Fuzje fajne są. Już dawno temu pokazał to Dragon Ball. Więc nie dziwota, że ktoś w końcu postanowił połączyć w jedno Batmana i Jokera, dzięki czemu powstał Batman, który się śmieje. Niestety w tym przypadku nie wykorzystano kolczyków czy specjalnego tańca. Dobrego scenariusza również nie.
Recenzent Ostatniej Tawerny to ma klawe życie. Gdy pojawia się lista tytułów do recenzji, zgłasza się po konkretną pozycję. I jeśli tylko szef działu się na to zgodzi, komiks po jakimś czasie trafia do zainteresowanego. W ten sposób wszyscy powinni być zadowoleni z wyboru, a noty recenzowanych pozycji wysokie. I tak w moim przypadku było. Owszem, czasami trafiały mi się średniaki, ale generalnie byłem zadowolony. A potem sam siebie skazałem na Batman, który się śmieje autorstwa Scotta Snydera (scenariusz) i Jocka (rysunki).
Joker – Snyder Cut
Nie znam eventu Dark Knights Metal poprzedzającego ten tytuł. Według wstępu Snydera, wcale nie muszę. I mogę się z tym zgodzić; komiks jest całkiem zrozumiały dla kogoś takiego jak ja, kto kojarzy tylko ogólny zarys stojący za całym tym zamieszaniem. Otóż świat DC opanowują alternatywne mroczne wersje Batmanów z innych wymiarów, wzorowane na członkach Ligi Sprawiedliwości. Są wśród nich superszybki czerwony Batman, Batman-Doomsday, Zielona Latarnia Batman, itp., itd. Na czele złowieszczej bat-grupy stoi tytułowy Batman, który się śmieje – czyli Bruce Wayne będący połączeniem intelektu „najlepszego detektywa na świecie” z szaleństwem i okrucieństwem Jokera. Geneza tego nowego przeciwnika jest równie absurdalna, co cały event (który trąci bardzo latami dziewięćdziesiątymi). Otóż Batman z alternatywnego wymiaru zostaje zmuszony przez Jokera do przeżycia raz jeszcze śmierci swoich rodziców (specjalnie do tego celu wyhodowanych klonów – sic!). Ten urzeczywistniony koszmar sprawia, że Bruce zabija swojego arcyprzeciwnika. Joker w ostatniej chwili infekuje jednak Bruce’a Wayne’a toksyną, która stopniowo przemienia go w bezlitosnego potwora.
Batman, Batman, Batman i jeszcze inny Batman
Tak było. A co przynosi nowy komiks? Intryga jest skomplikowana (wręcz przekombinowana) i trudna do streszczenia. Batman, który się śmieje wypuszcza Jokera z celi i nasyła go na „dobrego” Batmana. Książę zbrodni dostaje się do batjaskini, lecz wymierzony w Gacka pistolet strzela w drugą stronę i rani celującego. „Nasz” Batman natychmiast rzuca się na ratunek Jokerowi, lecz ten infekuje go własną trucizną. W ten sposób zarażony-nasz-Batman, zmagając się z uciekającym czasem, musi powstrzymać Batmana, który się śmieje (i który jest już w pełni poddany toksynie) przed zainfekowaniem reszty miasta. A pomóc ma mu w tym Jim Gordon, syn komisarza, który obecnie jest na supresorach hamujących jego psychopatyczne ciągoty. Do tego pojawiają się jeszcze inne wersje Batmanów i Wayne’ów. Dzieje się tu stanowczo za dużo, jakby scenarzysta nie potrafił przefiltrować swoich pomysłów i – zamiast skupić się na najlepszych – to postanowił wykorzystać wszystkie. Swoją drogą, pomysł na Batmana opętanego przez Jokera też już był. Batman: Arkham Knight, patrzę na ciebie.
