Site icon Ostatnia Tawerna

Solowy „Among Us” w pętli czasowej – recenzja gry „Gnosia”

Jesteś w kosmosie. Ludzie zaczynają umierać. Ktoś ponosi winę… i nie jest tym, za kogo się podaje. Ale kto? Każdy w załodze ma swoje cele i każdy może być podejrzany – nawet ty. Decyzje trzeba podejmować wspólnie, a czas ucieka…

Stara jak świat formuła imprezowej gry w „mafię” przeżywa ostatnio swoisty renesans w formie cyfrowej. O sympatycznej produkcji studia InnerSloth, Among Us, słyszał już chyba każdy (głównie za sprawą darmowej wersji mobilnej), ale to nie wszystko, co rynek gier wideo ma w tej kategorii do zaoferowania. Jeśli macie ochotę pobawić się w detektywa – albo podstępnego manipulanta jako „ten zły” – ale nie uśmiecha Wam się granie po sieci z prawdziwymi ludźmi… czas odpalić Gnosię!

Koń jaki jest, każdy widzi

Podstawowe zasady rozgrywki są dokładnie takie, jak można by się spodziewać, jeśli załapaliście którąkolwiek z analogii w poprzednim akapicie. Mamy grupę graczy odizolowanych od reszty świata i tymczasowo skazanych na wzajemne towarzystwo. Część z nich jest zdrajcami pragnącymi zamordować pozostałych. Każdej nocy pada jeden trup, a każdego dnia odbywa się demokratyczne głosowanie mające wytypować winnych i wyeliminować zagrożenie z ich strony – w tym wypadku poprzez przymusową hibernację w kriokapsule. Załoga wygrywa, gdy zamrozi wszystkich zdrajców – zdrajcy wygrywają, gdy ich liczebność zrówna się z liczebnością zwykłych załogantów.

Przede wszystkim chodzi więc o to, by nie zostać „wygłosowanym” z rozgrywki, ponieważ to oznacza naszą przegraną niezależnie od tego, jaki mieliśmy ostateczny cel. Oprócz tego postaci po stronie ludzi muszą przeżyć dość długo, by prawidłowo wskazać zabójców, z kolei stronnikom Gnosii pozostaje udawać niewiniątka do czasu, gdy większość załogi padnie ofiarą nocnych mordów lub trafi do lodówki w drodze nieprzemyślanych głosowań.

Reguły gry i podstawowe taktyki sprzyjające osiąganiu zwycięstwa nietrudno załapać, więc tytuł ma raczej niski próg wejścia i sprawia frajdę już od samego początku. Mimo to jednak opanowanie wszystkich mechanik i zależności wymaga czasu (i przynajmniej kilkunastu ukończonych cykli), a ponadto Gnosia umiejętnie dawkuje odbiorcy zawartość, zachowując bardziej złożone sztuczki, role i fragmenty lore dla późniejszych etapów.

Dwie drużyny, wiele ról

Chociaż zdążyłem Wam już zarysować rozgrywkę jako starcie dwóch zespołów o sprzecznych celach, jest to pewne uproszczenie. Wraz z przechodzeniem kolejnych cykli będziemy otrzymywać dostęp do nowych „ról”, jakie mogą przypadać naszym postaciom. Po stronie ludzi, oprócz zwykłych załogantów znaleźć się mogą Inżynierowie, Wartownicy, Medycy oraz Anioły Stróże, z kolei wśród zdrajców, oprócz morderców opętanych przez Gnosię, znajdą się także siejący zamęt Wyznawcy. Na tym też zresztą nie koniec: pomiędzy zwaśnionymi obozami zaplątać się może również niesprzyjający nikomu Bug, którego jedynym celem jest pozostanie w grze do końca cyklu. Jeśli mu się to uda, wszyscy pozostali automatycznie przegrywają.

