Pokuszę się o stwierdzenie, że ze wszystkich horrorowych postaci, Cenobici pojawiający się, jakby nie patrzeć, w kultowym filmie grozy Hellraiser: Wysłannik Piekieł, są najmniej znani. Obok takich antagonistów, jak Freddy Krueger, Jason Voorhes czy Michael Myers wypadają przeciętnie, mimo drzemiącego w nich potencjału. Dziś, po upływie 34 lat od premiery produkcji, sprawdzamy czy nadal straszą współczesnych widzów.
Powrót z piekła
Żeby lepiej zrozumieć fabularne konteksty ukazane w pełnokrwistym horrorze, wypadałoby cofnąć się do korzeni, czyli do momentu, od którego wszystko się zaczęło. Otóż film jest ekranizacją powieści Clive’a Berkera pt. Powrót z piekła. Co ciekawe ten sam autor jest odpowiedzialny za ekranizację dzieła. Jest więc to pewnego rodzaju autonarracja, którego swego czasu nie była zbyt popularna, choć zdarzały się przypadki, gdzie twórcy literaccy podejmowali się próby przeniesienia swojej powieści na ekran. Przykładem tego jest też Stephen King i jego słynny trzyodcinkowy serial Lśnienie. Jak się później okazało nie była to jedyna odsłona horroru, gdyż w późniejszym okresie doczekał się on aż 9 kolejnych części (licząc najnowszą z 2018 roku), mniej lub bardziej ze sobą powiązanych. Ale jak to z filmowymi antologiami bywa – im dalej w las – tym gorzej.
Źródło: gbhbl.com
Kraina bólu i rozkoszy
Frank Cotton (Sean Chapman) prowadzi lubieżne, rozwiązłe życie. Jest ekscentrycznym i agresywnym mężczyzną, który ma słabość do pięknych kobiet. Potajemnie prowadzi romans z Julią Cotton (Clare Higgins), żoną swojego brata Larry’ego (Andrew Robinson). Podczas podróży po Maroku nabył tajemniczy przedmiot – kostkę Lemarchanda. Po powrocie do swojego domu w Londynie, udał się na strych, aby tam w ciszy i spokoju rozwikłać tajemnicę artefaktu i poznać mechanizm jego działania. Po wielu próbach udało mu się osiągnąć swój cel, lecz nie przewidział ich konsekwencji, bowiem przedmiot otwiera portal do świata Cenobitów – piekielnego wymiaru, w którym ból i rozkosz tworzą jedność. Zupełnie nieświadomie tym sposobem przywołał żądnych krwi demonów, dla których sadomasochistyczne uniesienia są naturalną pożywką, dlatego rozrywają ciało Franka na strzępy za pomocą łańcuchów i zabierają go do swojego świata. Jednak z czasem udaje mu się wydostać z demonicznego wymiaru, zabierając ze sobą magiczną kostkę, lecz powraca na ziemię jako monstrum potrzebujące ludzkiej krwi, aby przeżyć. Skrywa się w zakamarkach swojego dawnego mieszkania, do którego wprowadził się jego brat Larry wraz z żoną Julią. Kobieta na strychu odkrywa obecność Franka i poznaje straszliwą historię. Po tym spotkaniu budzą się w niej dawne uczucia do oziębłego, bezwzględnego mężczyzny i postanawia mu pomóc w odzyskaniu dawnego ciała, które regeneruje się z każdą wyssaną z ludzi krwią. Ich niecny proceder nie trwa jednak długo, ponieważ ich tajemny związek odkrywa córka Cottonów Kristy (Ashley Laurence) i próbuje zakończyć ich spisek.
Źródło: moriareviews.com
Sadomasochistyczna wizja świata
Hellraiser: Wysłannik Piekieł jest jednym z niewielu horrorów, poruszających tematykę sadomasochizmu. Współcześnie motyw ten znany jest bardziej z francuskich produkcji określanych mianem nowej francuskiej ekstremy, których autorzy odwołują się do estetyki gore, body horroru czy torture porn. Najbardziej znanym filmem grozy tego typu jest Martyrs w reżyserii Pascala Laugiera. Film Barkera i wspomnianego reżysera łączy wiele cech wspólnych. Oprócz eskalacji okrucieństwa, mamy również odważne sceny sadomasochistycznych tortur w celu osiągnięcia metafizycznych doznań, bólu i rozkoszy, a także nawiązania do symbolizmu religijnego. Ukazana w Hellraiserze wizja świata zbieżna jest również z inną, dobrze znaną sympatykom grozy produkcją, w której realizację był zaangażowany pisarz – David Cronenberg. Mamy tutaj na myśli oscarowy remake Muchy z Jeffem Goldblumem w roli głównej. Także tam występował motyw miłosny. Miłości niedostępnej, niemożliwej, zakazanej z punktu widzenia jej natury. Nie brakuje też typowego dla drugiej połowy XX wieku kultu brzydoty, czyli turpistycznej wizji człowieka obecnej w literaturze, a przemycanej na grunt filmowy.
Źródło: brundleflyforawhiteguy.tumblr.com
Czy film straszy po latach?
Zdecydowanie nie. Hellraiser: Wysłannik Piekieł to zapomniany film grozy, po którym został już tylko kurz. Mimo prób wskrzeszenia serii, wciąż pozostaje w cieniu swoich pobratymców. Jest jedną z tych produkcji, które nie postarzały się z należytą godnością, a retroseans horroru można potraktować jako dobrą zabawę i sentymentalną podróż po efektach specjalnych sprzed okresu generowanych komputerowo obrazów. Jednak nie oznacza to, że horror Clive’a Barkera odszedł na zawsze do lamusa. W popkulturze wciąż znajdziemy nawiązania do filmu, a w Stanach Zjednoczonych nadal popularne są figurki Pinheada czy kostki Lemarchanda. Także we współczesnej literaturze grozy znajdziemy inspirację wątkami ukazanymi w horrorze. O tym, że w latach swojej świetności była to doceniana pozycja wśród fanów kina grozy świadczy kilka nominacji, w tym do prestiżowej nagrody Saturn w kategorii horror roku. Mimo wszystko warto raz na jakiś czas, chociażby z sentymentu i zamiłowania do takiej konwencji, powrócić do tej produkcji.