Site icon Ostatnia Tawerna

Recenzja filmu „Gru, Dru i Minionki”

Zdrowa na ciele i umyśle przyznaję – uwielbiam animacje. Może nie oglądam każdej, jaka tylko ujrzy światło dzienne, nie wszystkie pomysły na te produkcje trafiają w mój gust, jednak z większością z nich staram się być na bieżąco. Jak to zwykle bywa, są lepsze i gorsze obrazy – jedne są śmieszne, z ciekawą fabułą i nietuzinkowymi bohaterami, inne powielają znane schematy i nie wnoszą sobą nic nowego do światka animacji.

W 2010 Illumination Entertainment postanowiło dodać swoją cegiełkę, jeśli o tworzenie produkcji animowanych. Postawiono na humor i mnóstwo słodkości. Tak oto powstał film Jak ukraść Księżyc, w którym jednymi z głównych bohaterów są małe żółte, przypominające nieco pigułki, stworki posługujące się swoim własnym językiem i uwielbiające wpadać w tarapaty. Nie potrzeba było wiele, by świat oszalał na ich punkcie. Bluzki, kubki, figurki, torby, laleczki… Powstało sporo gadżetów żółtych protagonistów, a sama bajka wpisała się do historii animacji. Nic więc dziwnego, że wytwórnia zdecydowała się na nakręcenie kontynuacji Jak ukraść KsiężycMinionki rozrabiają, która okazała się o wiele lepsza od pierwowzoru, a potem obrazu opowiadającego o solowych przygodach żółtych bohaterów, czyli Minionków. Teraz drużyna Gru powraca w komplecie w filmie Gru, Dru i Minionki.

Zdjęcie z filmu

Gru skończył ze złodziejskim fachem – znalazł miłość swojego życia i pracuje dla rządowej agencji zwalczającej przestępczość. Ostatnio jednak na polu zawodowym nie idzie mu za dobrze. Balthazar Bratt – nowy zły – kradnie, co tylko chce, ostatnio jego łupem stał się wielki, drogi diament, i nikt nie jest w stanie go złapać. Nawet Gru. I właśnie przez to, że bohater nie radzi sobie z uwięzieniem antagonisty, zostaje zwolniony z pracy. To jednak nie koniec zmian w życiu protagonisty – Gru dowiaduje się, że ma… brata bliźniaka. Bogatszego, z bujną blond czupryną, ale jednak bliźniaka. Co więcej, Dru, bo tak ma na imię bliski bohatera, zaprasza protagonistę wraz z jego rodziną do siebie do zamku, by wszyscy mogli się lepiej poznać. Przy okazji brat Gru opowiada mu historię ich rodu – familii, która zajmuje wysokie miejsce w przestępczym światku.

Minionkowa seria stawia głównie na humor. Mamy komizm sytuacyjny, słowny i postaci – we wcześniejszych filmach, a zwłaszcza w tym solowym o pastylko podobnych bohaterach, otrzymujemy naprawdę spory zastrzyk humoru. Nie ma chwili, by widz nie wybuchnął gromkim śmiechem. Niestety coś w tej materii popsuło się w Gru, Dru i Minionkach. Mamy zabawne sceny, jednak gdy porównujemy ilość gagów występujących w tej animacji z poprzednimi, w nowej bajce mamy ich jak na lekarstwo.

Zdjęcie z filmu

Największą wadą filmu jest fakt, że otrzymujemy bardzo mało scen z Minionkami. Jednym z najzabawniejszych wątków z tymi bohaterami okazuje się ten w więzieniu, reszta przemyka gdzieś niezauważona. Podobnie rzecz się ma z innymi postaciami animacji. Gru i Dru wcale nie są śmieszni, ich wspólne wypady bywają interesujące, ale nic poza tym. Pojawia się dosłownie kilka dialogów, na które widz reaguje śmiechem. Jedyną jasną stroną bajki jest Agnes. Ta mała bohaterka od początku jest najsłodszą postacią serii – przeurocza, przekochana, przesympatyczna. Jej pogoń za jednorożcem trwa i znajduje zaskakujący finał.

Oczywiście, jak to w bajkach bywa, również i produkcja Gru, Dru i Minionki jest przesiąknięta odniesieniami do wartości, jakimi powinniśmy się kierować w życiu. Mamy silne zarysowany motyw rodziny – miłość, oddanie i poświęcenie własnego dobra w celu pomocy biskim; inności – nie każdy wpasowuje się w ustalone przez społeczeństwo wzorce czy odrzucenia – czego przykładem jest postać antagonisty.

Zdjęcie z filmu

Gru, Dru i Minionki rozczarują tych, którzy wybierają się na tę produkcję z myślą o sporej ilości humorystycznych scen. Tych w tej części jest zdecydowanie mniej niż w poprzednich. Do tego sama historia nie wciąga, ogląda się ją z wyłączonym mózgiem, by po seansie zapomnieć o czym w ogóle był obraz. Gru, Dru i Minionki to małe rozczarowanie tego roku, spodziewałam się po tej animacji więcej – lepszej zabawy.

Exit mobile version