Po osiągnięciu odpowiedniego punktu w fabule poszczególne role można włączać i wyłączać dla następnego cyklu wedle uznania, co pozwala na komponowanie wielu różnych wariantów rozgrywki i ułatwianie bądź utrudnianie życia jednej ze stron konfliktu. Obecność nietypowych załogantów przeważnie działa na korzyść ludzi – Inżynier może każdej nocy przeskanować jedną osobę i ze stuprocentową trafnością określić, czy jest ona Gnosią, czy też nie. Medyk ma możliwość analogicznego przeanalizowania ostatniej postaci zamrożonej w wyniku głosowania. Anioł Stróż każdej nocy zapewnia bezpieczeństwo przed atakiem Gnosii wybranemu graczowi, a dwójka Wartowników pozostaje poza kręgiem podejrzeń o sprzyjanie zdrajcom. Gnosię natomiast mogą wspomagać Wyznawcy, którzy to mimo bycia ludźmi będą siać dezinformację, wspierać morderców w głosowaniach, a w ostateczności celowo udawać Gnosię, by skłonić Inżyniera lub Medyka do sprawdzenia ich, a potem wykorzystać „niesłuszne” oskarżenia do pogrążenia kogoś z „dobrych”.

Jedne z ról są bardziej udane, inne mniej, ale na plus zaliczam z pewnością to, że w każdą z nich może się wcielić sam gracz, oraz fakt, że możemy je dowolnie komponować w kolejnych rozgrywkach, nie będąc skazanymi na obecność wszystkich jednocześnie, co zwykle wprowadza niepotrzebny chaos. Odkrycie i odblokowanie całego repertuaru także zajmuje nieco czasu, co niewątpliwie pomaga utrzymać zainteresowanie grającego podczas kolejnych podejść.

Mechaniczne bolączki samotności

Jak już zdążyłem napomknąć, Gnosia realizuje schemat imprezowej gry w „mafię”, bez udziału osób trzecich, co z definicji stwarzać musi pewne problemy. Jak właściwie zabawa oparta o interakcje międzyludzkie, takie jak blefy, kłamstwa i sojusze, ma działać przy udziale jednego tylko człowieka? Celem zasymulowania realiów dyskusji pomiędzy różnymi od siebie osobami o niekoniecznie zbieżnych celach, twórcy obdarzyli wszystkie postaci własną historią i osobowością, a także opisali je szeregiem statystyk rodem z gier RPG (to ostatnie tyczy się również awatara gracza).

Znajdziemy tu Charyzmę, Intuicję, Logikę, Urok osobisty, Występy oraz Skrytość. Każda z nich jest dokładnie objaśniona w menu i pozwala nam nie tylko rozwijać naszą postać w takim kierunku, jaki odpowiada naszemu stylowi gry, ale także podejrzeć mocne i słabe strony bohaterów niezależnych, co możemy spróbować wykorzystać. Dla przykładu, postać o wysokiej Intuicji, lecz niskiej Charyzmie łatwo przyłapie innych na kłamstwie, ale będzie mieć problemy z przekonaniem reszty co do prawdziwości swoich odkryć. Podobnie też ktoś o znacznym współczynniku Logiki bez trudu zaobserwuje i wytknie sprzeczności w zachowaniach i deklaracjach innych załogantów, lecz może nie zdążyć zrobić z tego użytku, jeśli zabraknie mu Skrytości i Uroku osobistego, które to, odpowiednio, zmniejszają prawdopodobieństwo zostania celem ataku Gnosii bądź podejrzeń uczestników głosowania.

Z jednej strony jest to całkiem sensownie wykorzystany element zaczerpnięty z RPG, który logicznie porządkuje możliwości wszystkich bohaterów, a także daje nam poczucie postępu, ilekroć zdobywamy poziomy i rozdzielamy kolejne punkty pomiędzy cechami. Z drugiej niestety stanowi to grubą kreskę oddzielającą gracza od jego awatara – nawet jeśli sami wyłapiemy sprzeczności w czyichś zachowaniach lub argumentacji, możemy nie być w stanie w żaden sposób tego wytknąć, bo naszej postaci brakuje Logiki lub Intuicji. Na wcześniejszych etapach gry potrafi to mocno irytować, gdyż repertuar naszych manewrów jest ograniczony i nierzadko po prostu nie mamy środków do wygrania dyskusji, nawet jeżeli już odgadliśmy, kto jest Gnosią.

