Site icon Ostatnia Tawerna

Pragnienie pokoju jest koloru srebrnego – recenzja komiksu „Silver Surfer. Przypowieści”

Niegdyś Norrin Radd – mieszkaniec Zenn-La, następnie bezwzględny herold Galactusa, obecnie strażnik kosmicznych szlaków. Pomimo iż Silver Surfer posiada niesamowitą moc, pragnie wyłącznie pokoju. Wydany przez Egmont zbiór „Przypowieści” doskonale pokazuje, z jakimi rozterkami zmaga się owy bohater podczas swych międzygalaktycznych wędrówek.

Egmont po raz kolejny zachwyca swoją publikacją!

Najnowszy album rozpoczynają dwie strony wprowadzenia autorstwa Kamila Śmiałkowskiego, na których zawarł on nie tylko ciekawostki o samej postaci Surfera (m. in to, iż był on ulubioną postacią Stana Lee), lecz również mówi więcej o doborze opublikowanych w tym zbiorze historii. Po wstępie umieszczono jeszcze jedną stronę przedmowy, tym razem napisanej przez Stana Lee. To dzięki niej dowiadujemy się, w jaki sposób doszło między nim a Moebiusem (Jeanem Giraudem) do stworzenia tytułowego komiksu Przypowieść. Nie zamierzam ukrywać, że uwielbiam takie uzasadnienia, gdyż pozwalają mi lepiej zrozumieć motywacje twórców i cele, które postawili swoim dziełom, dlatego za te trzy strony już na start ogromny plus dla naszego wydawcy.

Historia pierwsza, czyli o ślepym fanatyzmie słów kilka

Komiks Przypowieść jest mocno nacechowany religijnie. Mamy tu bowiem do czynienia z sytuacją, w której Galactus mimo złożonej obietnicy pojawia się na Ziemii. Nie pochłania jej jednak, a składa ludziom obietnice pozbycia się wszystkich wojen, nędzy i innych tego typu zjawisk w zamian za oddanie mu hołdu. Ludzkość się na to godzi, a świat zmienia się zgodnie z wolą tytana. I mogłoby się wydawać, że stworzona zostaje prawdziwa idylla, jednak kolejnym przesłaniem Galactusa jest informacja, że nie ma czegoś takiego jak grzech. Skutkiem owego obwieszczenia staje się masowy obłęd, a gdy dodamy do tego kult ekstremistów nieuznających, iż można nie zgadzać się z kosmicznym gigantem, otrzymamy obraz szaleństwa. W tym realiach ujawnia się funkcjonujący do tej pory w przebraniu nędzarza Silver Surfer. Empatyczny, niezłomny, nieustraszony i pełen nadziei, że uda mu się ocalić ludzi przed nimi samymi.

Opowieść od Stana Lee i Moebiusa czyta się przyjemnie nie tylko ze względu na jej retro estetykę; zmusza nas ona również do głębszych rozmyślań. Nie jest to bowiem historia z gatunku lekkich. Na tych 49 stronach doświadczamy na zmianę rozpaczy i gniewu. Z jednej strony kibicujemy srebrnemu podróżnikowi i podziwiamy jego niegasnącą nadzieję, z drugiej widzimy, jak mimo wszystko niewiele może zdziałać, gdyż w ludzkiej naturze zdaje się być zakorzeniona chęć krzywdzenia samych siebie. Ta niesamowita fabularnie, zawarta w dwóch zeszytach opowieść wyróżniona została nagrodą Eisnera i według mnie jest najlepszą w tym tomiku.

Historia druga, czyli miłość zwycięża wszystko, a kosmici nie zawsze są przyjaźni (nawet jeśli byśmy mocno w to wierzyli)

Łowcy niewolników także wyszły spod pióra Stana Lee, tym razem jednak przy współpracy z Keithem Pollardem (The Amazing Spider-Man, Fantastic Four, Thor). Te 75 stron barwnej historii zaczyna się w momencie, gdy do Silver Surfera dociera, iż nawiedzające go niesamowicie męczące ataki są wezwaniami od jego ukochanej. Podróżnik rusza więc, by odszukać swą Shallę-Bal. W tym czasie z Ziemi porwani zostają wszyscy superbohaterowie, a ludzie otrzymują potwierdzenie, że w kosmosie znajduje się inne życie i na dodatek zbliża się do ich planety. Każdy z tych wątków znajduje swą kontynuację na statku tytułowych łowców niewolników, którym przewodzi potężny pan Mrrungo-Mu. Nie rozwodząc się więcej nad treścią: dochodzi do kilku starć, dowiadujemy się skąd pochodzi siła oprawców, a także jesteśmy świadkami gniewu Silver Surfera.

