Site icon Ostatnia Tawerna

[RETROGRANIE] Poważna młodzieżówka Ligi Sprawiedliwości ‒ „Young Justice Legacy”

W ostatnim czasie animowany serial o Lidze Młodych przeżywa swój renesans za sprawą dwóch faktów. Pierwszy to umieszczenie dwóch sezonów tej najlepszej (według wielu opinii) kreskówki Cartoon Network na Netflixie. Drugi zaś to ogłoszenie, że powstanie trzeci sezon rzeczonej produkcji, specjalnie dla nowej platformy cyfrowej tworzonej przez DC. Błagania fanów zostały wysłuchane i po pięciu latach zakończenia tej produkcji, włodarze Warner Bros. zrozumieli, że oglądalność nie zależy tylko od sprzedaży zabawek tematycznych oraz gier powiązanych z seriami. Jednakże jeśli chcecie w pełni zrozumieć fenomen tego serialu, musicie zapoznać się właśnie z grą wideo.

Być wiecznie młodym

W omawiany tytuł miałem przyjemność grać bodaj na trzech liczących się platformach, w tym jednej „nieśmiertelnej” i dwóch z poprzedniej generacji. Mianowicie tuż po polskiej premierze gry z przełomu 2013/2014 roku zacząłem przygodę na PS3, po czym kilkakrotnie grałem jeszcze ze znajomymi na Xboxie 360. Nostalgia związana bardziej z serialem niż samą grą sprawiła, że niedawno zaopatrzyłem się w ten tytuł również na Steamie. Czemu jest tak ważny? Bo to świetne dopełnienie fabularne między pierwszym a drugim sezonem. Akurat wtedy w Polsce stacja Cartoon Network była u progu premiery drugiego sezonu serialu, o podtytule Inwazja. Powoli rozkręcająca się akcja z porwanym archeologiem jest zaledwie nudnym wstępem, który doprowadzi nas do tak samo mocnego finału, jak rzeczona Inwazja. Możemy obserwować okres, w którym już bardziej doświadczony, rozbudowany, a przy tym częściowo podzielony zespół nastolatków kontynuuje swoją krucjatę przeciw członkom The Light. Przypomina to pospolitą rozgrywkę, dosłownie nijakie RPG akcji.

Tutaj plusy, a tu minusy

Legacy jest jakby nieudaną kopią Marvel: Ultimate Alliance, z mniejszą paletą postaci do wyboru i bardziej monotonną rozgrywką niż w grach spod szyldu LEGO. Przed główną przygodą rozparcelowaną na 15 poziomów (większość kończy się starciami z członkami The Light), wybierasz w głównej kwaterze grupę trzech bohaterów z listy nastoletnich pomocników Young Justice, która zawiera już Dicka Graysona w dorosłej wersji ‒ Nightwinga, Kid Flasha, Superboya, Miss Martian, Aqualada i Artemis. Ta szóstka postaci jest dostępna od początku, a kolejne cztery odblokowują się z czasem. Jeśli chcemy zagrać jako Beast Boy lub Rocket, musimy najpierw przejść grę na dwóch poziomach trudności, co jest strasznie monotonne i smutne, bowiem dwie najciekawsze postacie są naprawdę dla wytrwałych. Resztę możemy dokupić w formie DLC. Wracając do leveli, to otrzymaliśmy także sześć pomocniczych misji odblokowujących się podczas gry. Służą one do treningów, podczas których twoja grupa odpiera kolejne fale wrogów ‒ ale poza tym nie dodaje to nic nowego ani ciekawego, poza konkurowaniem w rankingach online.

Sam pomysł stworzenia RPG akcji ze szczyptą hack’n slasha jest dobry, a przez pierwszą godzinę możemy przymknąć oko na dość archaiczną warstwę wizualną (nawet jeśli gra została wydana pięć lat temu, to twórcy powinni się wstydzić takich kanciastych modeli i miejscami spikselowanej grafiki). Każda postać ma trzy różne superataki oparte na unikalnych umiejętnościach i czwarty, superspecjalny, który daje tymczasową przewagę ‒ na przykład niewidoczność u Miss Martian. Wraz z postępem w grze nasi bohaterowie, jak w każdym porządnym RPG-u, ewoluują i się rozwijają. I o ile tylko faktycznie postacie latające mogą unosić się nad ziemią, o tyle już reszta fizyki „kuleje” w tym „komiksowym świecie”. Na ten przykład Artemis czy Nightwing mogą podnosić ciężkie beczki i rzucać ogromnymi skrzyniami równie łatwo jak Superboy, którego siła jest nieporównywalnie większa. Plusem jest możliwość grania w multiplayerze kanapowym do trzech graczy przy jednym odbiorniku czy online, więc dzięki temu, że Artemis jest równa Superboyowi, nikt nie poczuje się dyskryminowany. Poza mocami reszta rozgrywki wysysa z nas życie przy graniu w Young Justice Legacy. Poziomy opierają się na jednej ścieżce, okresowo wzbogaconej grupami złoli, którym trzeba skopać tyłek. Droga ta jest długa, monotonna i osadzona w różnych sceneriach, jak dżungla, pustynia, biegun północny czy doki Gotham City… połączone długą ścieżką. Można by rzec, iż poziomy są ledwo odróżnialne od innych, z wyjątkiem ich tła.

Trzeba też podkreślić, iż pomimo wielu aktualizacji błędów jest bezliku. Na przykład postacie zamykają się za drzwiami lub stają w miejscu i w ogóle nie przejmują się walką. Na sam koniec, w oczekiwaniu na lepszy sequel, dodam, że gra nadrabia dubbingiem, bazującym na oryginalnych aktorach z serialu animowanego. W połączeniu z porywającą muzyka może on sprawić, że będziemy się dobrze bawić i dotrwamy do końca rozgrywki, aby poznać jeden z najbardziej zaskakujących finałów w historii animowanych serii DC.

Exit mobile version