Site icon Ostatnia Tawerna

Przedpremierowa recenzja animacji „Lego Batman: Film”

DC Comics nie ma łatwego życia jeśli chodzi o filmowe ekranizacje swoich komiksów. Większość produkcji, które trafiają do kin, spotyka się z falą krytyki, zwłaszcza gdy mowa o współczesnych wariacjach na temat przygód superbohaterów. Zawsze czegoś brakuje, fabuła pozostawia wiele do życzenia, a zastosowane rozwiązania nie spełniają oczekiwań miłośników danych superherosów.

RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY

Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa seriali opartych na obrazkowych historiach. Produkcje stacji The CW cały czas przyciągają przed ekrany telewizorów tysiące widzów, każdy epizod budzi emocje, niektóre odcinki są gorsze, inne lepsze, ale przeważnie reprezentują jakiś poziom. Do tego należy jeszcze wspomnieć o tym, że nowe seriale o superbohaterach powstają właściwie co roku, i można je oglądać nie tylko na  The CW.

Jakiś czas temu za superherosów zabrało się także Lego – tak powstała animacja Lego przygoda,, która zebrała całkiem dobre opinie. A wiecie, co to oznacza w dzisiejszych czasach? Tam, gdzie zielone papierki, tam wielkie plany albo na kontynuację, albo na inne projekty związane z danym filmem. A skoro superbohaterowie nadal są w cenie, czemu nie zrobić animacji tylko o nich? Takiej  z przymrużeniem oka i odwołującej się do kilku innych znanych produkcji.

Batman uwielbia czerń… i noc… i działanie w pojedynkę. Nie potrzebuje partnerów, przyjaciół (Alfred się nie liczy) ani kolorowych wdzianek. Ważna jest tylko noc i walka ze światkiem przestępczym Gotham. A ten nie pozwala o sobie zapomnieć, zwłaszcza Joker, który ma malutką obsesję na punkcie Człowieka Nietoperza.  Próbuje udowodnić Batmanowi, że jest jego nemezis, kimś dla niego szczególnym.. Cóż… Człowiek Nietoperz widzi to zupełnie inaczej, uważa, że Joker to niewyróżniający się niczym specjalnym przestępca. Tego przeciwnik bohatera nie może znieść, dlatego postanawia rozpętać piekło w Gotham.

I takim oto sposobem do miasta Batmana zawita sam Lord Voldemort, King Kong, Zła Czarownica z Zachodu i wielu innych znanych z seriali, książek i filmów antagonistów. Lego Batman jest po brzegi wypełniony rozmaitymi odniesieniami do popkultury, nie tylko do produkcji dotyczących superbohaterów. Nigdy nie wiesz, co czai się za kolejnym zakrętem fabuły, jaką postać twórcy wcisnęli jeszcze do swojego najnowszego obrazu. Samo odgadywanie nawiązań stanowi natomiast dodatkowy bonus, swego rodzaju zabawę dla wtajemniczonych.

Nowa produkcja DC i Lego jest wprawdzie przeznaczona dla widzów w każdym wieku, ale tylko ci starsi zauważą wspomniane wyżej odniesienia, młodsi będą po prostu chłonąć humor, który pojawia się w animacji. A tego otrzymujemy całkiem sporo. Zaczyna się już… przed początkowymi napisami. Wystarczy czerń na ekranie, by widz śmiał się do rozpuku; zakończenie zresztą też zasługuje na uwagę.

W Lego Batman: Film widz poznaje nową twarz Człowieka Nietoperza, gdyż twórcy podeszli do tej postaci z przymrużeniem oka, Zresztą nie tylko do niej, bo każdy bohater pojawiający się w produkcji, czy dobry, czy zły, zostaje przedstawiony w krzywym zwierciadle. To największy atut animacji – humorystyczne podejście  do tematu walki superbohaterów z ich „odwiecznymi” przeciwnikami . Koniec sztampy, aspirowania do czegoś, czym się nie jest, czas na zabawę w najczystszej postaci.

Jednez najciekawszych momentów w filmie to te dotyczące roli Batmana w Lidze Sprawiedliwości czy relacji pomiędzy Jokerem a Człowiekiem Nietoperzem. Widać, że Netoperek ma niewielki problem z faktem, że za wzór herosa uważa się Supermana, a nie jego; przecież takie faux pas nie mieści się w głowie. A Joker… Cóż, tutaj sytuacja jest bardziej skomplikowana, gdyż nawet Batman musi przyznać , że ich relacja jest zupełnie inna niż mu się wydawała.

Wiadomo, że Bruce Wayne stracił rodziców w młodym wieku. Ten motyw bardzo często przewija się przez filmy opowiadające o jego przygodach i zmaganiach ze złymi tego świata. Przeważnie ta walka z duchami przeszłości bywa ukazywana w dość podniosły i patetyczny sposób, choć nie zawsze wychodzi tak jak powinna, przykładem może być choćby Batman v Superman. W nowym obrazie Lego twórcy podeszli do tematu z innej perspektywy, dość melancholii i wylewania żali, czas na coś wesołego. Może właśnie w tym kierunku powinni pójść producenci ekranizacji komiksów ze stajni DC Comics? Mniej patosu, zresztą często dość żałosnego, a więcej humoru?

Lego Batman: Film to animacja, którą po prostu trzeba obejrzeć. Nie zawiedziecie się. To mnóstwo humoru i odniesień do popkultury, do tego zakręcona, ale jednak wciągająca fabuła i te postaci. W produkcji nie ma ani jednego elementu, który nie okazałyby się dobrze zrealizowany. I jeszcze ta ścieżka dźwiękowa… Nic tylko wybrać się do kina – nie raz, nie dwa, ale kilka.

Exit mobile version