Site icon Ostatnia Tawerna

Rewia mody i X-Men? – recenzja komiksu „Rządy X. Hellfire Gala”

Oto nadchodzi największe wydarzenie sezonu, czyli Hellfire Gala. Zaproszeni czy nie, na tej gali pojawią się wszyscy od mutantów z Krakoi, przez Avengers, Fantastyczną Czwórkę aż po Victora von Dooma. Czy za tym wszystkim stoi jedynie chęć pokazania absurdalnych wyborów modowych Emmy Frost, czy może coś innego?

Najpierw własna wyspa, a teraz… planeta

W wielkim skrócie fabuła opowiada o tym, jak X-Men zapraszają światową – szeroko pojętą – elitę na wyspę Krakoa, aby mogła zobaczyć ostentacyjny pokaz mocy i władzy mutantów w formie balu, a raczej tytułowej gali. Nie brakuje więc wina, rozrywki i zapierającego dech w piersiach popisu siły, mającego na celu złożenie oświadczenia ogłaszającego, że wyspiarski naród jest ważnym graczem na światowej, ba, nawet międzyplanetarnej, scenie. Oj tak, będzie się działo, ale nic dziwnego skoro Rządy X. Hellfire Gala to ogromny crossover, przy którym brało udział wielu artystów.

Dlatego mamy masę wątków, które przewijają się przez galę i są uzupełniane przez wszelkiego rodzaju małe scenki z udziałem różnych postaci, które dzięki otoczeniu, w jakim się znalazły, mogły lepiej wybrzmieć (obecnych jest wielu najlepszych przedstawicieli Marvela, a nawet… Kevin Feige?). No ale wróćmy do „mięska”, bowiem najważniejszą częścią tego wydarzenia jest ujawnienie nowo wybranego zespołu X-Men oraz współpraca mutantów poziomu Omega w celu terraformowania Marsa i przeniesienia tam wyspy Arakko, zmieniając nazwę Marsa na Planetę Arakko – pierwszą planetę mutantów! Mamy też spotkanie z przedstawicielami galaktyki z wielu znanych imperiów w kosmosie (Shi’Ar, Spartax, Kree/Skrull itp.), aby uznać wspomniane ciało niebieskie za stolicę Układu Słonecznego, a Storm jako królową regentkę.

Są też inne wątki takie jak np. wątpliwy moralnie plan polityczny Bestii czy Deadpool próbujący wbić na imprezę bez zaproszenia, które są może mniej ważne dla fabuły, ale pokazują to, co się dzieje z różnych perspektyw. W ogóle wydaj mi się, że starano się dopracować wszystko, nawet takie szczegóły jak podawanie czasu, w którym dana scena ma miejsce, by można było zobaczyć, gdzie były dane osoby, co robiły, z kim rozmawiały/walczyły itd. Dzięki temu, mimo mnogości różnych sytuacji, czytelnikowi łatwiej było się w tym wszystkim połapać, chociaż czy na pewno?

Pokaz ogni i nie tylko

No, no, nie psujmy zabawy, póki gala trwa, a trwa w najlepsze. Ponieważ kostiumy zawsze były ważny w świecie X-Men, artyści wykonują niesamowitą robotę, projektując stroje na imprezę. Dla osób, które jakimś cudem będą czuły niedosyt, przygotowano nawet oficjalny przewodnik, pełen informacji o autorach i szkicach projektowych na końcu komiksu. W zasadzie każdy zespół artystyczny wykonał świetną robotę, oddając wyjątkowość strojów uczestników, a także miejsca samego wydarzenia, jednak na szczególną uwagę zasługuje Pepe Larraz – jego rozdział jest prawdopodobnie najlepszym ze wszystkich w całym komiksie (przynajmniej pod kątem graficznym).

Ciężko nie zachwycić się kreatywnością, którą wykazali się artyści przy projektowaniu szalonych kostiumów, jednak może być to również największa wada nowego komiksu. Dlaczego? Cóż, odniosłem wrażenie, że Rządy X. Hellfire Gala jest jednym z tych wydarzeń, które bardziej zapadają w pamięć jako mozaika wszystkich krążących wokół niego historii. Dzieje się tu dużo, ciężko zaprzeczyć, ale nie ma się też wątpliwości, że czyta się tylko ułamek opowieści.

Dla kogo bilet wstępu na bal?

Bo mimo zachwytu nad warstwą graficzną i ogromem scen mających znaczenie dla całego świata Domu Pomysłów, to muszę podkreślić, że nie jest to odpowiedni komiks dla fanów, którzy przestali czytać lub tych, co dopiero chcą zacząć (zwłaszcza jeśli chcą zacząć od X-Men). Jedni i drudzy mogą przegapić wiele ukrytych wątków i motywacji postaci przy ich interakcjach z innymi, np. scena z Xavierem oraz Reedem Richardsem i jego synem Franklinem może być niezrozumiała dla tych, którzy nie nadążają przynajmniej w pewnym stopniu za X-Menami i ich różnymi komiksami.

Nie jest to wina zespołów kreatywnych, gdyż całość wygląda dobrze, pozwala na rozwinięcie się wielkich „momentów” i w większości przypadków ma logiczny przebieg, ale to, co dostajemy, to tylko część historii. Dlatego osoby, które czytają, chociaż większość z tego, co wychodzi w ramach Marvel Fresh, wyciągną prawdopodobnie trochę więcej z omawianego komiksu. Mimo wszystko lektura Rządów X. Hellfire Gala była bardzo przyjemna. To jak wybrany zostaje nowy zespół X-Men, terraformowanie Marsa dla Arakko czy stopniowy postęp różnych planów przez cały czas trwania gali były bardzo angażujące. Wszystko to przekłada się na ciekawy pomysł i wprowadza pewne zmiany do świata X-Men. Mam więc nadzieję, że kolejne komiksy bardziej to rozwiną.

Nasza ocena: 8,2/10

Dobry komiks, ale raczej tylko dla tych, którzy są na bieżąco z innymi historiami o mutantach.



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 9/10
Exit mobile version