Nieoczekiwany gość specjalny – fabuła!

Uruchamiając Gnosię po raz pierwszy spodziewałem się, że jej fabuła będzie mocno pretekstowa, tak jak ma to miejsce we wspomnianym już wielokrotnie Among Us. Ot, jesteśmy w kosmosie, wśród nas są ukryci mordercy, walczymy o przeżycie – koniec, kropka. Jakież było moje zdziwienie, gdy zrozumiałem, iż ten tytuł idzie w zupełnie innym kierunku i z czasem do odpalania kolejnych rozgrywek bardziej zachęcać mnie będzie ciekawość świata przedstawionego i chęć poznawania historii bohaterów niż sam gameplay.

Całość bowiem nie tylko posiada oprawę graficzną powieści wizualnej, ale też do pewnego stopnia po prostu nią jest. Dziwacznie skonstruowaną, ale jednak. Mimo że każda rozgrywka stanowi jedną „pętlę”, po zakończeniu której czas wydaje się cofać, a wszystkie zdarzenia rozgrywać od nowa w nieco innej konfiguracji, nie jest to reset absolutny. Jako gracz pamiętamy przecież poprzednie rundy – i prędko okaże się, że niektórzy bohaterowie niezależni również. W dodatku tkwią oni w tym osobliwym „dniu świstaka” dłużej od nas i dzięki temu wiedzą o sytuacji więcej.

Chociaż w każdej pętli wszyscy nieubłaganie odgrywają ten sam teatrzyk skrytobójstw i wzajemnych oskarżeń, część z załogantów – z naszą pomocą – próbuje znaleźć odpowiedzi na wiele ważnych pytań. Czym właściwie jest Gnosia i czego chce? Co dokładnie dzieje się z osobami opanowanymi przez nią, a także z tymi, których „opętani” zabijają? Dlaczego zdarzenia toczą się w pętlach i czy da się to przerwać? Jakim cudem linie czasowe poszczególnych bohaterów wydają się nie przebiegać w tym samym kierunku?

Te i wiele innych kwestii będziemy musieli mozolnie rozwikływać wraz z postępem fabuły, która dozuje nam informacje z pomocą w dużej mierze losowych eventów, powoli wypełniających luki w naszym rozumieniu sytuacji. Nawet tak prozaiczne rzeczy, jak aktualne położenie statku, na którym jesteśmy uwięzieni czy przeszłość i intencje naszych współpasażerów będziemy musieli poznawać w ten sposób. I, o dziwo, to właśnie jest w Gnosii najbardziej wciągające i satysfakcjonujące.

Nie symulator, a powieść wizualna

Podsumowując, choć Gnosia czerpie podstawowe zasady rozgrywki z tego samego źródła, co Among Us, jej mocne strony leżą zupełnie gdzie indziej. Wbrew pozorom nie jest to „symulator kłócenia się”, próbujący wiernie imitować autentyczne międzyludzkie interakcje. I dobrze, bo to zapewne byłoby niemożliwe. Mechaniki związane z prowadzeniem dyskusji są jasno określone i stosunkowo proste, lecz niestety stawiają przed graczem pewne dość oczywiste ograniczenia.

Chociaż samo wygrywanie słownych potyczek w każdej z pętli potrafi przez jakiś czas bawić, cała głębia i potencjał tego tytułu leżą w fabule i kreacji postaci niezależnych. Szczegóły ich dotyczące odkrywają się przed nami powoli, ale zdobycie każdego kolejnego elementu układanki zapewnia sporą satysfakcję i po prostu wciąga. Zarówno całość historii, jak i świat przedstawiony zaliczyłbym do tych bardziej oryginalnych i zdecydowanie bardziej złożonych, niż spodziewałbym się po grze tego rodzaju.

Nasza ocena: 8,2/10

Atrakcyjna oprawa graficzna i wciągający gameplay zbliżony do jednoosobowego Among Us to ledwie wierzchołek góry lodowej. W Gnosię, o dziwo, gra się dla fabuły!

Grafika: 9/10
Udźwiękowienie: 7/10
Fabuła: 9/10
Grywalność: 8/10
Exit mobile version