Site icon Ostatnia Tawerna

Podsumowanie serialu „Grimm”

Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o baśniach napisanych przez słynnych niemieckich braci Grimm. Mroczne, pouczające, a czasami nawet śmieszne historie, na których wychowały się całe pokolenia, stały się motywem przewodnim powstałego sześć lat temu serialu pod tytułem Grimm. Niedawno zakończył się piąty, finałowy sezon, dlatego też pozwoliłem sobie podsumować tę produkcję.

Nick Burkhardt jest detektywem policji w Portland. Pewnego dnia zaczyna widzieć dziwne stwory. Okazuje się, że jest Grimmem, czyli potomkiem rodziny zwalczającej potwory umiejętnie ukrywające się pomiędzy ludźmi. W serialu nazywane są one biontami. Nie wszystkie jednak są złe, dlatego też Nick zaprzyjaźnia się z wilkorem, wraz z którym stawia czoło zagrożeniom. Poza różnorodnymi kreaturami, na jego drodze staje rodzina królewska od wieków starająca się unicestwić Grimmów, a także tajemnicza grupa The Black Claw zrzeszająca stwory pragnące wyjść z ukrycia.

Serial ten przypomina nieco Nie z tego świata i Dawno, dawno temu. Mamy tutaj świat, w którym postacie z bajek i potwory ukrywają się wśród zwykłych ludzi. Czasami jednak ich zwierzęcy instynkt bierze górę i stają się zagrożeniem. Wtedy do akcji wkracza Grimm i z łatwością dostrzega prawdziwą twarz bionta. Serial ma formę proceduralną, czyli co odcinek mamy kolejnego złoczyńcę, który to zazwyczaj okazuje się krwiożerczym potworem. Z czasem jednak dostajemy rozwijającą się w tle fabułę przewodnią.

Postaci w tej produkcji są według mnie dobrze rozpisane i ciekawie poprowadzone. Główny bohater jako policjant musi balansować pomiędzy przestrzeganiem prawa a zabijaniem biontów. Cenne dla niego są księgi, zostawione przez jego ciotkę. To w nich opisane są różne gatunki stworów, z którymi musi się zmierzyć Nick. Podczas walki z biontami bohater polega na ogromnej wiedzy wilkora Monroe oraz właścicielki sklepu z przyprawami Rosalee. Wymienione postaci darzę wielką sympatią, bardzo łatwo je polubić. Kapitan policji Renard oraz zębowiedźma Adaline były także ciekawe, chociaż momentami przeszkadzała mi ich gra aktorska. Duży problem mam natomiast z Juliette, narzeczoną Nicka, która w ogóle mnie do siebie nie przekonała. Jej postać była sztywna, mało interesująca i według mnie zbędna.

Poziom poszczególnych sezonów był w miarę stabilny. Każdy odcinek zaczynał się od cytatu z jakiejś baśni braci Grimm. Muszę powiedzieć, że bardzo spodobał mi się ten pomysł. Motywowało mnie to do przeczytania po obejrzeniu danego odcinka historii z nią związanej. Dzięki temu zapoznałem się z ogromną ilością ciekawych treści, których przedtem nie znałem. Każdy sezon kończył się tak zwanym cliffhangerem, co sprawiało, że z niecierpliwością czekałem na kolejny sezon.

Spotkałem się z wieloma opiniami ludzi, którym finałowe odcinki się nie spodobały. Muszę przyznać, że niektóre wątki rzeczywiście zostawały za szybko zamknięte, kończyły się w jednym odcinku, a inne nawet nie były dokładnie wyjaśnione. Poczułem lekki zawód, ale biorąc pod uwagę całą produkcję i porównując do innych, śmiem twierdzić, że końcówka oddała klimat serialu.

Podsumowując, Grimm to serial, który warto obejrzeć. Nie jest to arcydzieło, ale także nie nużąca, kiepska produkcja. Odcinki są ciekawe, wciągające, czyli idealne na wieczór. W ogóle nie żałuję, że poświęciłem czas na oglądanie tego serialu. Zżyłem się z jego bohaterami i muszę przyznać, że będę za nimi trochę tęsknić.

Exit mobile version