Czasami po ciężkim i męczącym dniu zamiast walnąć się do łóżka i na zasłużony odpoczynek, mam ochotę wpompować do żył nieco adrenaliny. Ponieważ najbliższa strzelnica nie oferuje możliwości rozniesienia czegoś na strzępy serią z karabinu plazmowego, na podorędziu trzymam zwykle jakiegoś shumpa albo twin stick shootera.
Chociaż fani obu gatunków mogą uznać moje poglądy za krzywdzące, to właśnie tego typu produkcje zawsze kojarzyły mi się z najbardziej odmóżdżającą rozrywką. W końcu ich idea opiera się zazwyczaj na ciągłym wciskaniu spustu i zamienianiu w kupę popiołu niekończących się tabunów wrogów. Po obejrzeniu kilku zwiastunów byłem przekonany, że Cryptark to kolejny tytuł, w którym pierwsze skrzypce gra właśnie przebijanie się przez hordy ginącego w oślepiającej feerii barw i wybuchów kosmicznego ścierwa.
Szybko okazało się jednak, że moje przewidywania nieco minęły się z prawdą. Fakt, na ekranie czasami dzieje się naprawdę dużo, jednak Cryptark na skali „odmóżdżenia” znajduje się bardzo daleko od sztandarowych przedstawicieli gatunku. Gra wymaga bowiem od nas solidnego przygotowania się przed akcją, zaplanowania jej, a później dostosowania strategii do często zmieniającej się sytuacji – nie jest to może poziom znany ze starych odsłon Rainbow Six, ale i tak zmusza do główkowania.
Nasz protagonista to ktoś, kogo nazwalibyśmy pewnie kosmicznym złomiarzem. Razem ze swoją ekipą przemierzamy przestrzeń międzygwiezdną w poszukiwaniu pozostałości statków obcej rasy. Nie muszę chyba dodawać, że penetrowanie reliktów cywilizacji innej niż ludzka jest bardzo dochodowym zajęciem, które często daje nam także dostęp do nomen omen, nieziemskiej technologii.
Problem tkwi w pewnym „drobnym” szczególe. Każdy z odwiedzanych przez graczy statków dysponuje całkiem pokaźnym zestawem narzędzi do samoobrony. Oprócz wszelkiego rodzaju dział i wyrzutni rakiet, natrafimy na różne roboty strażnicze, systemy alarmowe i naprawcze oraz zamknięte drzwi czy osłony, chroniące interesujące nas obszary przed zniszczeniem/ograbieniem.
Po drodze do odkrycia największego skarbu, jakim jest tytułowy Cryptark, zwiedzimy kilka mniejszych lub większych okrętów obcych. Są one generowane losowo, co ma upodabniać tytuł do rasowego dungeon crawlera. Niestety na wyższych poziomach trudności gra „układa” poziomy w taki sposób, że ich pokonanie często przekracza możliwości przeciętnego śmiertelnika, którym z całą pewnością jestem.
Wspomniałem wcześniej o odpowiednim planowaniu każdej akcji. Przed rozpoczęciem grabieży otrzymujemy zwykle szereg informacji o czekających na nas zagrożeniach. Jeśli nam się poszczęści (to znaczy – jeśli na statku nie zamontowano urządzenia zagłuszającego skanery), dostaniemy do dyspozycji dość szczegółową mapę odwiedzanego obszaru. Dodam jeszcze, że opłaca się spieszyć – na wykonanie misji mamy ograniczony czas, a każda minuta spóźnienia zostaje nam odebrana w postaci mniejszej wypłaty.
