Site icon Ostatnia Tawerna

Słaby, ale potrzebny – recenzja komiksu „Flash. Najszybszy człowiek na świecie”

Egmont postawił na naprawdę ciekawą pozycję. Przed różnymi filmami czy grami na podstawie komiksowych uniwersów często pojawiają się prequele w postaci historii obrazkowych. Często są to także zbiorowe tomy fabularnych komiksów stanowiących inspirację dla nowego tekstu kultury. W USA, które są ich rodzimym rynkiem wydawniczym, tego typów produktów nigdy nie brakuje, jednak u nas tak. Pamiętam, że bardzo chciałem przeczytać na przykład wprowadzenie do Wonder Woman 84, ale niestety w Polsce nie było ono dostępne. Tym razem jednak sytuacja się odwróciła. I to o 180 stopni.

Nieudolne początki

Flash to, obok Ant-Mana, jeden z moich ulubionych bohaterów. Obydwie postacie odpowiedzialne są za zmiany w liniach temporalnych, z tym że działania Barry’ego Allena są związane z bieganiem i czystą fizyką i hipotetycznie mogą się wydarzyć w realnym świecie.W komiksach z człowiekiem-mrówką raczej nie uświadczymy choćby próby eksplanacji naukowej. W oficjalnym wprowadzeniu do filmu szkarłatny speedster dopiero się uczy, jak to jest być superbohaterem, i pod czujnym okiem Bruce’a Wayne’a, niczym Peter Parker z Tonym Starkiem, próbuje odkryć dar, jaki otrzymał od losu. Każdy z trzech epizodów zaprezentowanych w komiksie odnosi się do innej zdolności Flasha, którą próbuje on opanować, aż w końcu ratuje Central City i staje się ulubieńcem wszystkich mieszkańców. Ponadto miejscami mamy mocno wzruszające chwile między Allenem seniorem i jego synem Barrym, które jak w opowieści o najszybszym człowieku na świecie trwają tylko chwilę. Istny rollercoaster fabularny.

Uważam, że komiks ten naprawdę dobrze ukazuje to, co wydarzyło się po Lidze Sprawiedliwości. Dodatkowo znajdziemy wiele odniesień do tego, co zostało ukazane w trailerze – jak choćby legendarny strój ukryty w pierścieniu. Podejrzewam, że twórcy filmu pominą jego genezę, na rzecz historii ukazanej w komiksie.

Transmedialny produkt

Problem mam natomiast z warstwą wizualną. Każda z trzech historii została narysowana przez inny zespół artystów. Jednakże ich rysunki wyglądają jak obrazki z tanich komiksów katechetycznych lub ilustracje z podręczników, gdzie niestety nie dba się o walory wizualne (choć Biblia w wykonaniu Sergio Cariello to naprawdę istne dzieło sztuki). Linie są zbyt proste, lekkie, a z kolei zarysowana akcja często niespójna graficznie, co wprowadza chaos na kadry. Brak jakiegokolwiek balansu. A już samego siebie przeszedł Jason Howard, który ukazuje mocno kanciaste twarze niczym z wczesnych lat 90. XX wieku. Na szczęście Barry Allen pozostaje w swojej komiksowej wersji podobny do Ezry Millera.

Trzeba jednak twórców pochwalić za trzymanie się bardziej świata filmowego niż komiksowego. Powoli mamy wprowadzanych nowych bohaterów, jak Patty Spivot, a mimo to sam świat wciąż pozostaje mało znany (do tej pory na przestrzeni 10 lat wydano tylko trzynaście filmów). W recenzowanym komiksie Barry musi zmierzyć się z trzema członkami tzw. nowych łotrów. Moją uwagę przykuł głównie drugi – Tarpit, który wygląda podobnie do Venoma, choć oryginalnie nigdy go nie prezentowano. Mam nadzieję, że taka mroczna inkarnacja pojawi się na dużym ekranie. Ciekawy zabieg tłumaczeniowy przeprowadzono też z trzecim łotrem, który rzadko pojawiał się w polskich wydaniach. Zachęcam do przeczytania, by się z tym zabiegiem zapoznać.

Przenieśmy się w czasie wraz z Kaczkami

Poprawne wydanie, które naprawdę pozwala poczuć klimat filmowego uniwersum DC i to tuż przed restartem. Jednakże, ciężko oceniać ten komiks bez znajomości filmu i vice versa. Warner Bros. Discovery oraz DC Comics zafundowało fanom ciekawą transmedialną opowieść, która w filmie prawdopodobnie dostanie naprawdę wielkiego uderzenia i okaże się tą, która zdefiniuje obecną erę superbohaterskiego boomu. W końcu Marvel eksploruje multiwersum, ale pamiętajmy, że ten pomysł z aktorami pojawił się na małym ekranie w serialu ze sprinterem.

Na koniec dodam tylko, że na pewno sięgnę po lipcowy tom ukazujący wydarzenia sprzed historii opowiedzianej w Gotham Knights. Jeszcze raz ogromne słowa podziękowania dla Egmontu za to, że w końcu postawił na wydawanie komiksów związanych fabularnie z innymi tekstami kultury. O ile w przypadku Marvela nie są może tak istotne, tak w przypadku DC pozwalają zrozumieć pewne zawiłości, które później poznajemy na ekranie.



Nasza ocena: 7/10

Jeśli jesteście fanami filmów DC lub samych komiksów od Detective Comics – to jest to dla was pozycja obowiązkowa! Jeśli nie, to można sobie odpuścić ten niezbyt rozbudowany tytuł.



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 5,5/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version