Site icon Ostatnia Tawerna

Rok 2023 był cudowny dla fanów gier z gatunku horror!

Jesteśmy już po świętowaniu i witaniu nowego 2024 roku, ale należy jeszcze pożegnać 2023, który dla mnie będzie rokiem cudownych growych horrorów!

Amnesia: The bunker

Czwarta odsłona słynnej Amnesi, której pierwsza część wraz z Penumbrą wyznaczyła kierunek dla horrorów. Tutaj, zamiast całkiem bezbronnego bohatera, dostaliśmy francuskiego żołnierza walczącego w czasach pierwszej wojny światowej, który potrafi obsługiwać broń palną. Zmiana ta była powodem do obaw nad tą odsłoną. Dodajmy do tego niezbyt wciągającą poprzednią część o podtytule Rebirth i można było pomyśleć, że studio Frictional Games gubi się w swoich działaniach, jednak Bunkier dał mi do zrozumienia, że ogromnie się mylę. Twórcy świetnie zrozumieli esencję survival horroru, gdzie zbieranie zasobów i umiejętne wykorzystanie ich pomaga przetrwać w ogromnie niekorzystnych warunkach. A stwór pokazał, że fakt posiadania broni nie czyni nas niepowstrzymanymi. Rewolwer służył nam jedynie do odgonienia potwora, gdy byliśmy w niebezpieczeństwie. Bestii nie dało się pokonać, a jej ruchy były ciężkie do przewidzenia. Musieliśmy działać w ciszy i pozostawać w świetle, którego zmora nienawidziła, ale nasze działania doprowadzały do stwarzania hałasu, a prąd w każdej chwili mógł przestać działać. Sprawiało to, że nie byliśmy pewni naszych kroków, a potworne odgłosy ze ścian zmuszały do pozostania w ciągłej gotowości do ucieczki. Autorzy pokazali, że wciąż potrafią wywołać w graczach prawdziwy strach, a sam przyznam, że od lat nie doświadczyłem tak prawdziwego survival horroru.

Dead Island 2

Jedyna gra z zestawienia, która bardziej reprezentuje horror z kategorii gore, niż produkcje wywołujące strach sam w sobie. Zresztą, opanowane przez zombie Miasto Aniołów ukazane było w mało poważnym tonie. Najważniejszą częścią zabawy było niezwykle satysfakcjonujące i brutalne wysyłanie truposzy z powrotem do ramion śmierci. Pojawiały się nawet materiały, w których zastanawiano się nad zbyt dużą brutalnością gry. Bez zbędnych, mogących obrzydzić niektóre osoby szczegółów potwierdzę, że Dead Island 2 to doświadczenie mocne, ale tego właśnie ludzie szukają, gdy mowa jest o wycinaniu żywych trupów. Do tego dochodziła duża różnorodność w budowaniu postaci, ciągle nowe sposoby eksterminacji wrogów czy zabawna, czasami głupia fabuła, która do całości pasowała idealnie. Przy grze bawiłem się świetnie i mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że warto było czekać na powrót skąpanych w promieniach słońca zombie.

Lethal Company

Gra, która jeszcze siedzi we wczesnym dostępie, ale szturmem podbiła serca graczy. Lethal Company pozwoli nam wcielić się w kosmicznych złomiarzy, którzy napotkają różne nieprzewidywalne zagrożenia. Gra nie wywołuje takiego typowego strachu, jakiego doznajemy w samotności, bo rozgrywka jest skierowana na kooperacje, ale wystarczy wylądowanie na pierwszej planecie, by zrozumieć gdzie leży sukces produkcji. Stwory z różnymi umiejętnościami i odrębnym zestawem zachowań stanowią świetną definicję tego, że najstraszniejsze, to mierzenie się z nieznanym. Mimo że mogliśmy wyjść ze statku w pełnym, przygotowanym składzie, jedna chwila może dzielić od rozpoczęcia horroru, którego nikt nie przeżyje. Grę tworzy jeden człowiek i trzeba przyznać, że robi kawał dobrej roboty. Jeśli chcecie zobaczyć, jak nasi redaktorzy sobie poradzili, to na naszym kanale Youtube jest zapis z transmisji na żywo!