Aby w pełni móc rozbroić systemy obronne kosmitów, należy zniszczyć główny rdzeń ich statku. Teoretycznie, znając jego położenie, możemy wlecieć (poruszamy się w specjalnym pancerzu, a w samych lokacjach panuje zerowa grawitacja) do odpowiedniego pomieszczenia, obrzucić cel granatami albo zaaplikować mu miniatomówkę i hasta la vista, baby. W praktyce jednak rdzeń zwykle jest chroniony zamkniętymi drzwiami (musimy znaleźć klucz), albo specjalną osłoną, której generator należy zniszczyć. Czasem i to, i to. Bywa też, że rozmontowana osłona po jakimś czasie się regeneruje – wtedy mamy do wyboru albo bardzo (ale to naprawdę bardzo) się spieszyć, albo zlokalizować urządzenie służące do jej naprawy i je zniszczyć. Jakby tego było mało, często natrafiamy na liczne systemy alarmowe, których uruchomienie zwala nam na głowę hordy robotów strażniczych.
Przed każdą misją warto więc przeanalizować potencjalne zagrożenia i wybrać odpowiedni zestaw narzędzi. A tych twórcy przygotowali naprawdę sporo – od kilkunastu rodzajów karabinów maszynowych, przez strzelby i granatniki, po wyrzutnie rakiet, miotacze laserowe, paralizatory, osłony czy bronie do walki w zwarciu. Niestety dobry sprzęt kosztuje, więc jeśli będziemy rozrzutni, to nic nie zarobimy na wykonaniu misji. A zero na koncie oznacza koniec gry.
Oprócz standardowego trybu kampanii, Cryptark oferuje kilka alternatywnych wariantów zabawy. Nie różnią się one jednak zbytnio od siebie – w każdym z nich kluczem do zwycięstwa jest idealna koordynacja na linii oko-ręka, sprawne dążenie do wcześniej obranego celu i bardzo oszczędne gospodarowanie zasobami. Prawdziwy gamechanger to jednak kanapowy co-op – jeśli mamy do dyspozycji dwa pady, możemy odkrywać tajemnice obcych cywilizacji razem ze znajomymi. Dwóch graczy to dwa razy tyle satysfakcji i aż żal się robi, że twórcy nie przewidzieli podobnego rozwiązania „po sieci”.
Stylistycznie gra kojarzy się z klasykami gatunku oraz luźno nawiązuje do pierwszego Obcego – (charakterystyczne projekty statków czy ekrany systemów wyglądające jakby pracowały w DOS-ie). Muzyka nieźle buduje nastrój, jednak nie będziecie jej nucić po zakończonej sesji z Cryptarkiem. Doskonałe są natomiast efekty wystrzałów (zarówno graficzne, jak i dźwiękowe), wyraźnie czuć moc wszystkich pukawek, dzięki czemu prucie do przeciwników daje mnóstwo satysfakcji.
Jedyną poważną wadą omawianego tytułu jest dość nierówny poziom trudności. Parę razy przyszło mi penetrować okręty obcych chronione tak dobrze, że kilka nieudanych prób pokonania systemów zabezpieczających zostawiało mnie z pustym kontem bankowym i zmuszało do zaczynania kampanii od nowa. I nie była to (przynajmniej nie do końca) wina mojej nieudolności, tylko takie rozmieszczenie pomieszczeń oraz wrogów, że praktycznie nie dało się wywiązać z powierzonego mi zadania.
Przyznam się, że Cryptark wziął mnie z zaskoczenia. Spodziewałem się głupawego twin stick shootera, a dostałem… no właśnie – twin stick shootera, ale na pewno nie odmóżdżającego. Gra zarówno na padzie, jak i zestawie klawiatura + mysz sprawia wiele radości i wciąga jak bagno, wywołując syndrom „jeszcze jednej misji”.
Grę kupicie oczywiście na GOG.com!
Nasza ocena: 6,7/10
Twin stick shooter, który oprócz małpiego refleksu wymaga także zmysłu planisty i umiejętności rasowego stratega. Plus za rewelacyjny tryb „kanapowej” kooperacji!Grafika: 7/10
Udźwiękowienie: 7/10
Fabuła: 6/10
Grywalność: 7/10