Jako zapalony fan twórczości Brandona Sandersona, wyczekiwałem momentu, kiedy autor zawita do naszego kraju. Jak tylko gruchnęła wieść o przyjeździe mistrza do Polski, wiedziałem, że muszę pojawić się na spotkaniu z nim. Traf chciał, że poza Warszawą miał odwiedzić także i Kraków. Nie mogłem tego przepuścić. Zmęczony po zajęciach, załadowałem plecak książkami i co prędzej udałem się do Bonarki na wyczekiwane spotkanie, z którego relację wam teraz przedstawię.
Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to ilość ludzi. Fani ustawiali się w ogonku po autografy mistrza już grubo przed planowaną godziną rozpoczęcia, czyli piątą. Kolejka była tak ogromna, że w pewnym momencie miałem chwilę zawahania odnośnie powodu, dla którego przybyłem do Bonarki. Jednak wszystko to uległo zmianie, ponieważ poznałem gros fajnych ludzi i czas do rozpoczęcia spotkania minął bardzo szybko.
Na początku, przez godzinę, Brandon podpisywał książki, co było o tyle fajne, że zgodnie z pierwszymi zapowiedziami spotkanie miało zacząć się o szóstej. Jednak entuzjastyczne przyjęcie w Warszawie sprawiło, że Wydawnictwo MAG w porozumieniu z autorem zdecydowało się przyspieszyć wydarzenie o godzinę. Oczywiście nie dopchałem się do pisarza w pierwszej turze, mimo iż stałem dość blisko podium, na którym rozdawał swoje autografy.
Po pierwszej turze podpisywania nadszedł czas na wyczekiwane Q&A. Na wstępie trzy pytania zadał prowadzący. Tyczyły się one głównie prac nad Białym Piaskiem i projektów niekoniecznie książkowych, czyli ekranizacji oraz egranizacji powieści pisarza. Po dość ogólnych odpowiedziach nadszedł czas na oddanie pałeczki publiczności. Pytania były różne. Jedno dotyczyło muzyki, jakiej Sanderson słucha, tworząc, a inne o kwestie powiązane z Cosmere. Największe salwy śmiechu wzbudziło pytanie odnośnie wpływu duraluminium na Hoida. Brzmiało ono: „Czy jeśli Hoid spali duraluminium, to coś się stanie?”. Z racji braku sprecyzowania odpowiedź brzmiała: „Tak”.
Dowiedzieliśmy się także o tym, że autor napisał jedną ze scen do nadchodzącego Dawcy Przysięgi w pokoju w jego hotelu w Krakowie oraz że planuje stworzenie książek osadzonych na Scadrialu w epoce cyberpunku i na Trenie, ale nie wie, czy dożyje, by to zrobić. Ogólnie Brandon wykazał się ogromnym dystansem do samego siebie, czego przykładem było pytanie o Legion. Stwierdził, że aspekty głównego bohatera bardzo przypominają głosy, które sam słyszy, tworząc. Poznaliśmy także rozkład dnia Sandersona oraz jego ulubione książki, wśród których wymienił twórczość ś.p. Terry’ego Pratchetta oraz ukończone przez niego Koło Czasu Roberta Jordana. Ostatecznie Q&A wypadło bardzo dobrze, mimo iż czas nań przeznaczony wynosił jakieś 35-40 minut.
Następnie nadszedł czas na drugą turę podpisywania książek. Tutaj też się działo. Jedna z uczestniczek wręczyła autorowi ciasto, a konkretnie szarlotkę, ponieważ w Warszawie powiedział, że uwielbia szarlotkę z kruszonką. No i nareszcie nadeszła chwila, na którą czekałem. Stanąłem twarzą w twarz z moim ulubionym autorem (nie licząc Tolkiena, ale z nim raczej się spotkam dopiero po tamtej stronie). Jako że jestem dumnym członkiem fandomu, zamiast imienia do dedykacji podałem swój pseudonim: Nerumawa.
Brandon napisał mi dedykację oraz podpisał pozostałe książki, których w sumie miałem siedem, co nie było rekordem, ponieważ jakiś zapaleniec przywlókł wszystkie wydane w Polsce pozycje. Rzecz jasna nie omieszkałem zrobić sobie z Sandersonem zdjęcia. Taką pamiątkę to będę wnukom pokazywał.
Muszę wspomnieć, że oprócz pisarza na spotkaniu była obecna tłumaczka jego twórczości, czyli Anna Studniarek, której należą się podziękowania za wspaniałą pracę, jaką wykonuje.
Ogółem spotkanie oceniam jako naprawdę bardzo udane. Jako fan twórczości Sandersona czuję się ukontentowany. Brakuje mi słów. Jak nigdy, brakuje mi słów.