Site icon Ostatnia Tawerna

Ruina i rewolta

Niektóre zakończenia serii wołają o pomstę do nieba. Nie zostały należycie przemyślane albo gorzej, napisano je byle tylko dać czytelnikowi jakiś finał. A przecież odbiorca zasługuje na więcej – na zakończenie, które go usatysfakcjonuje. I nie mam tutaj na myśli pięknego lukrowanego happy endu, tylko finał, jaki nie pozostawi w sercu czytelnika goryczy. Bez rozczarowań, wyrywania włosów z głów czy rzucania książkami. A stworzenie naprawdę dobrego zakończenia nie jest wcale takie łatwe.

Czytelnicy pamiętają! I potrafią dać się we znaki, kiedy ich rozczarowanie sięgnie zenitu. Wystarczy spojrzeć na falę krytyki, jaka spotkała chociażby Veronicę Roth, kiedy ta postanowiła uraczyć swoich odbiorców takim a nie innym zakończeniem. Powiało chłodem, pewna grupka miłośników Niezgodnej poszła nawet o krok dalej i zaczęła grozić pisarce. A wszystko przez to, że finał okazał się zły. Może nawet nie samo zakończenie przygód Tris, tylko akurat jej życia. Jedna błędna decyzja, a fandom zaczął ciskać gromami w kierunku autorki. Czy Lieigh Bardugo uniknęła takiej skrajnej reakcji ze strony swoich fanów po zaprezentowaniu im ostatniego tomu trylogii Grisza?

Alina musi zdobyć trzeci wzmacniasz Morozova, inaczej nie będzie w stanie pokonać Darklinga. Niestety zdobycie go okaże się o wiele trudniejsze, niż dziewczyna myślała, a cena do zapłaty zbyt wysoka. Czy bohaterka zdobędzie się na to, by wykorzystać trzeci wzmacniacz? Czy nad światem, w którym żyje, wreszcie pojawi się słońce?

Leigh Bardugo stworzyła bardzo ciekawy świat, wciągającą historię i pokazała, że w obecnych czasach rzeczywiście można wykreować coś własnego, a nie tylko powielać schematy. Niestety jeżeli chodzi o omawianą serię, pojawia się jeden poważny zarzut – pierwsze dwa tomy były dość nierówne. Czy trzeci także okazał się taki? Niestety tak.

Nie można powiedzieć, że autorka nie postarała się. Stworzyła historię, którą czyta się z wielką przyjemnością, z zapartych tchem śledzi się losy głównych bohaterów i ich przyjaciół, czy nawet wysłanników zła. Problem polega na tym, że przez wątek miłosny i chęć stworzenia idealnego, czytajcie bardzo „szczęśliwego”, zakończenia trylogii pisarka znowu dała czytelnikom nierówny tom.

Sam motyw szukanie ostatniego wzmacniacza i cała tajemnica wokół niego okazał się bardzo dobry. Ostateczne starcie z Darklingiem, w końcu musiało do niego dojść, także. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta nieszczęsna zakazana miłość Aliny i Malem. Przez większość tomu, zresztą we wcześniejszych częściach także, bohaterowie jak mantrę powtarzają sobie, że nie mogą być ze sobą. I w sumie takie zakończenie byłoby całkiem dobre. Ale nie, przecież miłość zawsze musi zatriumfować.

Jasne, nie ma niczego złego w radosnym finale i napisie „Żyli długo i szczęśliwie”, ale czasami po prostu takie zakończenie razi. I właśnie w Ruinie i rewolcie można było go sobie oszczędzić. Autorka uśmierciła tyle postaci, mogła także i ten nieszczęsny wątek miłosny. A tak otrzymaliśmy do bólu przewidywalne rozwiązanie sercowych problemów Aliny i Mala.

Niestety wątek miłosny nie pojawia się tylko na końcu tomu, stąd teoria o jego nierówności. Ciekawe momenty fabuły są poprzeplatane wynurzeniami protagonistów o nieszczęśliwej miłości. Nie brzmi to za dobrze, prawda? Ale spokojnie, mimo dość nachalnego wątku romantycznego w tym tomie pojawia się sporo naprawdę dobrych scen.

Głównie są to momenty związane ze wspomnianym wyżej poszukiwaniem trzeciego wzmacniacza oraz starciem z Darklingiem. Przemiany, jakie zachodzą w bohaterach, starcie zła z dobrem, poświęcenie i ostateczne zwycięstwo jednej ze stron. Gdyby odrzeć, albo przynajmniej ograniczyć, wątek miłosny, ta część okazałaby się najlepszą. Bo jest czym się zachwycać – autorka nie tyle stworzyła intrygujące postaci, co zrezygnowała z oceniania ich zachowań. Jasne, wiadomo, że Alina to ta dobra, a Darkling ten zły, ale każdemu bohaterowi dodała coś z drugiej strony: Alinie mroku, a Darklingowi światła. I przez to ich decyzje i wybory okazują się takie interesujące. Dodatkowo protagonistka otacza się grupką nietuzinkowych charakterów. I w sumie większość z nich okazuje się ciekawsza od samej Aliny.

Na uwagę zasługuje również to, że w serii Bardugo główna bohaterka nie jest wielką niezwyciężoną, która jednym słowem czy ciosem rozprawi się z oprawcami. Nie, Alina ma wielką moc, ale nie oznacza to, iż sama jest niepokonana. Do tego dziewczyna nie potrafi w pełni panować nad swoim darem, uczy się go poznawać i wykorzystywać, ale ten proces wcale nie należy do najłatwiejszych. Autorka nie uraczyła nas w swojej pozycji motywem szybkiego szkolenia – bohaterka w ciągu dwóch dni nie staje się niezwyciężoną wojowniczką. Wręcz przeciwnie, cały czas się uczy, cały czas popełnia jakieś błędy.

Ruina i rewolta to dobre zakończenie historii. Oczywiście byłoby o wiele lepsze gdyby autorka nie zagłębiała się tak w tej nieszczęsny wątek miłosny. Ale cóż, literatura młodzieżowa kieruje się swoimi prawami, a jednym z nich jest właśnie rozbudowany wątek uczuć głównej bohaterki.

Exit mobile version