Wydawnictwo Filmostrada wypuściło właśnie na polski rynek serię klasycznych tytułów w odsłonie retro, nawiązującej do lat 90., czyli epoki kaset VHS. Zobaczmy, jak w tej wersji prezentuje się film Johna Carpentera – Coś.
Klasyk z lat 80.
Coś w reżyserii Johna Carpentera zadebiutowało 25 czerwca 1982 roku. Nie był to jednak innowacyjny pomysł. Jest to bowiem remake filmu Istota z innego świata z 1951 roku, a to z kolei adaptacja książki Who Goes There? autorstwa Johna W. Campbella z 1938 roku. Warto też dodać, że to właśnie produkcji z lat 80. jest bliżej do pierwowzoru książkowego niż jej pierwszej ekranizacji.
Coś opowiada historię grupy amerykańskich badaczy, stacjonujących na Antarktydzie. Pewnego dnia do stacji przybywa pies. Żaden z mężczyzn nie podejrzewa, że jest to obca forma życia, która jedynie przybrała zwierzęcą formę. Wkrótce przybysz z kosmosu pokazuje swoje prawdziwe oblicze i zaczyna atakować kolejne osoby. Przenika do ich organizmów, gdzie zaczyna rosnąć i mutować. Po krótkim czasie nie wiadomo już, kto jest zarażony i komu można ufać. Grupa zaczyna eliminować się wzajemnie, chcąc tym samym pozbyć się zagrożenia. Główną rolę w filmie zagrał Kurt Russell. Oprócz niego na ekranie zobaczyć można takich aktorów, jak A. Wilford Brimley, Keith David, Richard Masur czy Donald Moffat.
Źródło: static.rogerebert.com
Uznany po latach
Coś aktualnie zaliczany jest do grona klasyków horroru, jednak początkowo wcale nie był zbyt popularny. Krytycy przyjęli go dość chłodno, a i tłumów w kinach nie gromadził. Fenomenem stał się dopiero w latach 90., kiedy po raz pierwszy ukazał się na VHS. Później przyszła pora na wersję DVD, a wiele scen szybko trafiło do Internetu.
Trzeba przyznać, że Coś faktycznie nie jest filmem wybitnym. Przez większość czasu wydaje się zwyczajnie nudny, gdy bohaterowie snują się po stacji badawczej i prowadzą prowadzące donikąd rozmowy. Dodatkowo kamera często skupia się na otoczeniu, gdzie, jak to na Antarktydzie, oglądać możemy głównie śnieg. Jeśli uda nam się już przebrnąć przez pierwszą połowę filmu, to akcja zdecydowanie się rozkręci. Po tym, jak badacze dowiadują się, w jaki sposób działa obcy, zaczynają podejrzewać i oskarżać się nawzajem. Nikt już nikomu nie ufa i każdy walczy o przetrwanie. Widz może się przy okazji również pobawić, typując, w jakiej kolejności bohaterowie będą ginąć oraz w kim zdążył zagnieździć się kosmita. Najlepsze są jednak sceny, w których pojawia się tytułowe „coś”. Niemal za każdym razem wzbudzać może ono u nas… salwę śmiechu. To może słaba rekomendacja dla horroru, ale jednak efekty specjalne, które w latach 80. prezentowały się z pewnością oszałamiająco, po latach wypadają bardzo słabo i patrzy się na nie z politowaniem. Manekiny, sztuczne części ciała, gumowe i powykrzywiane nienaturalnie twarze dziś nikogo nie wystraszą. Ale też nie patrzy się na to zupełnie źle. Jest to na swój sposób zabawne, a także ciekawe. Każdemu polecam obejrzeć chociażby kultową scenę, w której doktor chce przeprowadzić defibrylację na jednym z kolegów, ale gdy tylko zbliża się do niego z urządzeniem, brzuch badacza zmienia się w gigantyczną szczękę z ostrymi zębami i odgryza mu ręce, po czym z brzucha wyrastają macki z głową nieszczęśnika. Będziecie zachwyceni.
Źródło: i.redd.it
Powrót do przeszłości
Kiedy tylko zobaczyłem, że Filmostrada wydaje klasyczne tytuły wzorowane na wydaniach VHS, od razu chciałem je mieć. Chwyt związany z nostalgicznymi wspomnieniami na mnie zadziałał i jestem pewny, że także na wiele innych osób. Nie spodziewałem się jednak, że wydawca wykona swoją pracę aż tak dobrze. Pierwsze widzicie oczywiście pudełko, które wygląda niczym to znane z wypożyczalni. Wewnątrz z kolei znajduje się kolejne, stworzone na wzór samej kasety. Dopiero w nim znajdziecie płytę DVD. Po przejściu przez proste menu, będziecie mogli zacząć oglądać Coś. Właśnie wtedy czeka na Was kolejne zaskoczenie. Obraz nie został poprawiony cyfrowo i nie będziecie mieli do czynienia z jakością 4K Ultra HD. Owszem, przed oczami nie będą się Wam także pojawiać paski, jakie znane były właśnie z VHS, ale filmowi znacznie bliżej właśnie do jakości kasetowej niż współczesnej. Kolejnym plusem jest lektor. Jeśli się na niego zdecydujecie, usłyszycie głos pana Andrzeja Matula. To kolejne nawiązanie do przeszłości i ery VHS. Oprócz znajomego głosu przypomnicie sobie, że kiedyś lektorzy nie byli ograniczeni i często padały niecenzuralne słowa, których nikt nie zmieniał na „kurde” czy „cholera”.
Kiedy już zakończycie ponad półtoragodzinny seans, będziecie mogli przejść do dodatków. I tu kolejny szok. Komentarze Johna Carpentera i Kurta Russella oraz nagrania z planu to dwa ponadgodzinne filmy. Oprócz tego dostajecie niewykorzystane sceny, zwiastun kinowy i ponad 200 zdjęć dotyczących obrazu. Obejrzenie wszystkich bonusów zajmuje więc więcej czasu niż oglądanie filmu. A każdy z nich jest prawdziwą gratką dla fanów Coś.
Źródło: stackpathcdn.com
Nostalgeek poleca
Jako osoba dorastająca w latach 90., doskonale pamiętam wypożyczalnie kaset i filmy oglądane na VHS. Dla mnie oczywiste było sięgnięcie do czasów dzieciństwa i obejrzenie filmu wydanego ponownie przez Filmostradę. Trochę bałem się, że poza przywołującym wspomnienia opakowaniem nie dostanę nic wiecej. Tymczasem zadbano o to, by pudełko wyglądało wspaniale, film i lektor prezentowały się jak przed laty, a bonusy zwaliły z nóg. Jestem zachwycony i ze łzą w oku polecam Coś zarówno fanom tytułu, jak i osobom lubiącym kultowe tytuły oraz nostalgiczne wspomnienia.