Site icon Ostatnia Tawerna

Poza murami Arendelle – recenzja wydania DVD filmu „Kraina lodu 2”

Siedem lat temu świat — a w szczególności dziecięca jego część — oszalał na punkcie sióstr Anny i Elsy. Skutkiem tej miłości (oraz uruchomienia potężnej machiny promocyjnej) były rekordowe zyski z box office i łatwa do przewidzenia kontynuacja. Jak wypadł powrót do mroźnej krainy? I czy warto sięgnąć po fizyczne wydanie tej animacji?

Przyznać muszę, że o tej odsłonie opowieści z Arendelle piszę z nieco innej perspektywy. Pierwszą część obejrzałam kilka lat po premierze, by zobaczyć, co Disney proponuje dzieciom — w szczególności dziewczynkom. Drugi film oglądałam już w kinie, a w fotelu obok siedziała moja wielce zaaferowana czteroletnia córka. Potem było już wałkowanie ścieżki dźwiękowej, czesanie warkoczy i powtórki pierwszego filmu oraz krótkometrażówek. I jak miałam nie sięgnąć po Krainę lodu 2 na DVD, mając w domu taką małą-wielką fankę?

Źródło: materiały prasowe

Disney a sprawa kontynuacji

Siadając do pisania tej recenzji, miałam dosyć dobrze określony jej plan i elementy, o których obowiązkowo musiałam wspomnieć. Gdy już otworzyłam nowy dokument, do głowy przyszła mi jeszcze jedna rzecz. Czy pamiętacie ze swojego dzieciństwa, jak Disney podchodził do kontynuacji swoich animowanych hitów?

Źródło: uhdpaper.com

Wszystkie wielkie tytuły — Mała syrenka, Aladyn, Pocahontas, nawet Król lew — doczekały się drugich, a nawet trzecich części. Były one w niemal każdym aspekcie gorsze: zaczynając od budżetu (a co za tym idzie – jakości animacji), przez mniej gwiazdorską obsadę, po fakt, że trafiały od razu na VHS lub DVD zamiast do kin. O serialach animowanych o Timonie i Pumbie czy młodości Herkulesa nie wspominam, bo one rysowane były chyba na serwetkach. Jednocześnie Myszka Miki mogła być pewna, że rodzice kupią pełnometrażowe kontynuacje, by zyskać kolejne 80 minut spokoju, niekoniecznie zwracając uwagę na jakość samego dzieła. Dopiero rewolucyjna seria Toy Story wraz ze swoim sequelem zmieniła ten stan rzeczy. Ktoś wyczuł krew w wodzie, a raczej pieniądze w kontynuacjach. Przez tę zmianę, ale też przez kosmiczny sukces kasowy pierwszej części, byłam raczej spokojna, że Kraina lodu 2 nie będzie uboższą młodszą siostrą.

Gdy wypuszczamy protagonistów w świat

Już po pierwszych kilkunastu minutach widać, że Kraina lodu 2 stworzona była, by przebić film z 2013 roku nie tylko rozmachem, ale i animacyjnymi innowacjami czy ładunkiem emocjonalnym. Ponadto ten film miał być — takie przynajmniej odnoszę wrażenie — Krainą lodu podkręconą do jedenastki na dziesięciostopniowej skali. Zamiast jednej, przemawiającej do serc dzieci i dorosłych, inspirującej piosenki w stylu Mam tę moc, mamy dwie. Elsa nadal szuka swojego miejsca, ale już daleko poza granicami swojego królestwa. Anna, Kristof i nawet Olaf pozostają tak samo rozczulający, ale ich najlepiej znane widzom cechy są również trochę za bardzo wyolbrzymione — gadatliwość Anny, czy nieporadność i nieśmiałość jej ukochanego. I nawet złoczyńca, nieoczywisty z samego początku, ujawnia swoją twarz pod koniec drugiego aktu, bardzo w stylu księcia Hansa (tendencja Disneya do tworzenia tego typu antagonistów to temat na inny dzień).

Źródło: materiały prasowe

Kraina lodu 2 poprawnie rozwija główny wątek siostrzanej miłości, chociaż cierpią na tym trochę te poboczne, zarówno stare, jak i nowe. To film wizualnie przepiękny, a tym razem do efektów ze śniegiem, lodem i mrozem, dołącza poruszający setkami drzew wiatr i woda — czasami gniewna i złowroga, czasami spokojna i przyzywająca. Jest tu kilka oryginalnych sekwencji, niektóre mniej lub bardziej trafione. Do tych pierwszych zaliczyłabym wszelkie sceny retrospekcji (szczególnie tę w wykonaniu Olafa!), do drugich – hair-metalowa otoczka, skądinąd dobrego, utworu śpiewanego przez Kristofa. Przyjemnie słucha się polskiej obsady w dialogach i piosenkach. I — z pewną fascynacją — stwierdzam, że dla mnie na obu tych płaszczyznach rządzi Czesław Mozil jako Olaf. Bałwanek dostał zresztą całkiem ciekawą historię i przez to jego szanse na pozostanie najbardziej irytującą disneyowską maskotką zmalały do zera.

Źródło: uhdpaper.com

Obraz ostry jak kryształki lodu?

Czas w końcu spojrzeć na zawartość płyty, którą trzymam w swoich rękach, dzięki wydawnictwu Galapagos. Jaką jakość mogę zaserwować córce przy drugim, siódmym i czternastym seansie Krainy Lodu 2? Na moim 42-calowym telewizorze jakość obrazu była w porządku z odległości kanapy po drugiej stronie salonu, lecz odrobinę mniejszy dystans sprawiłby, że piksele byłyby wyraźne. Myślę, że do satysfakcjonującego seansu potrzebne będzie wydanie Blu-Ray. Szkoda przegapić to bogactwo efektów, feerię barw i animacyjne złoto, jakim jest puszcza skryta za magiczną mgłą i wynurzający się ze sztormowych fal koń wodny.

Źródło: uhdpaper.com

Chciałoby się przy tym całym rozmachu animacyjnym Krainy lodu 2 dowiedzieć się, jak wyglądają kulisy jego powstawania. Jako fanka takich materiałów, już pogodziłam się z tym, że polskie wydania DVD są ubogie w tak zwane behind the scenes. O ile takie w ogóle się trafią, są raczej przeznaczone na Blu-Ray. W dodatkach do Krainy lodu 2 mamy jedynie zwiastuny dwóch kolejnych filmów Disneya: animacji Onward i aktorskiej wersji Mulan. Nie ma tu niewykorzystanych scen, a domyślam się, że co kilka wylądowało w koszu.

Źródło: uhdpaper.com

Film jako dalszy ciąg pewnej historii zdał egzamin pod prawie każdym względem. Jednocześnie wpisał się w trend, gdzie największe i najlepiej zarabiające tytuły to części drugie, trzecie i tak dalej. Może nie jest to najbardziej optymistyczna wizja dla dorosłego kinomana, ale ja — jako rodzic — odbieram takie produkcje, jak Kraina lodu 2 jako rozrywkę, którą mogę zaserwować swojemu dziecku bez wyrzutów sumienia, że będzie oglądać coś kiepskiej jakości. Na kolejne seanse, których na pewno będzie wiele, zaopatrzymy się jednak w wydanie Blu-Ray.

Exit mobile version