Alan Wake 2

Kolejna pozycja, która kazała długo na siebie czekać. Kontynuacja horroru słynnego pisarza zachwyca przede wszystkim warstwą muzyczną. Utwór Herald of Darkness, Wide Awake czy Dark Ocean Summoning to czyste mistrzostwo. Polecam każdemu wysłuchać i wrzucić na prywatną playlistę. Zachwyciłem się również grafiką oraz świetną opowieścią, która niestety blednie trochę pod koniec całości. Pod względem strachu, nowy Alan jest bardziej thrillerem, w którym dzieją się dziwne i paranormalne zjawiska. Autorzy chyba zdawali sobie z tego sprawę i postanowili umieścić mnóstwo jumpscare’ów w iście denerwującej ilości. Za to klimat całości, zwłaszcza niepewność przemierzania korytarzy pełnych cieni w wątku Alana, przyprawia o ciarki na plecach. Niestety, jest to gra studia Remedy, a ich produkcje pomimo świetnych elementów fabularnych i wizualnych, cierpią na rozgrywkę co najwyżej przeciętną. Zasada ta powtarza się w przypadku drugiego Alana. Zwłaszcza że walka była zdecydowanie lepsza w pierwszej części, więc nie jest to produkcja dla wszystkich, a pewne błędy muszą zostać wybaczone, by poznać tę genialną opowieść, którą sam tytułowy bohater nazywa „Potworem”.

Layers of Fear (2023)

Niby remake, niby delikatne rozbudowanie historii znanych z oryginalnych odsłon. Layers of Fear pokazał kolejny dowód na to, że następuje powolne zmienianie symulatorów chodzenia w przygodówki z większą ilością mechanik. Pierwsza część stawiała na powolne i klaustrofobiczne przemierzanie korytarzy ogromnego domostwa, pozbawione zagrożenia ze strony potworów, chociaż nigdy nie mogliśmy poczuć się bezpiecznie. Postawienie na pełną napięcia eksplorację przez nieprzewidywalne zmiany otoczenia, kupiło mnie już w 2016 roku. Dwójka niestety wprowadziła dość nieudolne uciekanie przed potworem, które częściej irytowało, niż pobudzało adrenalinę. Najnowsza część połączyła fabularnie i mechanicznie obie części (oraz dodatek Inheritance) i dodała trochę nowych historii: pisarki i muzykantki. Graficznie gra uległa pięknemu odświeżeniu, postanowiono na przyciemnienie lokacji oraz szczegółowe wzbogacenie tekstur. Zdecydowano też na pościgi, które były lepiej wykonane niż w podstawowej dwójce, gdyż mogliśmy na chwilę unieszkodliwić zagrożenie, przez poświecenie światłem. Powrót do historii zatracających się artystów był kolejną przyjemną rzeczą, którą dał mi rok 2023.

Resident Evil 4 (Remake)

Na koniec najprawdziwsza wisienka na torcie świetnych gier, które otrzymaliśmy w 2023 roku. Oryginalna część ma u mnie specjalne miejsce w sercu, gdyż to od niej zaczęła się moja miłość do growych horrorów, a szczególnie do podgatunku survival horror. Mam nadzieję, że każda osoba czytająca ten artykuł ma tytuł, do którego potrafi wracać w każdym etapie swojego życia, taką grą jest dla mnie właśnie Resident Evil 4. Mimo świetnej pracy Capcomu przy odświeżonej wersji Resident Evil 2 oraz trochę gorszej (przez wyciętą zawartość) odnowionej trzeciej odsłony, miałem obawy co do czwórki. Jak się okazało, kompletnie niepotrzebne. Resident Evil 4 (Remake) dokonał niemożliwego. Wziął najpiękniejszy diament, jaki znałem i przerobił go tak, że lśnił jeszcze bardziej, a jego wartość rynkowa urosła do niewyobrażalnych cen. Mimo pozbycia się kilku elementów (które wróciły w dodatku Separate Ways) historia kultu Los Iluminados stała się ciekawsza, postacie wzbogacone (zwłaszcza Luis), rozgrywka przyśpieszyła tempa i otrzymała nowe rozwiązania, nie zatracając swojego oryginalnego klimatu, a wszystko to w nowej, pięknej otoczce. Spełnienie marzeń nie tylko fana serii, ale też osób, których odrzucała pierwotna część i mogą w zupełnie nowej szacie przeżyć coś lepszego, niż ja, kiedy pierwszy raz wkroczyłem w świat Rezydencji Zła.

Exit mobile version