Site icon Ostatnia Tawerna

Rozśpiewana platformówka – recenzja gry „Songs for a Hero”

Kolorowa i pixelartowa, wymagająca i satysfakcjonująca oraz okraszona swojskim humorem. Ukłon w stronę oldschoolowych platformówek. Dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa.

Koń na białym rycerzu

W grze wcielamy się w młodego wojownika bez skazy i zmazy, pragnącego zostać prawdziwym bohaterem, nie jakimś podrabiańcem. Nasza przygoda rozpoczyna się na początku szlaku, by u jego celu (a jakże) uwolnić piękną księżniczkę. Cała otoczka, w tym interfejs czy menu główne jest stylizowana na księgę z baśniami. Zatem kolejne zestawy ikonek prezentują się na jej kartach. To samo tyczy się mapy. Jest ona przedstawiona na kartach księgi w formie stawiających się domków, gór i drzewek, zupełnie jak w pozycjach z utworami dla dzieci. Tym samym mamy ogląd na drogę, jaką już zdołaliśmy pokonać. Bez problemu mamy możliwość powrotu do poprzednich lokacji, odkrycia nieodkrytych dotąd sekretów lub wzbogacenia się w pieniążki, które zbieramy po drodze.

„W domu nie próbuj podwójnego skoku…

Przemierzając świat śladem księżniczki zwiedzamy różne biomy w postaci stacji, gdzie dane jest nam rozpocząć właściwy gameplay. Odbywa się to w sposób typowy dla platformówek, to znaczy mamy widok w dwóch wymiarach i skaczemy po kolejnych platformach. Pokonujemy przeszkody, szukamy ukrytych skarbów, czasem rozwiązujemy zagadki i przede wszystkim walczymy z wrogami. Bohater podczas swojej podróży kompletuje ekwipunek i nabywa najważniejsze umiejętności. Jednym z hubów na mapie jest wioska, gdzie mamy możliwość uzupełnienia zapasów w postaci miksturek różnego przeznaczenia i drobnych zaklęć, kupując je za pieniążki, które zbieramy po drodze. Monety pozwalają także nauczyć się nowych ciosów i zdolności. Mimo kilku gadżetów jakie trafiają do naszego ekwipunku w miarę postępów, głównym orężem od początku rozgrywki pozostaje miecz i tarcza, których niestety nie da się ulepszać (wyjątkiem jest mikstura, pozwalająca na mocniejszy atak).

… chyba, że jesteś bohaterem”

A ta ostatnia często może się przydać, bowiem los stawia nam na drodze przeróżnych adwersarzy. Na każdym etapie wrogowie są w jakiś sposób związani z biomem, który aktualnie odwiedzamy. Przykładowo na lodowcu walczymy z pingwinami i yeti, a w dżungli z gigantycznymi pszczołami i agresywnymi małpami. W każdym z odwiedzanych biomów mamy do pokonania dwie lub trzy rundy. Ostatnia, najczęściej czwarta, kończy się starciem z bossem. Podczas podróży, w każdym biomie bohater poznaje nową umiejętność lub zdobywa nowy gadżet. Jest to o tyle istotne, że okazuje się kluczowym do pokonania bossa danego obszaru. Sami bossowie zaś są skonstruowani tak, że by zwyciężyć, trzeba znaleźć ich słaby punkt. Co wcale to nie jest takie łatwe, zwłaszcza na późniejszym etapie rozgrywki.

„W kosmosie nikt nie usłyszy twojego śpiewu”

Sam miałem niemałe problemy z kilkoma z nich. Możliwe, że niedostatecznie rozwijałem postać przed starciem, lecz mijały długie godziny zanim nauczyłem się schematów i kombinacji ataków tychże bossów oraz możliwości przemieszczania się. Pomyślne podejście okupione było kilkunastoma, lub nawet kilkudziesięcioma bezskutecznymi próbami. Gra jest trudna. Nie dajcie się zwieść sympatycznej i uroczej grafice. Songs for a Hero nie wybacza błędów. Produkcja bezlitośnie każe za najdrobniejsze potknięcia. Sprawia, że należy cyrklować ruchy niemalże co do piksela. Wymaga to nie lada zręczności. Skuteczne ciosy jesteśmy w stanie wyprowadzać dopiero wyuczywszy się odpowiednich reakcji na ataki bossów. Wszystko to sprawia, że osiągnięte po paru godzinach wysiłków zwycięstwo smakuje przewybornie i daje dużo satysfakcji.

„Marchew dla bohatera!”

