Site icon Ostatnia Tawerna

Przeklęci kowboje w wiktoriańskim świecie pełnym bestii – recenzja gry „Alder’s Blood”

Najnowsza propozycja od lubelskiego studia Shockwork Games z pewnością przyciągnie wszelkich entuzjastów turowych gier taktycznych okraszonych rozbudowaną narracją. Obietnica przygody w oryginalnym, mrocznym świecie pełnym intrygujących historii i pięknie narysowanych grafik zdecydowanie przyciąga. Tylko czy Alder’s Blood potrafi się z niej wywiązać?

Na pierwszy rzut oka ta produkcja prezentuje się naprawdę świetnie. Samo uniwersum już na wstępie wydaje się nader ciekawe – mamy bowiem do czynienia z rzeczywistością, w której dobry i miłościwy bóg był jak najbardziej realny i namacalny, egzystując wespół z ludźmi. Ci niestety zwrócili się w końcu przeciwko niemu, i to nie na gruncie filozoficzno-teologicznym, tylko zupełnie przyziemnym – zamordowali go. Był to – niespodzianka! – poważny błąd, gdyż wszelkie płynące z jego obecności dobrodziejstwa odeszły w niepamięć, a na dokładkę zwłoki istoty wyższej poczęły w końcu gnić i wydzielać z siebie Ciemność, czyli złowrogą, negatywną energię wypaczającą wszystko, czego dotknie.

Z tej emanacji powstały ludożercze Bestie oraz specyficzna rasa przeklętych nadludzi, którzy to łączą w sobie ludzkie cechy z potworną energią Ciemności. To właśnie ci drudzy, czyli Łowcy, będą naszymi protagonistami, pełniąc w tym świecie funkcję zarówno „szemranych” wyrzutków społeczeństwa, jak i pierwszej linii obrony ludzkości przed Bestiami.

Porządna fabuła kluczem do sukcesu

Taka koncepcja ponurej krainy cierpiącej pod naporem straszliwego grzechu przeszłości  zdecydowanie wydaje się nietuzinkowa i atrakcyjna. I rzeczywiście taka jest. Opowieść obfituje w zwroty akcji, zróżnicowane wątki poboczne i charakterystycznych bohaterów, którzy najpierw przyciągają tajemniczością, a później potrafią wywołać skrajne emocje, gdy więcej się o nich dowiemy i poznamy ich plany. Zadania naprawdę wciągają, a kolejne poziomy chce się przechodzić choćby po to, by wiedzieć, co wydarzy się później.

Nie wdając się w przesadne spoilery, mogę zdradzić, że nasza drużyna Łowców będzie nie tylko stawać w obronie maluczkich i potykać się z Bestiami, ale także uczestniczyć w próbach poznania natury Ciemności oraz związków łączących ją ze zmarłym bogiem, jak również zostanie uwikłana w polityczne intrygi na miarę Gry o Tron pomiędzy czterema szlacheckimi rodami z Miasta (jedynego prawdziwie cywilizowanego skupiska ludzi). Są one pochłonięte rywalizacją o wpływy oraz realizowaniem własnych sekretnych planów związanych z odpieraniem sił zła. Mamy możliwość wspierania wszystkich czterech wedle własnego uznania, a gra posiada prosty system reputacji, oparty głownie o to, jak wiele questów wykonaliśmy dla przedstawicieli każdego z nich.

Główny wątek poświęcony studiowaniu natury dręczącego świat spaczenia i poszukiwaniu skutecznych metod jego okiełznania jest naprawdę ciekawy i przyzwoicie trzyma tempo, a wykonywanie zadań pobocznych oraz poznawanie przedstawicieli rodów i innych istotnych postaci niezależnych wraz z ich motywacjami sprawia naprawdę dużo frajdy, zwłaszcza na początku. Scenariusz trzyma w napięciu jak całkiem niezła powieść!

