Site icon Ostatnia Tawerna

Przepraszam, a gdzie mój romans z aktorem z ulubionego serialu? – recenzja książki „Zaczytana i Bestia” Ashley Poston

Chociaż nasze polskie konwenty chwilowo przeniosły się do internetu, jeszcze każdy z nas – fantastów – pamięta, jak świetna potrafi być na nich atmosfera i ile cudownych osób można poznać. Ashley Poston zdecydowała się w tych realiach osadzić początek romansu dwójki nastolatków: wielkiej fanki produkcji science fiction Starfield oraz aktora, który gra jej ukochaną postać. Czy jednak książka o fandomowej miłości warta jest naszego czasu?

Rosie nie przypuszczała, że skutkiem wyjazdu na konwent ExcelsiCon będzie poznanie chłopaka jak z bajki i spędzenie z nim romantycznej randki (na dodatek ubranego jak jej ukochany Ambrose Sond ze Starfield!). Szkoda tylko, że idealny wybranek postanowił zniknąć wraz z nowym dniem, a nastolatce pozostało po nim wyłącznie niesamowite wspomnienie. Chociaż może to i lepiej? Gdyby dowiedział się, iż straciła właśnie pracę, a dodatkowo została wciągnięta w co najmniej dziwną sytuację ze wschodzącą gwiazdą internetu (która uparła się zaprosić ją na bal absolwentów i nie rozumie odmowy) pewnie szybko poczułby się zawiedziony jej osobą.

Vance Reigns nie spodziewał się, że na kolejnej z wielu imprez jego życia pozna dziewczynę, przed którą aż tak się otworzy. Oczywiście nie podał jej swojego imienia i nazwiska, a twarz skrywał za maską w obawie, że nastolatka zdradzi jego tajemnice  prasie – .mimo to zapamięta ją i jej znamię w kształcie róży. Wspomnienie spotkania jako jedyne umila mu czas w przypominającym zamek domu, do którego został zesłany przez ojca-producenta po ostatnim wywołanym przez siebie skandalu. Bycie gwiazdą tak sławnego serialu jak Starfield nigdy nie było łatwe, ale mimo to nie spodziewał się, że matka i ojczym skażą go na przebywanie w jakiejś dziurze na końcu świata.

Los, przeznaczenie, a może całkowity przypadek powoduje, że drogi Rosie i Vance’a przecinają się ponownie. W konsekwencji nieszczęśliwego wypadku dziewczyna otrzymuje zadanie uporządkowania wielkiej biblioteczki pełnej książkowych wersji historii ze świata Starfield, a młody gwiazdor ma jej w tym pomagać. Nastolatkowie, nieświadomi tego, iż mieli okazję się już poznać, raczej nie pałają do siebie sympatią, jednak z czasem się to zmienia…

Bella i Bestia we współczesnym wydaniu? Biorę to!

Nigdy nie byłam fanką historii o pięknej dziewczynie, która poświęca się za swojego ojca i zgadza na mieszkanie w zamku z potworem. Luźno bazująca jednak na tej opowieści książka Ashley Poston okazała się świetną, lekką lekturą idealną dla byłej konwentowiczki, rozumiejącej, że można kochać się w postaciach z filmów czy seriali. Autorka z klasycznej Pięknej i Bestii zaczerpnęła kilka elementów: jest dom, który przypomina zamek, wielka biblioteka pełna książek, róża (w formie imienia i znamienia u głównej bohaterki), a nawet swoista forma poświęcenia się za ojca (Rosie odpracowuje szkodę, którą wyrządziła, zamiast pozwolić ojcu za nią zapłacić). Także charaktery Rosie i Vance’a są podobne do tych posiadanych przez Bellę i Bestię. W rolę wkurzającego i pewnego siebie dup… Gastona wchodzi z kolei natarczywy wielbiciel nastolatki Garrett Taylor (uwierzcie mi, naprawdę jest irytujący). Spodobało mi się, w jaki sposób pisarka przełożyła owe zapożyczenia na współczesne nam postacie i realia. Muszę przyznać, iż wyszło jej to najzwyczajniej dobrze.

 Księżniczko Amaro, kim ty właściwie jesteś?

Tłem do wydarzeń w książce jest przejawiana przez Rosie i jej przyjaciół fascynacja serialem Starfield. Pomiędzy rozdziałami wstawiane są nawet krótkie fragmenty scen z niego. Niestety, ponieważ nie czytałam innych książek z tej serii, zetknięcie się z nawiązaniami do owej produkcji było dla mnie na początku dość ciężkie. Nie znałam nazewnictwa ani postaci, więc musiałam poszukać sobie w necie kilku wyjaśnień. Ich znajomość nie była kluczowa w zrozumieniu książki, jednak trochę rozjaśniła mi takie kwestie jak np. czy to w ogóle jest prawdziwy serial oraz czy wymienieni z nazwisk aktorzy to prawdziwe postacie.

Współczesne nawiązania

To, co mocno mnie zaskoczyło w owej powieści, to postać określająca się jako niebinarna i przyjęte w związku z nią rozwiązanie językowe. Quinn, czyli jeden z przyjaciół Rosie, mówi o sobie w formie bezosobowej np. widziałom. Nie miałam pojęcia, że właśnie w taki sposób można to rozwiązać w literaturze, dlatego było to dla mnie dodatkowo ciekawe i pouczające (aczkolwiek przypomniało mi również o Lichu z książek Marty Kisiel).

“Napisałam tę książkę dla siebie”

Dodać muszę, iż strasznie ciekawe było również posłowie samej autorki, w którym oprócz standardowych podziękowań za wsparcie zawarła również wyjaśnienia, dlaczego sięgnęła po motywy czy to z Pięknej i Bestii, czy ze standardowego małomiasteczkowego romansu. Także jej przyznanie się, że napisała ową powieść przede wszystkim dla siebie, by móc w niej zawrzeć elementy, które sama lubi (takie jak scena z bohaterami złapanymi przez deszcz czy fragment z Ruchomego Zamku Hauru) spowodowało, iż poczułam do niej wiele sympatii.

Jeszcze trochę miodu

Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest wybitna lektura. Nie ma tu głębokiego przesłania czy górnolotnego języka i skomplikowanej, wielowątkowej fabuły z suspensem, którego nikt się nie spodziewa. Jest z kolei przewidywalnie, na znanych już motywach i okraszone scenami nie raz obejrzanymi w kinie czy telewizji. Mimo to jest to świetna książka, gdyż nie stara się być czymś więcej niż faktycznie jest. Nawet sama autorka przyznaje się, że chciała użyć tych konkretnych elementów do jej stworzenia, gdyż najzwyczajniej je lubi. Prosta fabuła, przyjemny i nienatarczywy romans, mało denerwującej dramy i dające się lubić postacie – tak odpowiedziałabym, gdyby ktoś zapytał mnie o ten tytuł.

Nasza ocena: 7,2/10

Przy tej książce odpoczniecie. Bardzo ładne przełożenie elementów z Pięknej i Bestii na współczesne realia.

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Styl: 7/10
Wydanie i korekta: 8/10
Exit mobile version