Przez całą podróż nasz dzielny rycerz nie przestaje śpiewać. Jego śpiew nie wyprowadza z równowagi, nie nudzi się, a celnym, rymowanym żartem wywołuje uśmiech na twarzy. Doskonale dopełnia to klimatu całej produkcji. Pełne humoru piosenki towarzyszą nam podczas skoków, walki oraz zwiedzania. Humoru rubasznego i nierzadko przełamującego czwartą ścianę, co uświadczyć można także czytając podpowiedzi przy ekranach ładowania. Oprócz tego, w swych wersach protagonista przemyca drobne instrukcje jak postąpić w danym momencie. Chylę czoła przed kimś kto to wszystko napisał i skomponował. Pochylę jeszcze niżej, gdy znajdzie się ktoś, kto dobrze przełoży teksty na język polski. Jak na razie bowiem, mamy do wyboru grę tylko w języku angielskim lub portugalskim.

A potem stał się chaos

Gra właściwie od początku stawia na baśniowe, quasi średniowieczne podejście. Do czasu.
W drugiej połowie produkcji całość zostaje odwrócona do góry nogami. Założenie staje się zupełnie inne, nie zdradzę jakie. Taki zabieg może mieć zarówno przeciwników jak i zwolenników. Powiem tylko, że całość rozkmin jakie mogliście już zebrać podczas podróży zostaje całkowicie odmieniona. W dość drastyczny zresztą sposób. Ciężko powiedzieć czy jest to złe. Uważam, że bardziej sztampowe i do końca baśniowe zakończenie byłoby bardziej odpowiednie. Niemniej warto do tego momentu dotrzeć, gdyż gra serwuje nam później pomocników, którzy mają własne kwestie do zaśpiewania. Dzięki czemu aż prosi się
o możliwość współpracy na jednym ekranie, czego niestety nie jest nam dane doświadczyć. Według mnie jest to minus, mam nadzieję, że twórcy wezmą to pod uwagę przy sequelu.

Łyżka dziegciu

Produkt nie jest wybitny, lecz mimo to gra się weń bardzo przyjemnie. Pixelartowa grafika cieszy oko, wokal protagonistów ucho, a kolejne zwycięstwa łechczą ego. Jednakże wydaje się, że twórcy nie do końca przemyśleli swój projekt. System zapisów gry miejscami nie spełnia swojego zadania, zwłaszcza przy walkach z bossami. Zdarza się, że po śmierci odradzamy się przed przerywnikami filmowymi, których nie da się pominąć. Fakt, że kilkadziesiąt razy musimy oglądać to samo i tracić czas zanim przystąpimy do walki frustruje.

Końcówka trochę rozczarowuje

Według mnie finał nie jest tak podniosły, jak w baśni być powinien. W moim odczuciu działa to na niekorzyść odbioru produktu. Nieco spłyca całość opowieści. Rozgrywka kończy się jak nożem uciął. Krótki przerywnik filmowy i puf! Koniec. Wracamy na mapę, gdzie możemy kontynuować zbieranie pieniążków czy odkrywanie pozostałych sekretów. Kiepsko zostały również rozlokowane sklepiki, gdzie rozwijamy postać, kupując jej przedmioty. Do znacznie większego wyboru potężniejszych elementów zyskujemy dostęp dopiero pod koniec gry,
w epilogu. Ponadto ceny za te przedmioty są stosunkowo wysokie. Sam nie zdążyłem się naekspić na końcowym etapie na tyle, by z nich skorzystać. Byłem przekonany, że w takim razie przede mną jeszcze dość długa droga i dużo czasu na ich użycie. Tym bardziej nagłe zakończenie mnie zaskoczyło.

Czy warto?

Tak! Pomimo wyżej wymienionych mankamentów reszta wykonana jest przyzwoicie i na wysokim poziomie. Miłośnicy platformówek znajdą tu to, za co kochają ulubiony gatunek. Fabuła daje radę i oferuje kilka ciekawych plot twistów. Jeśli potraktować gorzej wykonane elementy z przymrużeniem oka, dostajemy solidną grę na dobre parędziesiąt godzin satysfakcjonującej zabawy. Tym samym warto czekać na sequel, z nadzieją, że twórcy rozwiążą pewne aspekty lepiej, zachowując przy tym formułę pierwowzoru.

Nasza ocena: 7,2/10

Dobra propozycja na wejście w świat staroszkolnych gier tego gatunku.

Grafika: 7/10
Udźwiękowienie: 8/10
Fabuła: 7/10
Grywalność: 7/10
Exit mobile version