Site icon Ostatnia Tawerna

Seriale z dreszczykiem dla dzieci i młodszych nastolatków

Skoro wielu dorosłych tak lubi się bać, to dlaczego by nie postraszyć i dzieci? Oczywiście lęk trzeba odpowiednio dozować i twórcy bajek oraz seriali już od kilkudziesięciu lat stawiają czoła temu, jak mniemam, niełatwemu zadaniu. Dziś przedstawiam wam ich efekty, a że mój okres dzieciństwa przypada przede wszystkim na lata dziewięćdziesiąte, mam przyjemność powspominać tytuły, przy których niegdyś sama drżałam i nadal, mimo upływu lat, mogą bawić kolejne pokolenia.

Scooby Doo (1969-…)

Chyba pierwszy „horror”, jaki widziałam w życiu. Może nie każdy lubi tę bajkę, ale czy znajdzie się ktoś, kto nie zna Scooby’ego? Wszystkie odcinki opierały się na jednym schemacie i szybko zrozumiałam, że pojawiające się w nich potwory przecież nie są prawdziwe, ale jako dziecko i tak się bałam. Fred, Daphne, Velma i Kudłaty (kto wie bez sprawdzania w internecie, jak ma na imię?) wraz z tytułowym gadającym psem, gdzie się nie ruszą, zawsze trafią na jakąś zagadkę, w której biorą udział wszelakiej maści monstra, upiory i duchy. Nie mogąc pozostawić drżących ze strachu ofiar ataków monstrów bez pomocy, starają się odkryć tajemnice. Kudłaty i Scooby Doo tylko jedzą, wpadają na straszydła i uciekają, pozostała trójka szuka potworów (czasem i wspomnianych wyżej towarzyszy) i demaskuje intrygi. Mimo powtarzalności, dla mnie 10/10. Może trochę z sentymentu, a może dlatego, że nadal lubię od czasu do czasu obejrzeć jakiś odcinek.

Opowiastki z krypty (1993-1999)

Zawsze się złościłam: dlaczego tata może oglądać straszne rzeczy, a ja nie? Do pewnej nocy, gdy podkradłam się do drzwi pokoju rodziciela, żeby też pooglądać z ukrycia „straszne rzeczy”, a na ekranie był akurat śmiejący się Strażnik Krypty z serialu dla dorosłych – uwierzcie, trauma na kilka nocy. Ale dla tych ciekawskich dzieciaków powstała alternatywa aktorskich Opowieści z krypty. Główny bohater wprowadzający w historię i podsumowujący ją pozostał ten sam, chociaż oczywiście o znacznie przyjaźniejszym dla młodego oka wyglądzie; nie ujęto mu także poczucia humoru i cynizmu. Same historie natomiast są lekkie, zabawne, niezbyt straszne i moralizatorskie. Każdy odcinek poświęcony był innym bohaterom i historiom, które niosły mniej lub bardziej głębokie i dosłowne przesłania. Przyjemna rozrywka ucząca dzieci nie tylko, żeby na przykład dbały o środowisko, ale i… sarkazmu.

Gęsia skórka (1995-1998)

Mało jest wśród dorastających w latach dziewięćdziesiątych osób nieznających tego aktorskiego serialu straszącego trochę starsze dzieci. Gęsią skórkę oglądało się w wieku, w którym nie zwracało się jeszcze uwagi na kiepski polski dubbing. Któż nie pamięta psa z żółtymi świecącymi oczami z intro? Młodzi i prawdziwi, nie narysowani, aktorzy sprawiali, że można było wczuć się w „akcję” przedstawioną na małym ekranie telewizora. Wilkołaki i wampiry budziły lęk, choć gdy patrzy się na nie dziś, charakteryzacja wzbudza śmiech. Oczywiście były i absurdalne postacie, jak na przykład krwiożercza gąbka (tak, dobrze przeczytaliście). Zazwyczaj każdy odcinek opowiadał odrębną historię, a bohaterowie i straszydła nie powtarzali się. Z wyjątkiem lalki brzuchomówcy Slappy’ego, który stał się atrakcją kilku części. Przynajmniej jego pamiętam najbardziej i do dziś się zastanawiam, czy lęk do tego typu zabawek mam wrodzony, czy wywołał go we mnie omawiany serial.


Chojrak tchórzliwy pies (1999-2002)

Chatka pośrodku pustkowia, nie wiadomo gdzie. Wewnątrz jej mieszkańcy: starsze małżeństwo Eustachy Motyka i Muriel Motyka oraz ich fioletowy pies Chojrak. Od czasu do czasu pojawia się też gadający komputer. Dookoła, nie wiadomo skąd, różne straszydła. Pan domu niczego się nie boi, szuka cały czas sposobu na zarobienie łatwym kosztem dużych pieniędzy, co oczywiście nigdy mu nie wychodzi, i straszy swojego jedynego, biednego zwierzakaoraz obraża go, zazwyczaj krzycząc „głupi pies!”. Pani domu to natomiast ciepła osóbka, babcia, którą wszyscy chcieliby mieć, kochającą Chojraka, ale i co chwilę wpadającą w różne tarapaty, zazwyczaj nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Tytułowy bohater to tchórz, jakich mało, który jako jedyny zdaje się dostrzegać wszystkie straszydła i zagrożenia. A że tylko on je widzi i jest ich świadom, któż inny mógłby ocalić państwa Motyków przed czyhającymi na całą trójkę niebezpieczeństwami? Po latach dochodzę do jednej konkluzji: ten serial był głupi. A i tak się go oglądało.

Czy boisz się ciemności? (1990-1996)

Zestawienie zamyka aktorski serial dla młodszych nastolatków, który, z tego co pamiętam, emitowanonawet nie wieczorem, a w godzinach poobiednich. Choć tematem każdej strasznej opowieści było co innego, łączył je jeden wspólny mianownik: Stowarzyszenie Ciemności. Paru znajomych w wieku nastoletnim raz w tygodniu spotykało się w nocy w lesie przy ognisku, by opowiadać sobie historie z dreszczykiem. Niekiedy nie zasiadali od razu przy ogniu, a serial zaczynał się od krótkich scenek nadających pewnej autentyczności bohaterom – po przekomarzaniach widać było, że rzeczywiście się znają, lubią i dobrze czują w swoim towarzystwie. Gdy jedna osoba brała w dłoń specjalny proszek, który wsypywała w płomienie i wypowiadała stałą formułę: „Przedstawiony z ramienia Stowarzyszenia Ciemności, nazywam tę historię…”, opowieść zaczynała się, przenosząc widza w wymyślony świat. Po jej zakończeniu wracaliśmy do grupki przestraszonych już bohaterów chcących szybko wrócić do domu. W przeciwieństwie do Gęsiej skórki dla młodszej widowni, Czy boisz się ciemności? przyjemnie jest obejrzeć sobie i dzisiaj, tak dla przypomnienia.

Exit mobile version