Site icon Ostatnia Tawerna

Śledztwo prowadzi detektyw Logan – recenzja komiksu „Wolverine”, t. 1

Czy słynny antybohater Marvela pasowałby do kryminału? Okazuje się, że tak. Tyle że nie będzie Sherlockiem czy porucznikiem Columbo, a bardziej komiksowym odpowiednikiem Brudnego Harry’ego!

Drżyjcie, przestępcy!

Tom pierwszy komiksu Wolverine można podzielić na trzy historie, które – poza głównym bohaterem – łączą także takie postaci jak Nightcrawler i agentka Cassie Lathrop. Zaczynamy od opowieści, w której młoda dziewczyna i sąsiadka Logana prosi go o wymierzenie sprawiedliwości wobec dybiących na nią zbirów. Bohater bierze sprawę do serca i rozpoczyna własne śledztwo, które najpierw prowadzi go do handlarzy nielegalną bronią, a następnie do skorumpowanych policjantów i mężczyzny przetrzymującego i wykorzystującego młode kobiety. Logan na tym nie poprzestaje. Na jaw wychodzą kolejne sprawy, a trop prowadzi do drugiej historii i granicy z Meksykiem, gdzie szmuglowani są ludzie. Przy okazji przemycane są także narkotyki. Na jedno i drugie Rosomak nie zamierza pozwolić. Na koniec trafiamy także na sprawę, w którą zamieszany jest jeden z największych wrogów Wolverine’a, czyli Victor Creed, znany także jako Szablozębny. Na zlecenie pewnej tajemniczej agencji poluje on na zdziczałą mutantkę kryjącą się w lasach niedaleko Vancouver. Jak się okazuje, jest ona związana z przeszłością Rosomaka i projektem Weapon X.

Kryminalne zagadki Logana

Autorem scenariusza do komiksu Wolverine jest Greg Rucka, kilkukrotny zdobywca Nagrody Eisnera i twórca m.in. przygód Batmana, Supermana, Daredevila czy Czarnej Wdowy. Już na wstępie mogę powiedzieć, że czytanie jego dzieła to czysta przyjemność. Jest niezwykle emocjonująco, tajemniczo i wciągająco. Wstawienie Logana do swego rodzaju kryminału to znakomity pomysł. Ma on okazję wykorzystać swoje zmysły, aby stać się niezwykłym detektywem. Początkowo nie musi nawet specjalnie korzystać ze swoich pazurów. Wystarczają charakter, inteligencja i nadludzki węch. Warto także dodać, że scenarzysta postanowił pokazać świat, w którym mutanci nie są zbyt dobrze znani. Ludziom trudno zrozumieć szybką regenerację bohatera, a kiedy już pokaże swoje pazurki, wielu myśli, iż trzyma on po prostu w rękach noże. Akcja komiksu rozkręca się także dość wolno, a przez to świetnie buduje napięcie. Rosomak przesłuchuje kolejnych świadków, odwiedza różne miejsca i zbiera dowody. Wreszcie jednak robi to, w czym jest najlepszy. Kiedy już wie, jak okropnych czynów dopuszczają się poszczególni zbrodniarze, wpada w szał i tnie na lewo i prawo, zostawiając za sobą ścieżkę usłaną trupami. Bo trzeba przyznać, że choć starcia są pokazane w sposób spektakularny, to nasz bohater radzi sobie w nich świetnie i nie ma większego problemu z pokonaniem wrogów. Kłopoty sprawia mu jedynie nie kto inny, jak Victor Creed. Można pomyśleć, że to źle dla fabuły, gdy główny bohater nie wpada w jakieś większe kłopoty, ale nie w tym przypadku. Po pierwsze – Logan musi sporo się napocić, aby w ogóle dotrzeć do łotrów. Po drugie – przedstawiono ich w taki sposób, że po prostu chcemy, aby im „nakopał”, i to jak najszybciej. Po trzecie – to jest Wolverine, on tak działa, a fani za to właśnie go uwielbiają.

Logan, jakiego znamy?