Ktoś tu chyba zapomniał, że podstawą gry jest gameplay

Nad fabułą i ogólnym pomysłem na nią mógłbym się rozpływać jeszcze długo, ale to przecież nie wszystko. Żeby móc się nią cieszyć, trzeba przecież grać. A rozgrywka w Alder’s Blood niestety dość szybko przestaje się bronić. Z początku cała koncepcja wydaje się intrygująca – ot, kierujemy niewielką grupką Łowców, wypełniając misje na taktycznych mapkach wypełnionych stworami. Każdy z naszych bohaterów ma swoje własne statystyki i ekwipunek, którymi możemy zarządzać między poziomami. Możemy wybierać między otwartym konfliktem a atakami z ukrycia, między ostrzałem z broni palnej a walką wręcz, a także profilować drużynę w kierunku zgodnym z naszymi upodobaniami. Gdzie jest zatem haczyk?

Choć teoretycznie mamy tu pełną swobodę, konstrukcja gry wyraźnie faworyzuje podejście „skradankowe”. Większość Bestii dysponuje większym zapasem życia oraz wytrzymałości niż nasi podopieczni, więc nawet walka jeden na jednego jest zazwyczaj skazana na porażkę. Dodatkowo ujawnienie się alarmuje wszystkich przeciwników w pobliżu, a misje, w których wróg nie ma jednoznacznej przewagi liczebnej są rzadkością. Nietrudno zatem sobie wyobrazić, że w większości przypadków rozpoczęcie otwartej walki błyskawicznie zmienia i tak już nierówny pojedynek w grupowy lincz na nieostrożnym Łowcy. Czyli trochę tak, jakbyśmy wykrzyknęli nazwę niewłaściwego klubu piłkarskiego w piątkowy wieczór w szemranej okolicy…

Wobec powyższego, niemal wszystkie poziomy będziemy przechodzić cichaczem, puszczając bohaterów sprintem od krzaka do krzaka i uważnie obserwując kierunek wiatru, który może ponieść nasz zapach wprost w nozdrza czujnego potwora. Zabawa w tym wydaniu jest przednia przez pierwsze 2-3 godziny, ale później mocno się nudzi, a kolejne misje zmieniają się w przykry obowiązek do odbębnienia, jeśli chcemy poznać kolejny kawałek opowieści. Nie pomaga też fakt, że zawsze mamy do wykonania jeden z trzech celów – wyeliminowanie określonej liczby Bestii konkretnego typu, zebranie/uruchomienie jakiegoś przedmiotu lub dotarcie drużyną w oznaczony obszar. Nawet wyglądający z początku atrakcyjnie panel rozwoju i wyposażenia postaci nie stanowi dużego urozmaicenia. Wykupowane na kolejnych poziomach umiejętności są jedynie pasywnymi bonusami związanymi z menu obozu, w którym wypoczywamy między zadaniami, a zamienianie tej czy tamtej broni na inną wcale nie wpływa drastycznie na nasze możliwości w terenie.

Przynajmniej jest na czym zawiesić oko

Kolejną mocną stroną produkcji jest natomiast oprawa graficzna. Mroczny, komiksowy styl od razu przyciąga uwagę i kojarzy się nieco z kreską znaną z Darkest Dungeon, co dla wielu zapewne stanowić będzie plus. Można nawet powiedzieć, że tutaj wspinamy się oczko wyżej, gdyż grafiki są nieco bardziej realistyczne, a jednocześnie smutną i brudną paletę barw co jakiś czas ożywiają krzykliwe, jaskrawe kolory przywodzące na myśl pewną oniryczność i psychodelię. Pod tym względem wizerunek gry jest bardzo spójny i dopracowany, a tytuł chce się uruchamiać choćby po to, by popatrzeć na kolejne cutscenki i przerywniki dialogowe pełne naprawdę świetnych rysunków tworzących niezapomniany klimat.

Grę kupicie na GOG.com

Nasza ocena: 8/10

Tytuł o wciągającej fabule i komiksowej oprawie graficznej na wybitnym poziomie. Mankamentem jest sama rozgrywka, której monotonia może zniechęcać osoby niebędące wielkimi fanami turowych gier taktycznych.

Grafika: 10/10
Udźwiękowienie: 8/10
Fabuła: 9/10
Grywalność: 5/10
Exit mobile version