Proch i magia to mieszanka wybuchowa. Ale tylko wtedy, kiedy za opowiadanie historii bierze się Brian McClellan. Na Trylogię Magów Prochowych natknęłam się tylko i wyłącznie dlatego, że bardzo często wspomina o niej Brandon Sanderson. Pisarz poleca powieści McClellana i uważa je za naprawdę dobre, ale jak sam mówi, może być nieobiektywny, bo Brian to przecież jego uczeń. A ja jako fanka Sandersona musiałam koniecznie sprawdzić tego autora.
Jak to się zaczęło?
Minęło już trochę czasu odkąd odłożyłam na półkę Jesienną republikę (ostatni tom Trylogii Magów Prochowych). I jakże żałowałam, że muszę rozstać się z tym fantastycznym światem. Wiedziałam jednak, że w międzyczasie autor napisał kilka prequeli. Zamierzałam przeczytać je w oryginale, ale w końcu Fabryka Słów zlitowała się nad fanami i wydała wszystkie opowiadania w jednym tomie. Na Sługę korony składa się dziewięć historii, z czego osiem rozgrywa się przed wydarzeniami przedstawionymi w trylogii, a ostatnie ma miejsce pomiędzy Obietnicą krwi a Krwawą kampanią. Ten zbiór to fantastyczne uzupełnienie wszystkich trzech powieści. Poznajemy sławnego Marszałka Polnego Tamasa, kiedy ten był tylko zwykłym Tamasem. Dowiadujemy się również, jak Taniel Dwa Strzały wplątał się w wojnę, gdzie uzyskał przydomek Dwa Strzały. Albo kim właściwie była kobieta, w której człowiek taki jak Tamas zdołał się zakochać. Sługa korony pozwala nam poznać te historie, a także wiele, wiele więcej. Ale nie będę psuła wam zabawy, zdradzając wszystkie smaczki.
Ci bohaterowie!
Brian McClellan mistrzowsko łączy ze sobą różne gatunki. W zbiorze oprócz wielkich bitew znajdziemy też wątki detektywistyczne, trochę polityki czy nawet szczyptę romansu (chociaż to ostatnie autorowi wychodzi naprawdę kiepsko). Widać również, że McClellan uwielbia wpędzać swoich bohaterów w konflikty z tymi, z którymi teoretycznie nie mają żadnych szans w pojedynkach, ze względu na swoją pozycję czy pochodzenie. Natomiast w Słudze korony nieustannie coś się dzieje. Pisarz nie pozwala nam odetchnąć, po zakończeniu jednego sporu jesteśmy świadkami kolejnego. W książce występuje również dużo bohaterów o silnych charakterach i niezłomnych przekonaniach. Chcą zmienić świat na lepsze, ale czasami ich metody nie idą w parze z byciem moralnym. Po trupach do celu potrafią dojść do wymarzonych pozycji, co odbija się nie tylko na ich reputacji, ale również życiu prywatnym. Zwłaszcza widać to w historii Tamasa, nim ten stał się Marszałkiem Polnym, którego w głównej mierze podziwiamy w Trylogii Magów Prochowych. Dlatego opowiadania z jego udziałem najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Przed czy po?
Ciężko stwierdzić, kiedy tak naprawdę zabrać się za Sługę korony. Wprawdzie są to prequele do oryginalnej trylogii i powinno przeczytać się je przed Obietnicą krwi (oprócz ostatniej historii). W ten sposób nie jesteśmy świadomi tego, która z postaci występuje w kolejnych powieściach, czemu będzie niewątpliwie towarzyszył dreszczyk niepewności o losy poszczególnych bohaterów. Jednak z drugiej strony ten zbiór służy tylko i wyłącznie za uzupełnienie – dogłębne poznanie charakterów i motywacji niektórych osób. Możliwe że nie pokochacie tej trylogii przez same opowiadania. To stanowi właśnie problem i wadę prequeli – akcja tworzy tylko tło do samych wydarzeń, więc dostajemy dość skąpe informacje o samym świecie, który w przypadku Trylogii Magów Prochowych jest rewelacyjny.
Naprawdę warto!
Na pewno jednak warto poznać twórczość Briana McClellana. Nawet jeżeli Sługa korony jest tylko uzupełnieniem do całej trylogii, to przynajmniej można znowu powrócić do świata magów prochowych i ulubionych bohaterów poznanych już wcześniej. A dla tych, którzy jeszcze nie znają tych powieści, zapewne będzie to początek wspaniałej przygody – chociaż, jak już wspomniałam wcześniej, niczego sobie nie zaspoilerujecie, ale te opowiadania po prostu do was nie trafią.
Nasza ocena: 9,3/10
Sługa korony to doskonały dodatek do Trylogii Magów Prochowych. Jak najbardziej polecam, bo magia i proch to mieszanka wybuchowa.Fabuła: 10/10
Bohaterowie: 9,5/10
Styl: 9/10
Oprawa: 9/10