W końcu nie da się zniszczyć bajki, prawda? Otóż nieprawda. Choć może „zniszczyć” to złe słowo, bo w Sing są momenty, na których widownia dobrze się bawi, niestety nie ma ich za wiele. Może to wszystko, to całe rozczarowanie produkcją, ma związek z bardzo wysokimi oczekiwaniami? Nie dość, że trailer był interesujący, to jeszcze twórcy obiecywali najlepszą bajkę roku. Chęci były, ale dokładnie wiemy, co jest nimi wybrukowane. Co wpłynęło na to, że Sing okazało się jednym wielkim rozczarowaniem?
Buster Moon od dziecka marzył o tym, by swoje życie związać z teatrem. W jego przypadku na samych pragnieniach się nie skończyło, bohater bowiem osiągnął to, co chciał, stał się właścicielem przybytku kultury. Niestety za jego rządów teatr zaczął podupadać, każdy pomysł protagonisty okazywał się totalnym fiaskiem, a pieniędzy zamiast przybywać, ubywało. Aż w kasie nie zostało prawie nic. Moon wpadł jednak na kolejny ze swoich pomysłów – czas urządzić konkurs talentów, a osoba, która go wygra, otrzyma pewną sumkę pieniędzy. Problem w tym, że sekretarka przy tworzeniu ulotki o nadchodzącym wydarzeniu zmieniła nagrodę z tysiąca na sto tysięcy. Drobna różnica. Nic więc dziwnego, że na casting przyszło tyle osób. Jak tym razem Moon wybrnie z patowej sytuacji?
Animacja zaczyna się całkiem ciekawie, jednak już po jakimś czasie widać, że twórcy za bardzo wszystko pokomplikowali. Mamy kilku głównych bohaterów, Moon sam nie gra pierwszych skrzypiec, i oczywiście każdy z nich musi dostać swoją historię. Co więcej, każda postać niesie swój własny bagaż doświadczeń. I tak mamy Moona, któremu nic nie wychodzi, jego ojciec byłby rozczarowany swoim synem; Rositę, gospodynie domową z liczną gromadką dzieci, od świtu do zmierzchu zajmującą się domem i swoimi pociechami, plus mężem, bohaterka nie dość, że nie ma chwili dla siebie, to jeszcze nikt nie docenia trudu, jaki wkłada w swoją pracę; Johnny’ego, bojącego się powiedzieć swojemu rodzicielowi, złodziejowi, że nie chce pójść w jego ślady, tylko zająć się muzyką; czy Ash, ograniczaną przez własnego chłopaka. Jak widać, każda z postaci ma swoje własne, całkiem poważne problemy.
Twórcy zapewne chcieli dobrze, jednak wprowadzenie do filmu takiej ilości postaci wymaga pewnego przygotowania i pomysłu. Jasne, każdy bohater ma swoją historię, jednak każda z nich jest opowiedziana po łepkach i prowadzi do jednego – nieszczęścia z powodu niemożliwości śpiewania. Żeby nie było za łatwo naszym protagonistom, dostanie się na casting, i przejście go, wcale nie oznacza osiągnięcia spokoju w życiu. Tutaj przecież też pojawiają się kolejne problemy, nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Sam casting to spora fabularna pomyłka. O ile bardzo ciekawe są fragmenty, gdzie poszczególne postaci, nie tylko główne, śpiewają swoje kawałki, o tyle sam proces eliminacji i wyboru to jedna wielka farsa. Nawet nie zabawna, a tym bardziej przekonująca. Ten wątek można było poprowadzić zupełnie inaczej.
Z jednej strony charakterom nic nie przychodzi w tym filmie łatwo, za każdym rogiem czyhają nowe trudności do pokonania, z drugiej scenariusz jest niezwykle łatwy do przewidzenia. Dzieje się coś złego, spokojnie, zaraz sprawimy, że za chmur wyjrzy słońce. A zakończenie to największe rozczarowanie animacji, każdy dokładnie wie, jaki będzie finał historii.
Dobrze, że są piosenki, bez nich obraz nie zasługiwałby na większą uwagę. Jeżeli chodzi o warstwę dźwiękową, twórcy spisali się na medal. Choć nie tyle twórcy, co aktorzy oraz osoby odpowiedzialne za ścieżkę dźwiękową bajki. Idealnie dobrane kawałki, bardzo dobrze połączona fabuła z warstwą muzyczną i świetna robota osób użyczających swoich głosów bohaterom. W porównaniu z Trollami Sing wypada o wiele lepiej, ale tylko jeżeli chodzi o warstwę dźwiękową.
Jeżeli chcecie posłuchać skocznych i dobrze zaśpiewanych kawałków, fabuła stanowi dla was trzeciorzędną kwestię, nie zwracacie także uwagi na nudnych i nijakich bohaterów, wtedy śmiałym krokiem możecie udać się do najbliższego kina wyświetlającego tę produkcję. Jeśli jednak oczekujecie czegoś więcej, jak choćby sporej dawki humoru, której także poskąpiono, zaśmiać można się dosłownie kilka razy, Sing nie jest obrazem, który chcecie zobaczyć.
Ty chyba masz coś z głową!? Sing rozczarowaniem, dosłownie i dokładnie odwrotnie, nie miałem w ogóle w planach tego obejrzeć bo mnie nie zachwycił zwiastun a poza tym za stary byłem a tu po wspólnym obejrzeniu z siostrą oglądam po czasie już chyba szósty raz i się zachwycam jak Nana Noodleman!