Podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zaprezentowano kolejną odsłonę komiksu z serii Paneuropa. Tym razem bohaterowie musieli poradzić sobie z kryzysem migracyjnym, ludzką nienawiścią i dezinformacją w sieci.
Jak zawsze na czasie
Paneuropa to cykl zeszytów wydawanych z inicjatywy Komisji Europejskiej i finansowany przez Unię Europejską w celach edukacyjnych i informacyjnych. Kolejne numery są bezpłatne i można je otrzymać w postaci albumu lub pobrać ze strony jako pdf. Kolejne tytuły dotyczą aktualnych światowych zagrożeń. Jego głównymi bohaterami są postaci znane z legend i mitów poszczególnych krajów. Odnajdziemy tu m.in. Twardowskiego, Bazyliszka, Atenę, Szczurołapa czy Romulusa i Remusa. Choć posiadają oni moce godne drużyny Avengersów, to zwykle ostatecznie są jedynie wsparciem dla zwykłych ludzi, którzy rozwiązują kryzys. Ma to pokazać, że nie musimy być herosami, aby czynić dobro i walczyć o lepsze jutro. W poprzednich numerach bohaterowie mierzyli się już ze smogiem czy pandemią COVID-19. Tym razem twórcy naprawdę mieli w czym wybierać i postanowili połączyć kilka wątków. Tematem przewodnim jest tu wojna na Bliskim Wschodzie i napływ migrantów do Europy. Ponadto sporo miejsca poświęcono tzw. fake newsom, zachowaniom rasistowskim i homofobicznym. Głównym sprawcom całego zamieszania jest Szarlej, legendarny zły władca, który według śląskich legend napsuł sporo krwi górnikom. Tym razem nie zamieszkuje on jednak Polski, a działa prosto z Rosji. Przypadek? W żadnym wypadku! Zwłaszcza, że tym razem komiks nie kończy się całkowitym zwycięstwem i ewidentnie zmierza do wojny w Ukrainie.
Ktoś tu się obrazi
Za scenariusz do Paneuropa vs zmory przeszłości odpowiadają Tomasz Kontny i Magdalena Lankosz. Oboje w sposób dosadny pokazują, jak straszną rzeczą jest nienawiść oraz do czego może ona prowadzić. Stają murem za emigrantami oraz osobami nieheteronormatywnymi, dopiekając wszystkim hejterom. Tytuł z pewnością stanie się solą w oku wszystkich skrajnych prawicowców, którzy pewnie zapragną spalić go na stosach i pomstować, jak to Unia stara się nam wpoić „ideologię LGBT”. Ale to już ich problem, a do czytania nikt ich nie zmusza. Wszyscy inni z pewnością docenią ciekawą fabułę i zwroty akcji oraz odniesienia do aktualnych wydarzeń na świecie. Podobnie jak w przypadku poprzednich numerów wydaje mi się jednak nieco zbyt krótki. Fakt, że tym razem składa się on aż z dwóch części, ale nadal czuje się tu pewien niedosyt, a niektóre fragmenty dzieją się zbyt szybko i wydają się mocno uproszczone. Mam tu na myśli chociażby ostateczną bitwę, która wypada nieco słabiej w porównaniu z całym wprowadzeniem do historii. Co zaś do samych bohaterów, to zabrakło mi tu przede wszystkim Twardowskiego, który był dotychczas swego rodzaju liderem grupy. Nadal żałuję, że twórcy nie zdecydowali się na wprowadzenie skandynawskich herosów. Plus należy się jednak za dodanie Borowiła (znanego także jako Leszy) oraz Świętego Zastępu Tebańskiej Armii. Gościnnie pojawiają się także Hades i Posejdon. Wszyscy mają do odegrania ważną rolę, a my możemy poznać ich nieco bliżej. W przypadku tych drugich jest to też świetny pstryczek w nos dla wszystkich twierdzących, że kiedyś homoseksualizm nie istniał i jest to jedynie „współczesna moda”.
Spójna wizja
Stronę graficzną nowego numeru Paneuropy opracowało czworo rysowników – Wojciech Stefaniec, Robert Służały, Rafał Szałapa i Monika Laprus-Wierzejska. Choć ich style różnią się od siebie, to wszyscy oni świetnie podążyli za pomysłem scenarzystów i uchwycili przygodę tak, że czyta się ją jeszcze przyjemniej. Świetnie uchwycone zostały także miejsca rozgrywanej akcji, w tym m.in. Chorzów czy Ateny. Warto też wspomnieć, że na kadrach znajdziemy kilka „oczek” puszczonych do odbiorcy. Bo choć postaci są fikcyjne, to często nawiązują do tych prawdziwych. O głównym przeciwniku drużyny i jego podobieństwu do pewnego dyktatora ze wschodu już wspomniałem, ale muszę dodać też jednego polityka łudząco przypominającego pana z muszką działającego w jednej z polskich partii prawicowych.
Czekam na więcej!
Seria Paneuropa rozwija się coraz bardziej. Nadal jest tu kilka rzeczy do poprawy, ale zmierza ona we właściwym kierunku i czyta się ją z przyjemnością. Najnowsze wydanie mogłoby być nieco bardziej rozbudowane, ale mimo wszystko łatwo dać wciągnąć się historii i poczuć więź z postaciami. Szkoda, że na kolejną część (i finał!) przyjdzie nam pewnie czekać aż do przyszłorocznej edycji Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi.