Site icon Ostatnia Tawerna

Pora spuścić manto potworom! – recenzja gry planszowej „Kroniki zamku Avel” oraz dodatku „Niezbędnik bohatera”

Kroniki zamku Avel to kooperacyjna gra przygodowa, w której musimy ocalić Avel przed strasznym Monstrum! Czy niniejsza pozycja ma do zaoferowania jakieś oryginalne rozwiązania?

Aby zwyciężyć, najpierw trzeba się przygotować

Kronikach zamku Avel gracze współpracują ze sobą, aby pokonać Monstrum. Każdy po kolei wykonuje dwie akcje. Można się przemieścić na sąsiedni kafel, a jeśli jest zakryty, należy najpierw go odkryć i umieścić potwora, jeżeli znajduje się tam legowisko. Z potworami oczywiście możemy walczyć. Pojedynek może trwać maksymalnie trzy rundy. Opiera się na rzutach kostkami. Na ściankach są puste pola, a także symbole ataku i obrony. Aby zabić bestię, trzeba zbić jej zdrowie do zera, co bywa trudne, gdy dany stwór ma pięć PŻ, czyli tyle samo, co my. Warto podkreślić, że na początku do dyspozycji mamy tylko dwie kostki, a więc bez ran w pierwszych starciach się nie obejdziemy (dlatego możemy poświęcić akcje na odzyskanie dwóch punktów zdrowia).

Ostatnia możliwość to odpalenie akcji z kafla miejsca, co umożliwia budowanie murów, zastawianie pułapek na Monstrum czy blokowanie legowiska. Wszystko po to, aby przygotować na wzejście Czarnego Księżyca. Wtedy też pojawia się Boss (14-20 PŻ), który rozpocznie marsz na nasz zamek, a pozostałe na planszy potwory podążą jego śladem. Jeżeli wybijemy wszystkich wrogów, nim wkroczą do miasta – wygrywamy. Warto wspomnieć, że dzięki potyczkom z potworami zdobywamy pieniądze, a także ekwipunek, który możemy ulepszyć, co zaowocuje między innymi dostępem do dodatkowych kostek.

Pora zebrać… wyposażenie!

Rozgrywka jest prosta, ale nie banalna. Początkowo nie czujemy presji czasu. Możemy swobodnie odkrywać kafle i polować na potwory, aby zebrać lepszy sprzęt czy kupić przedmioty, pułapki, budować mury. W przypadku śmierci cofamy się jedynie do zamku, tracimy pieniądze i jeden przedmiot. Tym samym przez prawie całą grę nie możemy przegrać. Niemniej z każdą kolejną turą zaczynamy odczuwać pewien niepokój. Musimy w końcu zatrzymać wytrzymałe Monstrum i hordę wrogów.

Co jednak najgorsze, żadne legowisko nie zostało zablokowane, a to tam co dwie tury pojawiają się nowe stwory. Co najbardziej niepokojące, trzy jamy bestii zlokalizowane są zawsze koło zamku. Koniec końców okazuje się, że nie mamy czasu, aby wszystko ogarnąć. Potrzebny jest nam lepszy sprzęt (miecz, tarcza, hełm), najlepiej byłoby go jeszcze ulepszyć, a do tego trzeba stawiać mury, pułapki i księżycowe pieczęci. Bardzo podoba mi się ten motyw. Niby mamy czas, a z drugiej strony trzeba go jak najlepiej spożytkować. W ostatnich turach musimy także zacząć lepiej planować nasze ruchy, abyśmy zdążyli wrócić w pobliże zamku i odeprzeć hordę wrogów.

Fascynujący bestiariusz

Kronikach zamku Avel dużo można byłoby jeszcze mówić. Warto jednak wspomnieć o ciekawych dodatkach. Po pierwsze możemy stworzyć własną postać. Mamy arkusz przedstawiający sylwetkę wojownika lub wojowniczki; jeśli ktoś chce, może go pokolorować i nadać mu swoją nazwę. Autorzy jednak proponują zasięgnięcia rady gwiazd – do wieka wkładamy specjalną planszę i rzucamy kostkami, które decydują o imieniu i przydomku naszego bohatera. Tak narodził się choćby waleczny Czcibór Okazały.

