Najnowsza propozycja Elaine Bogan, przede wszystkim za sprawą udanego marketingu, przyciągnął do kin wielu fanów animacji. Historia o dziewczynce, która nigdy nie poznała własnej matki i – ku nieuciesze swoich bliskich – decyduje się na przyjaźń z dzikim koniem, miała niezwykle trudne zadanie. A to za sprawą produkcji z 2002 roku – Mustanga z Dzikiej Doliny w reżyserii Lorny Cook i Kelly’ego Asbury – niekwestionowanego giganta animacji.
Neverending story?
Ale to już przecież było – film dla niedorosłych o dzikim mustangu, który zostaje porwany i za wszelką cenę chce odzyskać wolność. Co więcej, kraj produkcji to znów USA, czyli wszystko się zgadza. Kopia? Nie, nie tym razem, moi mili. Pierwszy Mustang z Dzikiej Doliny pojawił się w kinach w 2002 roku i od razu stał się hitem, potem w 2017 podjęto próbę powtórzenia sukcesu – serial Mustang: Duch wolności, mimo ośmiu sezonów, nie został najlepiej przyjęty (ja oceniłabym tę propozycję jako niedopracowaną i zwyczajnie nieładną). I wreszcie nadszedł rok 2021, a wraz z nim nowy Mustang i – co ważne – z tej samej doliny, jakże dzikiej: Mustang z Dzikiej Doliny: Droga do wolności. Tym razem amerykańscy twórcy proponują nam jednak nieco inne spojrzenie na problem niedającego się okiełznać zwierzęcia: Lucky Prescott, mieszkanka dużego miasta, przeprowadza się do swojego dawno niewidzianego ojca (a właściwie to nieznanego), Jima, i tam właśnie poznaje ogara o imieniu Duch. Początkowo nie zdaje sobie sprawy, że oswojenie niepokornego zwierzęcia nie będzie jej jedynym zmartwieniem, ale będzie musiała również uratować jego stado przed bezdusznymi kowbojami, którzy chcą wystawić konie na aukcję i sprzedać za okazyjną cenę.
Źródło: hollywoodreporter.com
Lepiej nie dotykać, nawet się nie zbliżać
Mustang z Dzikiej Doliny jest tylko jeden, chociaż takie myślenie charakteryzować będzie w większości dorosłych odbiorców. Najmłodsi widzowie, albowiem do nich skierowana jest ta propozycja, nie będą prawdopodobnie kojarzyć przygód zwierzęcego bohatera z 2002 roku. Ba, większość z nich nawet nie musi wiedzieć, że taki film powstał! Recenzowany Mustang z Dzikiej Doliny to trochę taka produkcja na siłę – grafika przyciąga uwagę, historia próbuje zaangażować, ale… Aż serce się kraje, jak widzimy dziewczynkę pędzącą na dzikim koniu, po jeszcze bardziej dzikich terenach, na oklep, z misją uratowania całego stada (DZIKICH!!!) koni z rąk złoczyńców. I co więcej, z dziewczynką podróżują jej koleżanki: Prudence Granger i Abigail Stone, wiekowo – podobnie, czyli nie za wiele. Nie da się ukryć, że bieg akcji jest od samego początku do końca przewidywalny. Odbiorcy nic nie zaskoczy, ponieważ historia jest uproszczona do granic możliwości i niezwykle naiwna. Kolejny mankament tej propozycji jest związany z postaciami – w pierwszym Mustangu oswajającym był Indianin o imieniu Mały Strumyk z plemienia Dakota, w najnowszej odsłonie – są młode bohaterki; i w sumie cały film jest taki bardziej dla dziewczynek. Wśród plusów produkcji mogłabym wskazać fakt, że tytułowy bohater nie mówi, co nie daje efektu komicznego i pozwala zaoszczędzić dorosłemu widzowi rozczarowań. Interesująca jest też ścieżka dźwiękowa. Polski dubbing daje się lubić, chociaż tylko w oryginale usłyszymy głosy Julianne Moore czy Jake’a Gyllenhaala.
Źródło: theupcoming.co.uk
Co ja robię tu? Uuuu…
Animacja może poszczycić się dużą ilością efektów, które zostały wygenerowane komputerowo. Wybrane ujęcia na pewno się spodobają, ale – jako dorośli widzowie – mamy świadomość, że to tylko element kreacji świata. W animacji pojawia się wiele luk fabularnych, irracjonalnych rozwiązań, absurdów (na przykład te dotyczące łapania dzikich koni w USA) i bohaterów, którzy wprowadzeni są niejako na siłę i nie dają się lubić (nawet protagonistka może nie zjednać sobie sympatii widza). Nie mam również pewności, czy podtytuł animacji jest właściwy – jako odbiorcy nie wiemy, gdzie owa droga do wolności się zaczyna. Stop odcinaniu kuponów od filmów, które nie potrzebują sequeli!
Na film Mustang z Dzikiej Doliny: Droga do wolności zapraszamy do sieci kin Cinema City!
Nasza ocena: 5,5/10
Animacja dla dzieci, nie dla dorosłych. Wyraźny podział na dobrych i złych, typowy moralizatorski wydźwięk. Nieudany sequel.Fabuła: 3/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa wizualna: 8/10
Oprawa dźwiękowa: 6/10