują się w niej śladowe ilości kosmicznego gluta i właśnie tego szuka Carnage. Andi nie jest jednak całkowicie bezbronna. Nosi piekielne piętno, które daje jej kontrolę nad hordą demonicznych potworów. Pytanie tylko, czy to wystarczy, aby powstrzymać szalejącego seryjnego mordercę?
Szaleństwo barw
Drugi tom Venoma jako całość jest mroczny i pokręcony, jak przystało na komiks z tak zwariowanymi bohaterami. Już od pierwszych stron, dzięki Juananowi Ramirezowi, świetnie została uchwycona istota wojny, bez przesadnej kreskówkowości, czy tandetności. Dżungla wygląda tajemniczo, twarze postaci wyrażają prawdziwy strach i emocje, a styl stosowany w przypadku symbiontów przypomina, że są siłą, z którą należy się liczyć. Opowiadana historia jest dokładnie tym, czym powinna być. Dostarcza nam odpowiedzi, o które prosiliśmy, ale także wprowadza kilka dodatkowych pytań, aby podtrzymać nasze zainteresowanie.
Dalsza część komiksu utrzymywana jest w stale rosnącym tempie, dzięki pokazaniu, do czego zdolny jest Brock bez pomocy symbionta. Oprawa graficzna tworzona przez Ibana Coello i Andresa Mossę wyróżnia się jaśniejszymi kolorami i ostrzejszymi konturami, co zdaje się idealnie pasować do inwazji wielobarwnych stworzeń, której czytelnik jest świadkiem. Użycie koloru sprawia, że sceny są bardziej brutalne, szalone i destrukcyjne.
Początkowe strony poświęcone postaci Cletusa budują napięcie w miarę rozwoju wydarzeń. Ciemna i nastrojowa paleta kolorów Mossy nadaje ton, dzięki czemu nawet w ciągu dnia słońce świeci chorobliwie żółtym kolorem, jakby nie mogło przebić się przez to, co nęka miasto. Małe punkciki czerwieni wyróżniają się na tle szarego otoczenia, sugerując cień Carnage’a, który wisi nad Doverton. Z kolei odrodzenie Kasady’ego jest spektakularne. Duża w tym zasługa Danilo Beyrutha, który stworzył jeszcze bardziej nikczemną i złowieszczą scenerię. Mroczne cienie i skręcone kontury tworzą niepokojące otoczenie. Szczególny nacisk położony jest tutaj na kolor czerwony, który za każdym razem jest żywy i urzekający.
Zakończenie tomu drugiego to już cała paleta barw. Inspirowana gotykiem grafika Hotza doskonale oddaje to obrzydliwe, obskurne środowisko. Brutalne sceny ociekają krwią, a okropny, wywołujący koszmary Venom-pies, z pozornie nieskończoną ilością ostrych zębów i ohydnych macek, jest naprawdę przerażający. Również opętani intruzi wyglądają odpowiednio obskurnie i brudno. Sceneria ta jednak przechodzi szybką metamorfozę, gdy poznajemy dzień z życia Andi. Słońce świeci, rzucając przyjemny blask na ulice, gdy odwiedza kawiarnię przed pracą. Jay David Ramos łączy zmieniający się ton historii ze stopniowym, niepokojącym przejściem w kierunku ciemniejszych odcieni. Na początku grafika ma jasną, naturalną kolorystykę, pokazującą, jaki jest świat wokół Andi. Choć jej przeszkadza, nie jest z natury złowroga ani niebezpieczna. Jednak w miarę rozwoju historii ciemniejsze kolory, w tym mroczniejsze cienie w zestawieniu z jasnym, przytłaczającym światłem, w pełni wykorzystują przerażenie nastolatki.
Bóg nadchodzi…
Historie napisane przez Catesa dodają mnóstwo kontekstu do postaci pasożytniczych kosmitów i ich mocy. Pierwsza część stworzona przez Juanana Ramireza z kolorami autorstwa Felipe Sobreiro jest odważna i ujawnia, że symbionty są na Ziemi znacznie dłużej, niż myśleliśmy. Znane twarze, takie jak Nick Fury i Wolverine, dodają wiarygodności historii i potwierdzają fakt, że Knull jest zagrożeniem, którego nie należy lekceważyć. Kolejna część to bardziej thriller psychologiczny. Mamy okazję zanurzyć się w umyśle Brocka. Cullen Bunn i Donny Cates starają się pokazać wszystkie niedoskonałości naszego bohatera, w tym jego wewnętrzne słabości, lęki i rozterki emocjonalne. Wszak przyszło mu się mierzyć nie tylko z dawnym nemezis, ale również z samym bogiem szaleństwa i chaosu. W tym wszystkim to jednak nie to wydaje się najtrudniejsze. Były reporter będzie musiał zmierzyć się z własnymi demonami, by nie tylko zawalczyć o losy świata, ale także o własnego syna.
Wracając do nemezis, to z czasem czytelnik dowiaduje się, czym Carnage zajmował się przez ostatnie kilka lat. Pełno tu szczegółów, a Cates wykonuje świetną robotę, sprawiając, że chcemy uwierzyć w kult, który nam wszystko wyjaśnia. Wyznawcy są bardzo przekonujący w swoim szaleństwie i miłości do psychopatycznego Kasady’ego. Z kolei historia Stegmana z grafiką autorstwa Kyle’a Hotza i Juana Gedeona jest w sumie pozbawiona dialogów, ponieważ koncentruje się na czarnym symbioncie, który przyjął teraz postać psa i nie rozmawia z Eddiem. Pomaga dodać trochę kontekstu do rosnących mocy głównego antagonisty drugiego tomu.
Ostatnia, ale nie mniej ważna, jest historia, w której Joshua Cassara i Alberto Alburquerque opowiadają nam o tym, co robiła Mania, i o rosnącym niepokoju z powodu wzmagającej się potęgi Carnage’a. Fabuła mocno opiera się na krwi i szokującym horrorze pełnym niczym niepohamowanej brutalności, do której zdolny jest czerwony symbiont. Śmiem twierdzić, że to chyba najładniejsza ze wszystkich części komiksu.
Nasza ocena: 7,7/10
Drugi tom Venoma trzyma poziom, a momentami wydaje mi się nawet lepszy od poprzedniego, a to przecież zaledwie zapowiedź nadchodzących eventów.
Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 8/10