Site icon Ostatnia Tawerna

„Projekt Królowa” – recenzja książki

Ośmioro ludzi budzi się w podziemnym kompleksie pewnego szpitala psychiatrycznego. Różnią się od siebie płcią, charakterem, wiekiem czy zawodem, lecz łączy ich jedno – żadne nie jest do końca pewne, w jaki sposób tu trafiło. Biorą udział w jakimś eksperymencie? Chyba tak, ale żeby jeszcze wiedzieli w jakim! Dlaczego zwidują im się kruki? Czemu żyrandol zamienił się w wielką klepsydrę? I co mają z tym wszystkim wspólnego szachy?

Książkę Projekt Królowa należy czytać z dużą dozą sceptycyzmu i brakiem zaufania do jej bohaterów. Dość szybko okazuje się, że wiedzą oni więcej, niż są skłonni ujawnić, a przynajmniej część z nich prowadzi własną grę. Stąd próba odgadnięcia, kto przed kim ukrywa prawdę, jest z góry skazana na niepowodzenie – wszyscy kłamią. Właściwe pytanie brzmi raczej: kto ma najwięcej do zatajenia oraz kto najwięcej mógłby stracić na ujawnieniu faktów. Taka sytuacja nieuniknienie prowadzi do napięć, zwłaszcza jeśli do równania dodać targające bohaterami silne namiętności. Ale znów: na ile postaci faktycznie przeżywają emocje, a na ile je odgrywają? Czytelnik musi stale mieć się na baczności i wciąż przypominać sobie, że nie ma do czynienia ze zwykłymi ludźmi – w końcu zwykłych ludzi nie obsadza się w roli królików doświadczalnych w eksperymencie psychiatrycznym. Wydarzenia natomiast przedstawia się przy użyciu narracji pierwszoosobowej naprzemiennie z perspektywy Emily, Alexandra i Matthew. Ich relacje są, naturalnie, subiektywne i pełne domysłów, czasami uzupełniają bieżącą akcję o retrospekcje. Zebrane razem, tworzą swoistą polifonię.

Postaci nie tylko nie mogą ufać sobie nawzajem – często nie są pewne nawet własnej poczytalności. Pamięć płata im figle, podobnie zmysły. Miejsce, w którym je zamknięto, pomyślano jako nowoczesny panoptikon – więzienie, gdzie strażnicy mogą obserwować więźniów bez ich wiedzy – lecz często przypomina ono po prostu pułapkę skonstruowaną przez szalonego evil masterminda pokroju Jigsawa z Piły (choć bez jego zamiłowania do tortur, krwi i cierpienia fizycznego), wyposażoną w dość nieprawdopodobne mechanizmy (jeśli próbować interpretować wydarzenia jako realne i możliwe do wytłumaczenia, a nie jedynie efekt wspomnianych halucynacji). Warto dodać, że akcja nie rozgrywa się wyłącznie w podejrzanej podziemnej placówce – ważną rolę w powieści pełni też udostępniony osobom biorącym udział w eksperymencie tajemniczy, budzący romantyczne skojarzenia ogród zimowy.

Napięcia rodzące się między bohaterami, wynikłe z faktu, że nie mogą sobie zaufać, a muszą współpracować, są dobrym motorem napędowym dla powieści – nie tylko Projektu Królowa, ale każdej powieści – a tu dodatkowo okraszono je sprzecznymi emocjami i osobistymi traumami (i to dosłownie, któż bowiem lepiej nadawałby się jako obiekt doświadczalny do badań psychologicznych?). Mimo to bohaterowie zostali dość mocno stypizowani czy nawet: „zestereotypizowani”. Denerwuje ich brak dojrzałości emocjonalnej, choć teoretycznie przynajmniej daje się on łatwo uzasadnić z poziomu świata przedstawionego. Trudniej natomiast pogodzić się z wizerunkiem głównego antagonisty, zupełnie odsądzonego od czci i wiary. Czy czegoś nie brakuje w tym obrazie fanatycznego, diabolicznego naukowca, właściwie pozbawionego ludzkich odruchów? Czy nie stałby się bardziej wiarygodny, gdyby choć przez chwilę zrzucił maskę wyrachowania? Czytelnik poznaje doktora Stone’a bardzo pobieżnie i najczęściej z perspektywy innych postaci – przez ich opinie, wspomnienia, uczucia. Tymczasem wydaje się, że stojący za wszystkim genialny lekarz zasługiwałby na lepsze przedstawienie choćby motywów jego działań.

Opisywany eksperyment-pułapka oraz wiążąca się z nim konsternacja i knowania poszczególnych postaci mogą budzić ciekawość, mimo to o wiele bardziej interesujące okazują się sceny już po tym, jak badania dobiegają końca. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że całość była tylko przygrywką do tego właśnie momentu i że stosunkowo krótki epilog stanowiłby ciekawszy materiał na powieść. Ale być może Rosik – jak wielu współczesnych autorów – po prostu postanowiła zostawić sobie furtkę na przyszłość, aby móc kontynuować historię rozpoczętą w Projekcie Królowa w kolejnych książkach.

Powieść porusza kilka interesujących kwestii i stawia co najmniej jedno bardzo ważne pytanie – mianowicie o moralne granice eksperymentu naukowego. Robi to jednak w sposób banalny, często przerysowany. Trudno na przykład poważnie potraktować sposób, w jaki przedstawiono psychiatrię. Z drugiej strony na kartach książki przywołano wiele interesujących faktów z różnych dziedzin – na przykład o nieśmiertelnej partii szachowej rozegranej w XIX wieku między Adolfem Anderssenem a Lionelem Kieseritzkym. Wziąwszy więc pod uwagę, że omawiana pozycja to debiut autorki – widać perspektywy dla dalszego rozwoju jej warsztatu. A po Projekt Królowa niech sięgną ci, którzy lubią pozycje rozrywkowe o nieco mroczniejszym klimacie, gdzie miłość i zemsta grają ważne role.

Exit mobile version