Na planszy postaci mamy wycięcia na przedmioty, dzięki czemu nasz heros, uzbrojony w miecz, tarczę i hełm, wygląda epicko. Do tego nasz plecak mieści ograniczoną liczbę przedmiotów, a jego pojemność zależy tylko od naszych umiejętności. Mamy tym samym zabawę w Tetrisa. Każdy sprzęt jest innego kształtu, więc zabawy z plecakiem jest co niemiara. Dodajmy do tego system pozyskiwania ekwipunku. Współgracz liczy do pięciu, a my w tym czasie grzebiemy w woreczku. Chcesz tarczę, to starasz się ją wymacać, ale jak to czasem bywa, kończy się na tym, że wyciągniesz hełm. Świetna zabawa!

Cienie kryjące się w zamku

Według mnie największą wadą Kronik zamku Avel jest pewna schematyczność, powtarzalność. Mamy oczywiście trzy poziomy trudności i kilka różnych układów mapy, ale zawsze obszar gry składa się z tych samych miejsc. Tym samym można wypracować sprawdzoną metodę. Na przykład osobiście uważam, że pułapki wypadają słabo w porównaniu do księżycowych pieczęci. Szkoda, że nie ma tu jeszcze jakiegoś innego scenariusza albo odmiennego bossa.

Poziom trudności też pozostawia wiele do życzenia. Na wyższych pojawia się tylko więcej pomniejszych napastników. I oczywiście, że wielka horda to spore wyzwanie, ale nadal mam poczucie, że robię to samo. Ponadto wydaje mi się, że rozgrywka dla czterech graczy jest prostsza, sprawniej odkrywamy mapę i przygotowujemy się na nadejście bossa. Żeby jednak nie zostawić Was w przeświadczeniu, że te wady są znaczące, to wspomnę, że w dwa dni rozegrałem sześć partii i do tej pory Avel mi się nie znudził. Pomimo pewnej schematyczności gra daje masę frajdy.

Kilka słów o dodatku

Niezbędnik bohatera to dodatek, który zaskakuje już na samym początku. Składają się na niego tylko tekturowe elementy, więc zamiast pudełka wydawnictwo przesyła je opakowane jedynie w papier. To mi się bardzo podoba. Zważywszy, że dodatek mieści się w podstawce, cieszy mnie bardzo taka oszczędność. Mam nadzieje, że częściej wydawnictwa zdecydują się na taki krok, zamiast wypełniać pudełka powietrzem.

Co nam daje Niezbędnik bohatera? Nowe eliksiry i, co najważniejsze, buty, które po ulepszeniu ułatwiają nam poruszanie się po kaflach. Do tego trzy nowe potwory i trzy nowe miejsca. Jedna z lokacji umożliwi nam postawienie balisty. To genialna zabawka przydatna nie tylko podczas natarcia hordy. Strzela bowiem na początku każdej tury, a więc przed walką z danym potworem możemy go osłabić. Jakie są wady tego dodatku? Po pierwsze układ planszy z nowymi kaflami trzeba sprawdzić w necie. Po drugie nowe potwory mnie osobiście nie zachwyciły (za ich pokonanie, co prawda, otrzymujemy unikalnego zwierzaka, ale jakoś wolałem walczyć z tymi wcześniejszymi).  Według mnie najlepszym elementem dodatku są balisty, które są o wiele ciekawsze od pułapek na Monstrum.

Czy warto ocalić Avel?

Kroniki zamku Avel to gra, o której można byłoby jeszcze naprawdę bardzo długo pisać. Najważniejsze jednak to podkreślić, że mamy do czynienia z produktem dopieszczonym w każdym detalu. I wcale nie mówię tu o samej rozgrywce, tylko o genialnych drobiazgach, jak choćby niewspomnianej wcześniej składanej skrzyni na elementy gry czy świetnie napisanym bestiariuszu. Tym samym ma się poczucie nie tyle grania, ile zagłębiania się w niezwykły, ekscytujący świat fantasy.

Dzięki wszystkim dodatkom zawartym w pudle młodsi gracze będą wniebowzięci. Natomiast starsi docenią krótki czas przygotowania gry i samej rozgrywki. Dla przykładu lubię Horror w Arkham 3 ed., ale na myśl o rozłożeniu tego potwora tracę chęci do grania. Za to zawsze chętnie powalczę z potworami w Kronikach Zamku Avel, bo na pewno znajdę czas i ochotę, aby zagłębić się w ten świat.

Na koniec dodam, że za tak niską cenę warto zainteresować się też dodatkiem, bo dodają balisty, a to genialna zabawka dla wszystkich poszukiwaczy przygód.

Nasza ocena: 8,2/10

Kroniki zamku Avel to gra planszowa dopieszczona pod każdym względem!

Grywalność: 8,5/10
Jakość wykonania: 9,5/10
Regrywalność: 7/10
Exit mobile version