Site icon Ostatnia Tawerna

Rzuć monetę wiedźmińskiemu komiksowi – recenzja komiksu „Wiedźmin: Zatarte wspomnienia”, t. 5

Dobra passa Geralta trwa. Drugi sezon Wiedźmina od Netflixa, abstrahując od jego jakości, cieszył się ogromną popularnością. Dziki Gon wrócił na szczyty najchętniej wybieranych gier. A jak tam w komiksie? Również bardzo dobrze.

Tak to już jest, że każdy geek/nerd ma jakieś zaległości w popkulturze. U mnie takim powodem do wstydu są gry CD Projekt Red. Pomimo że mogę siebie określić jako gracza (casualowego, ale zawsze), to do tej pory nie było mi dane przysiąść do Geraltowej trylogii. Czytałem za to komiksy bazujące na tej popularnej franczyzie, które w USA wydawał Dark Horse, a u nas Egmont. I cóż, dwa pierwsze tomy były tak przeciętne, że nic już z nich nie pamiętam. Pozostało we mnie jedynie przeświadczenie, że więcej w nich było bieda-Hellboya niż zrozumienia postaci Białego Wilka. W związku z tym po tomy numer trzy i cztery nawet nie sięgałem. Jednak gdy za pisanie przygód Geralta zabrał się Bartosz Sztybor, jeden z najzdolniejszych polskich scenarzystów, to koniecznie musiałem sprawdzić, jak sobie poradził.

 

Na ryby

Geralt klepie biedę. Potworów coraz mniej i tym samym brak klientów na wiedźmińskie usługi. Bohater postanawia zatem spróbować innego fachu i zgadza się pomóc w połowie ryb. Do czasu, aż zostaje zawezwany przez burmistrzynię pewnego miasteczka. Miejsce to zdaje się niemal utopijne – mieszkańcy żyją w dobrobycie, nikomu niczego nie brakuje. A jednak, co jakiś czas dochodzi tam do ataku mglaków, które zabijają dzieci. Sęk w tym, że monstra te są całkiem gadatliwe, co dla tego gatunku jest niespotykane. Dlatego Geralt, wbrew groźbom pani burmistrz, postanawia dowiedzieć się, jaką tajemnicę skrywa miasto i skąd się biorą tajemnicze stwory.

Mówią, że naśladownictwo jest najwyższą formą uznania. I Zatarte wspomnienia stanowią potwierdzenie tej tezy. Komiks ten nie stanowi żadnej nowej jakości, lecz Bartosz Sztybor niezwykle umiejętnie korzysta z tropów znanych z książek Andrzeja Sapkowskiego. Świetnie wypada moralna niejednoznaczność sytuacji, w którą wpleciony zostaje Geralt. Brak tutaj typowego złoczyńcy (choć pojawia się wielu nikczemnych ludzi), bohaterowie stawiani są przed dylematami, a żaden z problemów zdaje się nie mieć pozytywnego rozwiązania.

Czas spoilerów

I tu czas na spoilery — jeśli ktoś ma na nie alergię, to niech przeskoczy do następnego akapitu. Bardzo spodobało mi się ukazanie maga z demencją. Oczywiście choroba Alzhaimera jest tu ukazana w uproszczonym wymiarze, bo Zatarte wspomnienia, nawet jeśli są komiksem smutnym, to wciąż pełnią funkcję rozrywkową. Jednak i tak należy pochwalić twórców za podjęcie się tego tematu, który nie pojawia się zbyt często w popkulturze. A Sztybor w świetny sposób ukazał w swoim komiksie zarówno zagubienie czarodzieja, jak i konsekwencje jego nie w pełni świadomych czarów.

Geralt w śpiulkolocie

Za warstwę wizualną odpowiada irański artysta Amad Mir, który wywiązał się ze swojego zadania całkiem przyzwoicie. Jednak tym, co szczególnie przykuło moją uwagę, jest okładka stworzona przez Evana Cagle’a. Po pierwsze, stanowi ona przepiękny obraz, przywodzący na myśl sztukę secesyjną. Po drugie, podoba mi się jej tematyka. Geralt śpiący sobie na polu. Piękny widok. Po tylu walkach z potworami, po przejechaniu dziesiątek kilometrów, po licznych utarczkach z nikczemnymi ludźmi – w końcu może się wyspać. Należy mu się. A ja z chęcią powiesiłbym takiego niewinnego Wiedźmina na swojej ścianie (żeby nie było – w formie obrazu!).

Smrodu nie ma

Jak ciężko jest wejść w buty Andrzeja Sapkowskiego widać po serialu Netflixa. Ja wiem, że ma on swoich fanów i że ma potężną oglądalność, ale dla mnie drugi sezon był chaotyczny, kiepsko napisany i posiadający niewiele z mądrości zawartych w książkach. Zatarte wspomnienia są zdecydowanie lepszym tytułem (z większą dawką „Wiedźmina w Wiedźminie”) i stanowiły dla mnie swoistą odtrutkę po produkcji z Henrym Cavillem. Myślę, że powstało dzieło, które zadowoli zarówno fanów oryginalnych książek, gier i serialu – a to już wielka sztuka.

Nasza ocena: 7/10

Prawdopodobnie najlepszy komiks o Wiedźminie.

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa graficzna: 6/10
Wydanie: 7/10
Exit mobile version