Historia historią, ale jak to wszystko jest bełkotliwie napisane. Pełno tu pretensjonalnych tekstów i techno-batbełkotu. Ogrom dymków poświęcono na narrację wewnętrzną Gacka, który prowadzi długie wywody na temat Gotham. Tylko dla kogo w świecie przedstawionym snuta jest ta opowieść? Są i dobre sceny: po raz pierwszy (?) zobaczyć można Alfreda spuszczającego lanie swojemu Paniczowi. Szkoda tylko, że wszystko przykryto dziesiątkami innych wątków.
Batman, który strzela
Wspomniany kolejny Batman to Ponury Batman, czyli Bruce Wayne, który widząc śmierć swoich rodziców sięga po pistolet i zabija napastnika, dzięki czemu dochodzi do powstania mściciela niestroniącego od broni. Choć i tutaj nie mamy do czynienia z czymś świeżym. Batman strzelający z różnego rodzaju giwer przywodzi na myśl choćby takiego Punishera (tylko w bogatszej wersji) czy nieszczęsnego bohatera tytułowego z Nemesis Marka Millara (jaki to był słaby tytuł!).
Oprócz tego pojawiają się też alternatywni Wayne’owie, którzy są… dobrzy. W Internecie krąży informacja, jakoby bohater bardziej przyczyniłby się do poprawy sytuacji Gotham, gdyby lepiej dysponował pieniędzmi zamiast latać po nocy w kostiumie, a te inne wersje są swoistym dowodem potwierdzającym tę tezę. Pech, że Batman, który się śmieje po kolei ich zabija. Ciekawy wątek – szkoda, że poprowadzony tylko na marginesie głównej historii.
Batman, który wygląda tak sobie
Lubię wygląd Batmana, który się śmieje. Ponownie, to nic szczególnie wyjątkowego. Design postaci przypomina Sędziego Śmierć z uniwersum Dredda. A że kolce na twarzy są fajne, to już dawno temu udowadniał Penance z New Warriors z Marvela. Niemniej, wszystko to działa bardzo sprawnie. Nawet w interpretacji Jocka, która wypada raczej średnio. Miło, że nie jest to plastikowa i sztampowa kreska superbohaterska, tylko coś bardziej stylizowanego. Jednocześnie oprawę graficzną wykonano niezbyt starannie, a postaci często wyglądają pokracznie. Lepiej jest za to pod koniec, kiedy do gry wkraczają psychodeliczne sceny. Część retrospekcji, w tym tę o Ponurym Rycerzu, zilustrował Eduardo Risso. Zdecydował się on na bardziej malarski styl, acz i tu pojawiają się pewne zgrzyty w postaci komicznej mimiki, jaką obdarzył bohaterów.
Bardzo przyjemnym zabiegiem jest zabawa z typografią. Dymki wypowiadane przez zarażonego Batmana początkowo mają wplecionego Jokerowego fonta w co któreś słowo, a z każdą stroną pojawia się tego więcej i więcej. Mała rzecz, a cieszy.
Batman, który zasługuje na więcej
W mainstreamowych komiksach zauważyć można pewien paradoks. Tytuły największych wydawnictw często krytykowane są za powtarzalność i konserwatyzm. Jednocześnie rzadko kiedy nowe pomysły zapadają w pamięci czytelników. Ile osób jest w stanie wymienić nowych przeciwników Spider-Mana lub Supermana? Batman, który się śmieje jest wyjątkiem. Zyskał w krótkim czasie niesamowitą popularność i pewnie jeszcze nie raz wróci. Oby tylko trafił do lepszych tytułów. Z coraz większą awersją podchodzę do twórczości Scotta Snydera i ten komiks nie zmienia mojego zdania.
Nasza ocena: 5,7/10
Snyder’s gonna Snyder. Już wcześniej byłem sceptyczny wobec tego scenarzysty. Batman, który się śmieje potwierdza wszystkie moje wątpliwości. Jest to komiks przeładowany wątkami i bełkotliwy.Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa graficzna: 5/10
Wydanie: 8/10