Tę historię tworzą przede wszystkim kadry pełne akcji i psychodelicznych, intensywnych kolorów. Fabuła jest w moim odczuciu lżejsza w porównaniu do pierwszego komiksu w tym albumie, dlatego też te kilkadziesiąt stron czyta się dość szybko. Mimo iż treść nie skłania nas do głębszych refleksji, nie przerzucamy bezmyślnie stron i z zainteresowaniem śledzimy bieg kolejnych wydarzeń. Na moim prywatnym podium Mrrungo-Mu wylądował jednak na ostatnim miejscu, gdyż w tym zbiorze mamy trzy o wiele ciekawsze opowieści.

Historia trzecia, czyli idealny prezent dla ludzkości istnieje

Kolejny komiks pt. Requiem znów skłania nas do przemyśleń. Silver Surfer umiera i w związku z tym pragnie powrócić w swe rodzinne strony. Przed śmiercią jednak zastanawia się, czy może zrobić coś jeszcze dla Ziemi, która stała się mu bliska oraz jej mieszkańców, którzy pełni są zazdrości, nienawiści i podziałów. Po spotkaniu ze Spider-Manem udaje mu się wybrać niesamowity prezent, którego oczywiście Wam nie zdradzę. Dalej historia opowiada o ostatniej przygodzie Surfera w drodze do domu (skutkiem jej był pomnik, którego niestety bohater nigdy nie ujrzał), a także o tym, co spotkało go na Zenn-La (oczywiście nie dane mu było umrzeć w spokoju). Fabularnie jest zdecydowanie spokojniej niż we wcześniejszych dwóch opowieściach, jednak nie ma to wpływu na zmniejszenie siły przekazu owego komiksu. Jest smutno i filozoficznie. Ciężką atmosferę podkreślają duże kadry i raczej przygaszona kolorystyka. W pierwszej chwili historia wydała mi się nieatrakcyjnie narysowana. Po zapoznaniu się z nią uznałam jednak, że zasługuje na drugie miejsce w „Jarkowym rankingu”. Ku mojemu zaskoczeniu, po jej lekturze miałam wrażenie, że naprawdę kogoś straciłam.

Historia czwarta, czyli czasem trzeba dać światu spłonąć

W imię twoje, będące ostatnią publikacją w zbiorze, sprawiło mi trochę problemów. Styl, w którym jest on narysowany, jest chyba zbyt skomplikowany dla moich oczu i miewałam trudności z rozpoznaniem, jak zawarte w nim postacie dokładnie wyglądają. Sama fabuła jest jednak wyśmienita! Srebrny bohater trafia do kolektywu Ama, który jest sojuszem 100 światów i wydaje się prawdziwą utopią. W toku wydarzeń wychodzi jednak na jaw, że nie jest tak pięknie i łagodnie, jak wszyscy wokół to przedstawiają. Ama ściera się bowiem ze światem Brekknis, zamieszkałym przez Brekków – religijnych fanatyków. Każda ze stron próbuje przeciągnąć sznur władzy i ostatecznej prawdy na swoją stronę, w co wciągnięty zostaje także główny bohater. Historia zajmuje trzecie miejsce na podium. Wątki religijne, walka o władzę, podstępy i balansujący między tym wszystkim kosmiczny podróżnik – wszystko to sprawia, że opowieść nie jest najgorsza, ale zmęczyła mnie jej forma graficzna.

Nie może być już lepiej

Przypowieści to nie tylko bardzo dobrze dobrany zestaw historii, ale także – jak zawsze w przypadku Egmontu – świetne wydanie. Twarda oprawa, wysokiej jakości papier i wydruk, całość warta jest swojej ceny. Poza komiksami zawarto również materiały dodatkowe na początku i końcu tomiku, więc ja osobiście jestem zachwycona i w pełni usatysfakcjonowana.

Nasza ocena: 9,5/10

Przefantastyczny pod każdym względem.

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 10/10
Exit mobile version