Site icon Ostatnia Tawerna

Są granice, których nie należy przekraczać – recenzja horroru „Smętarz dla zwierzaków”

Stephena Kinga znają wszyscy albo przynajmniej prawie wszyscy. Mistrz horroru stworzył – jak dotąd – wiele książek i opowiadań, które zostały zekranizowane. Jedną z nich jest Smętarz dla zwierzaków (alternatywnie: Cmętarz zwierząt), który przez wiele lat wzbudzał kontrowersje ze względu na poruszony w nim problem reinkarnacji.

To nie pierwszy raz, kiedy się spotykamy

Smętarz dla zwierzaków, odsłona pierwsza, miał premierę w 1989 roku. Film zyskał spore grono pochlebców; szczególną uwagę zwracano na rozwiązania fabularne zaproponowane przez twórców. Nie można zapominać, że pieczę nad całą produkcją sprawował Stephen King i to on napisał scenariusz. Trzy lata później pani reżyser Mary Lambert zdecydowała się spróbować swoich sił ponownie, mając zapewne nadzieję na międzynarodowy sukces. Sequel Smętarz dla zwierzaków II nie stał się jednak chwalebnym dziełem jej życia, a raczej przewidywalną opowieścią z wątpliwym happy endem. Najnowsza ekranizacja powieści Stephena Kinga – Smętarz dla zwierzaków – wzbudziła duże zainteresowanie odbiorców lubiących horrory. Reżyserski duet: Kevin Kölsch i Dennis Widmyer, który jak dotąd nakręcił wspólnie Gwiazdy w oczach (2014), stanął przed szansą życia i… wykorzystał ją. Nie można jednak nie wspomnieć o Jeffie Buhlerze, którego scenariusz znacznie różni się od tego, który zaproponował King trzydzieści lat wcześniej. Autor nie jest jednak amatorem, ponieważ pracował już nad takimi „strasznymi” projektami, jak Nocny pociąg z mięsem, Prodigy: Opętany czy serialem Nightflyers. Współczesny widz prawdopodobnie nie będzie oczekiwał, że ekranizacja zaprezentuje wiernie to, co zostało opowiedziane w książce, jednak jeśli by tak było, fabuła może go zaskoczyć.

Źródło: vox-cdn

Jak bardzo można za kimś tęsknić?

W Ludlow pojawia się rodzina Creedów, dla której jest to początek nowego życia. Młody lekarz, jego żona i ich dwójka dzieci muszą podjąć trud asymilacji w miejscu zupełnie różnym od tego, w którym wcześniej żyli. Działka, na której stoi ich dom, jest bardzo rozległa. Niedługo po wprowadzeniu się dzieci Creedów – Ellie i Gage – muszą zmierzyć się z tematem śmierci, a wizyta na smętarzu dla zwierząt zmienia ich życie na zawsze. Rodzice również zostają owładnięci siłą, która ma ogromny wpływ na podejmowane przez nich decyzje. Tak zostało to opowiedziane w książce. W filmie historia przedstawia się podobnie, jednak reżyser zdecydował się na pewne ułatwienia fabularne. Szokujący może być pochód dzieci z maskami zwierząt na twarzach, które odprowadzają zmarłego pupila jednego z nich. Ta scena zapada w pamięć małej Ellie, która odtąd przyciągana nieznaną siłą do miejsca w lesie odkrywa tajemnicę życia i śmierci. Tajemnicę, o której jej matka wciąż i wciąż próbuje zapomnieć, ukrywając przed córką fakty z przeszłości.

Reżyserzy nie zdecydowali się na wierną adaptację w dziele filmowym. Zamiast tego widz dostaje zupełnie nowy twór, który czasami charakteryzuje się podobną jak książka dawką strachu. Fabuła ekranizacji koncentruje się przede wszystkim na Louisie, który dopiero co zaczął nową pracę i już musi poradzić sobie z nagłą i tragiczną śmiercią jednego z pacjentów – Victora Pascowa. Istotne są również losy Juda, ekscentrycznego sąsiada, Rachel, niemogącej pogodzić się z traumatyczną przeszłością żony lekarza oraz córki Ellie, może trochę zbyt dojrzałej jak na swój wiek. Sporo jest też w całej fabularnej opowieści małego Gage’a, który w powieściowym pierwowzorze ginie jako pierwszy członek rodziny (wyłączając kota), a jego szczątki niefortunnie trafiają do miejsca, które funkcjonuje jako nieczyste. To, co dzieje się na zapomnianym cmentarzu Indian jest owiane tajemnicą. Próba odgadnięcia, jaka jest prawda, prowadzi do zguby, zwłaszcza że w tajemniczych okolicznościach bohaterów może odwiedzać sam Wendigo.

Źródło: destroythebrain.com

Chyba jest strasznie

Zdarzają się takie momenty, kiedy widz podskakuje. Nie jest to nic nowego, zwyczajne jump scare’y bardzo charakterystyczne dla gatunku, jakim jest horror. Fabuła nie rozwija się jednak ze zdwojoną siłą, stopniowo przechodzimy od sielankowej rzeczywistości do coraz bardziej kuriozalnych zmian w zachowaniu bohaterów. Sposób, w jaki Kevin Kölsch i Dennis Widmyer przedstawili powieściowy świat, nie jest niestety tak dobry jak ten, który wykreował King. Jednak chyba nie tego widz oczekuje. Niemniej żałuję, że relacja Louisa i Juda została spłycona do tak karykaturalnej formy (w książce lekarz ratuje żonę sąsiada od śmierci, co jest początkiem wielkiej przyjaźni między bohaterami), natomiast kreacja córki Ellie nie wyczerpuje potencjału postaci, pomimo że aktorka musiała włożyć dużo pracy w tę rolę. Ciekawostką jest, że kota Churcha, którego śmierć rozpoczyna całą spiralę rozpaczy, zagrały aż cztery rzeczywiste koty. Nie zostało jednak doprecyzowane, w jakich momentach który ze zwierzaków miał swoje pięć minut. Najgorszym elementem, na który chciałabym zwrócić uwagę, jest niedbałość ludzi, którzy odpowiedzialni byli za promocję filmu. Nazwisko Kinga, powszechnie znane we wszystkich środowiskach literackich, samo zaprasza widzów do Cinema City, ale i wiele obiecuje. Prawdziwie przerażające jest to, że jeśli do kina wybierze się ktoś, kto wcześniej widział zwiastun Smętarza dla zwierzaków, może mieć poczucie, że nic nowego z filmu się nie dowiedział. Dział promocji zadbał bowiem o to, żeby w trailerze pokazać wszystko, co najciekawsze i – jak już wcześniej zaznaczyłam – samozwańczo zmienione z woli reżyserów.

Film Smętarz dla zwierzaków można oglądać w całej Polsce w kinach Cinema City.

Nasza ocena: 7/10

To nie jest film, który przerazi wytrawnych horrorolubów. Żałować jednak będą ci, którzy go nie zobaczą.

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa dźwiekowa: 6/10
Exit mobile version