Site icon Ostatnia Tawerna

Środek końca – recenzja komiksu „Coda”, t. 2

Pierwszy tom Cody Simona Spurriera i Matiasa Bergary wzbudził we mnie ogromny entuzjazm. Kupiło mnie światotwórstwo, w którym fantasy spotyka się z postapokalipsą. Kraina, w której żyją bohaterowie, niemalże zupełnie straciła magię. Gorzej, że w drugiej odsłonie komiksu wydawanego przez Non-Stop Comics uroku też jest jakby mniej.

Głównym bohaterem serii jest Hum – przedstawiany jako bard, choć z jego ust nie pada żadna pieśń. Zrobi on niemalże wszystko, byle tylko zrealizować cel swojej misji. A jest nim zebranie resztek esencji magicznej, by stworzyć dekokt – potężną miksturę mająca zdjąć klątwę nienawiści ze swojej żony, (ber)Serki, potężnej urczycy. W tym celu rzucany był po świecie, co pozwalało zobaczyć ogrom zniszczeń dokonanych przez konflikt pomiędzy „Dobrem” a „Złem”. Trafił też do potężnej fortecy ludzkości, która jednak nie okazała się ostoją nadziei. Zamieszkiwali ją bowiem głupcy i nikczemnicy, co pięknie przywodziło mi na myśl wyśmiewanie archetypów rycerskości z dzieł takich twórców jak Andrzej Sapkowski czy George R. R. Martin.

Pod kopułą Gromogrodu

W drugiej części małżonkowie trafiają na przeciwną stronę barykady, do Gromogrodu – miasta noszonego na barkach olbrzyma, zamieszkanego przez niegodziwców i stwory mroku. Niby otwiera to wiele nowych furtek do ogrywania tropów fantasy, ale ten potencjał nie jest wykorzystany i historia traci swój pazur. Przedstawione lokacje i to, co się w nich dzieje, nie posiadają już tego sznytu postapo. Sama historia z pastiszu opowiadań magii i miecza skupia się bardziej na związku Huma i Serki, co samo w sobie nie jest złe – wszakże rzadko (?) historie fantasy skupiają się na pełnych czułości relacjach małżeńskich. Z jednej strony można w ten sposób obserwować barda, który prowadzi podwójną grę za plecami żony o to, by uratować jej duszę. Z drugiej, rzeczona małżonka wcale takiego ratunku nie chce i ważniejsza jest dla niej zemsta na swoim stwórcy. Ciekawie też ogląda się parę w fantasy, w której to przedstawicielka płci żeńskiej jest silniejsza i impulsywniejsza od swojego partnera. Wszystko to odbywa się jednak kosztem pozostałych wątków i światotwórstwa. Nawet mój ulubieniec, Pięciorożec, nie gra tym razem żadnej ciekawej roli.

To nie jest tak, że zabrakło tu kreatywności. Spurrier w dalszym ciągu był w stanie zaskoczyć mnie niektórymi wątkami (m.in. zagadką Pana Istnienia z miasta-olbrzyma). Końcówka tomu stawia bohaterów w bardzo ciekawym miejscu. Problem stanowi to, że wcześniej czytelnik miał do czynienia z postmodernistycznym fantasy – a teraz ostał się z tego ino tylko ostatni człon.

Więc chodź, pomaluj mój postapo świat

Co pozostaje niezmienne, to kreska urugwajskiego artysty Matiasa Bergera – ta jest w dalszym ciągu znakomita. Kadry są dynamiczne i pełne ekspresji. Pochwalić też muszę kreatywność w wypełnianiu świata. Jednorożec z pięcioma rogami to pikuś przy wierzchowcu Selki, który jest pawianem z wózkiem zamiast tylnych łap – a równie nieskrępowanej fantazji jest tutaj więcej. Ponownie zachwycają kolory od Michaela Doiga. Artysta wykonał tak znakomitą robotę, że jego nazwisko powinno widnieć na okładce, zaraz obok Spurriera i Bergary. Nowe rejony pozwoliły koloryście na poszerzenie palety. Kadry skąpane są w pastelowych barwach, które pomimo swojego ciepła idealnie współgrają z brutalnością świata przedstawionego. Obaj artyści odpowiedzialni za warstwę graficzną stanowią świetny duet, dlatego mam nadzieję, że przyjdzie im współpracować także przy innych projektach.

Coraz bliżej końca

Simon Spurrier zaplanował Codę na trzy części. Pierwsza była zachwycająca. Druga niestety już tak znakomita nie jest – to w dalszym ciągu fantasy na zadowalającym poziomie, lecz niestety bardziej sztampowe. Gdyby cykl był dłuższy, pewnie moje oczekiwania byłyby mniej zawiedzione. Został już tylko jeden tom, choć ten świat zasługuje na więcej. Oby coda Cody (hehe.) ponownie wzbudziła mój zachwyt.

Nasza ocena: 7,7/10

Po pierwszym tomie byłem skłonny stawiać Codę na piedestale współczesnych komiksów fantasy. Po przeczytaniu drugiej części nie jestem już tego tak pewien. Mimo to spadek następuje ze „znakomitości” do „przyzwoitości”, więc dalej jest dobrze.

Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 7/10
Exit mobile version