Zawsze z ciekawością spoglądam na książki debiutantów. Nie wiem, czego się spodziewać – to jest piękne i przerażające jednocześnie. Czy nie zmarnuję czasu? A może to będzie najbardziej pozytywne zaskoczenie, jakie można sobie wyobrazić? Tym razem skupiłam się na opasłym tomie (ponad 400 stron) autorstwa wschodzącej gwiazdy Wojciecha Kaczmary pt. Portal Smoka. Jakie wrażenia?
Wizualnie
W niniejszym przypadku nie oceniam książki po okładce, bo nie mam jej w rękach. W zamian dostałam plik do przeczytania na ekranie komputera. Skupiłam się więc na technicznej ocenie tekstu. Nie dostrzegłam wielu błędów, korekta jest na niezłym poziomie, co w dobie self-publishingu nieczęsto się zdarza. Gdzie ma być kropka, jest kropka, między innymi dzięki temu książkę dobrze się czyta. Każdy z rozdziałów jest poprzedzony „cytatem”, który wprowadza czytelnika w klimat. Biało-czarna okładka ze smokiem wychodzącym z portalu jest dosyć ciekawa, choć według mnie nie do końca oddaje bogactwo wątków i postaci występujących w książce. Muszę wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie. Nigdy nie czytałam książki, która miałaby pięć i pół strony legendy. Niesamowite!
„We wszechświecie nie istnieje sprawiedliwość…”, czyli początek
Anna, młoda adeptka sztuk magicznych z mało ważnej planety Denurban, zostaje wysłana w odpowiedzialną misję znalezienia dobrego smoka, który mógłby pomóc mieszkańcom. Chociaż nie ma doświadczenia, zrobi, co może, żeby wypełnić swój obowiązek. W całkiem innym miejscu, w odległej galaktyce mieszka sobie zwykły, przeciętny Marek, Ziemianin, który nie ma żadnych szczególnych talentów i nie wie, co chce robić w życiu. Co mają wspólnego te dwie, jakże różne postacie? Tak, dobrze się domyślacie, ale to zaledwie początek tej bogatej w postacie powieści. Oboje trafią w sam środek walk toczonych przez potężne siły.
Nie tylko „dwóch mężczyzn i dziewczyna”
Powieść koncentruje się na początku na próbach znalezienia smoka i sprowadzenia go na Denurban, jednak potem uczestniczymy w szalonej podróży wraz z Anną, Markiem, kapłanem Arnufem i innymi. Akcja pędzi jak kolejka górska po spiralnych torach, napotykamy tak wielu bohaterów, że zaczyna nam się kręcić w głowie. Okazuje się, że Ziemianin ma moce, o które nikt go nie podejrzewał, a nasi bohaterowie wpadają prosto w wojnę między Imperium, Sprzymierzonymi a Trójcą, bynajmniej nie świętą. Co z tego wyniknie? Wiele rzeczy i warto uważnie śledzić akcję. Autor ma dużo ciekawych pomysłów, książkę czyta się dość dobrze i z zainteresowaniem, mimo że ma solidną grubość. Widać, że historia jest przemyślana i nieźle prowadzona. Autor stworzył swój własny świat, w którym chce się być. Co więcej, wygląda na to, że to dopiero początek. Zakończenie sugeruje, że będzie dalej tworzył powieści w tym uniwersum. Zresztą byłoby to marnotrawstwo tak pieczołowicie stworzonego, skomplikowanego świata.
„Pytanie, czy to wystarczy, aby przekonać smoka”, czyli kropelka jadu bestii
Niektóre zdania są według mnie trochę toporne i przydałoby się nieco mniej opisywania, a więcej pokazywania. Zamiast „[…]Markowi nie pozostało nic innego, jak zaakceptować tak przedstawioną rzeczywistość” warto byłoby sprawić, żeby czytelnik sam się domyślił, co czuje Marek, na podstawie tego, co robi, jaką ma minę, co mówi itp. Chciałabym przeczytać także bardziej pogłębioną psychologię postaci, bo tak naprawdę mało wiemy o Annie, Arnufie i innych bohaterach. Ziemianin jest najlepiej opisany; jasne, że po to, byśmy mogli się z nim utożsamić. Jednak byłoby fajnie kogoś bardziej polubić albo zainteresować się nim, by móc mu kibicować przez całą książkę. W powieści występuje kilka głównych sił, które walczą między sobą, ale są one także dość bezosobowe (chyba że to zamierzone działanie, by potem kolejno odkrywać karty).
Opisy licznych dyskusji i ustalania taktyki przypominają mi nieco książki historyczne, jednak w ten sposób zatraca się przygodowość akcji. Przyznam też, że w pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie od wyjaśnień, co jak działa na tej czy innej planecie i dlaczego. Cóż, autor ma ścisły umysł i to widać. Ja przyjmuję wszystkie jego tezy na wiarę. Muszę dodać jeszcze jedno pytanie, bo zawisło nade mną jak smok nad nieposłusznym magiem. Skąd wzięło się hasło „kanapki z indykiem”? Czyżby na innych planetach poza Ziemią też jadano coś takiego jak chleb i czy żyją tam indyki?
„Delikatne to to nie jest – podsumował chłopak, pocierając ramię”, czyli podsumowanie
Autor nie ma problemu z wypełnieniem stron słowami, to gruba książka. Jednak nie nudzi czytelnika, wciąż coś się dzieje. Należą mu się brawa za przedstawienie prostymi słowami czasem trudnych procesów, jakie zachodzą na Ziemi, np. datowania wydarzeń z odległej historii, technologii itp. Ciekawe jest założenie, że nasza planeta podlega cyklom, w których panuje na niej magia lub znika (podobnie jak na wielu innych).
We wszechświecie, jak się okazuje, ścierają się różne siły, m.in. Trójca, Sprzymierzeni oraz Imperium. Mnogość światów i postaci, mechanizmów działania – to wszystko jest ciekawe i tchnie świeżością. Widać, że autor poświęcił wiele czasu na przemyślenia, ułożenie przebiegu zdarzeń, wymyślenie cytatów. Napisanie tej powieści wymagało z pewnością wiele wysiłku.
Ponieważ wiele postaci, imion, zachowań jest podobnych do tego, co dzieje się na Ziemi, może się wydawać, że tak naprawdę książka traktuje o ziemskich porządkach, tylko w zawoalowany sposób. Zderzenie postaci z różnych planet, ich zachowań, problemy z porozumieniem się z powodu różnic światopoglądowych – to ni mniej, ni więcej takie same problemy, jak mają ludzie, mimo że na pozór wszyscy mamy wspólnych przodków.
Kibicuję autorowi, bo ta książka brzmi (a czytałam ją przez wiele godzin) dobrze i stanowi obietnicę jeszcze lepszych powieści z tego uniwersum.
- Wszystkie cytaty pochodzą z omawianej książki.
Nasza ocena: 7/10
Polak zawsze sobie poradzi, nawet jeśli wyląduje w czarnej dziurze, która prowadzi nie wiadomo gdzie. Ta myśl towarzyszyła mi w trakcie lektury. Przeczytajcie, trzeba wspierać swoich.Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 6/10
Styl: 7/10
Korekta i redakcja: 8/10