Rysunki, które możemy obejrzeć w albumie Wolverine, to dzieła duetu Darick Robertson i Leandro Fernandez. Na wyróżnienie zasługuje tu przede wszystkim pierwszy ze wspomnianych panów. To właśnie jego prace wprowadzają nas do przygody i od razu nadają jej odpowiedni klimat. Momentami poczuć się tu można niczym w filmie noir. Ponadto dba on o każdy szczegół tła czy wyglądu postaci. Widoczne są nawet jeżące się włosy na skórze Logana, kiedy ten wpada w szał, a jednocześnie można dostrzec, jakie lektury lubi czytać nasz bohater (zdradzę, że do jego ulubionych autorów najwyraźniej należą Thoreau i Poe). Niesamowity jest także szalony sen Rosomaka. Gdy go zobaczycie, od razu pomyślicie sobie „hej, mi też się zdarzają takie dziwne sny”. Oczywiście umiejętnie udaje mu się także uchwycić wewnętrzne zmagania Wolverine’a, ale znakomicie radzi sobie również podczas prowadzonych przez niego walk ze zwykłymi wrogami. Jest jeszcze jedna rzecz, którą trzeba tu podkreślić. Każdy fan słynnego mutanta doskonale wie, że jest on niski (ma około 160 cm wzrostu). I choć mamy tego świadomość, to w komiksach rzadko się to pokazuje, o filmach nawet nie wspominając (choć nadal uwielbiam Hugh Jackmana jako Wolverine’a). Tymczasem Robertson nie waha się i przedstawia nam go jako muskularnego knypka. I trzeba przyznać, że działa to jak najbardziej na korzyść zeszytu.

Drugi z rysowników niestety nie wypada już tak dobrze. Być może jest to wina jego kolegi po fachu. Czytelnikowi od razu rzuci się w oczy zdecydowanie mniejsza liczba detali na kadrach i znaczne wygładzenie postaci. Momentami stosowana przez niego kreska jest też mniej wyraźna. Sam Wolverine staje się też nieco wyższy, czyli taki, jak u wielu innych komiksiarzy. Wszystko nie psuje jakoś specjalnie odbioru, jednak czujemy ulgę, kiedy po kilkunastu stronach możemy wrócić do prac Robertsona.

Jest co czytać!

Za wydanie pierwszego tomu Wolverine’a w Polsce odpowiada Mucha Comics. Pierwotnie natomiast zeszyty były publikowane przez Marvel od 2003 roku. Pomimo tych paru lat różnicy nie zestarzały się one w żaden sposób i możemy się cieszyć, że wreszcie trafiły do naszego kraju. A do naszych rąk trafia album w twardej oprawie, do czego Mucha zdążyła nas już przyzwyczaić. Za tłumaczenie odpowiada tu Marek Starosta i pewnością żadnych błędów tu nie znajdziemy. Dziwić może jedynie, że dwie strony, w których bohaterowie rozmawiają wyłącznie po hiszpańsku, nie doczekały się przekładu na nasz język. Wprawdzie możemy się sami domyśleć, o czym rozmawiają postaci, ale nadal jest to zabieg bardzo nietypowy i przy okazji niekonsekwentny. Zdarzają się bowiem wcześniej i później inne rozmówki w tym języku, a te już z kolei przeczytać możemy po polsku. Warto natomiast docenić, że nie starano się jakoś specjalnie dzielić albumów i zebrano ich tu aż 19! Trochę więc zajmie nam zapoznanie się z całością, a będzie to czas z pewnością miło spędzony. Ponadto w zeszycie zamieszczono okładki z oryginalnych zeszytów. Na końcu znajdziemy także szkice Wolverine’a wykonane przez Robertsona, Fernandeza a także Esada Rebica. Jest to z pewnością świetny dodatek dla osób, które same zajmują się rysowaniem i chciałyby samodzielnie stworzyć portret Rosomaka.

Oby tak dalej!

Wolverine to komiks wart naszej uwagi. Logan zostaje wrzucony w nieco inny klimat niż zwykle, a jednocześnie jest w swoim żywiole i robi to, do czego nas przyzwyczaił. Mamy tu intrygi, tajemnice i dużo akcji. Są momenty typowo detektywistyczne, a także te pełne rozwałki i rozlewu krwi. Nie ma wiec czasu na nudę. To wszystko dzięki temu, że autor zbudował świetny klimat, a rysownicy uchwycili to, co chcieli nam pokazać. Fani powinni być zachwyceni. Pozostaje nam tylko czekać na drugi tom. Pierwszy kończy się bowiem niezłym cliffhangerem i rozbudza nasze oczekiwania na więcej!



Nasza ocena: 9/10

Kochacie kryminały? Wolicie sensację? Lubicie superbohaterów? Wolverine to Wasz idol? Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedzieliście twierdząco, to koniecznie sięgnijcie po Wolverine’a!

Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 10/10
Oprawa graficzna: 8/10
Wydanie: 9,5/10
Exit mobile version