Z grą Fluxx, wydaną przez wydawnictwo Black Monk, po raz pierwszy miałam styczność na Pyrkonie trzy lata temu. Po ograniu kilku(nastu) partii wersją podstawową zaczęłam rozglądać się za innymi, tematycznymi odsłonami. Kiedy zobaczyłam, że jest możliwe recenzowanie najnowszego tytułu z serii, nie zwlekałam ani chwili. Jak zatem wypadła ta pozycja? O tym dowiecie się z niniejszej recenzji.
Dla niewtajemniczonych
Dla niewtajemniczonych przyda się najpierw kilka słów o grze Fluxx jako takiej. Jest to karcianka, której zasady rozgrywki tworzą sami gracze podczas zabawy. W zależności od sytuacji na stole można ustalać wymaganą liczbę dobieranych i zagrywanych kart na turę, limit ich liczby na ręce bądź dodatkowe obostrzenia. Reguły te wyznaczają żółte Karty Zasad. Dynamiczny jest również warunek zwycięstwa określany przez Karty Celu i polegający zazwyczaj na posiadaniu odpowiednich Kart Fantów (w omawianej wersji na przykład jakiegoś Ricka i Morty’ego). Ponadto w opisywanej odsłonie nie wyklucza się możliwości przegranej wszystkich uczestników i wygranej sił zła. Dla urozmaicenia i tak już zmiennej zabawy w skład talii wchodzą Karty Akcji, potrafiące w jednej chwili przeważyć szalę zwycięstwa, oraz Zonki – zazwyczaj uniemożliwiające wygraną. Dodatkowo znajdziemy także pięć Kart Pomocy przypominających o działaniu pozostałych rodzajów. Jak można zatem wywnioskować – mechanika gry jest dość dynamiczna. W toku rozgrywki z bazowych dwóch zasad można dojść do istnego kuriozum, w którym na stole jednocześnie znajdują się reguły wzajemnie się wykluczające lub dające dość nieoczekiwane efekty.
Fluxx według Ricka i Morty’ego
Zaznaczam od razu, że serialu owego nie znam na wyrywki, kojarzę jednak najważniejsze postacie i zarys fabuły. Plusem tej gry jest to, że brak znajomości kosmicznych perypetii szalonego geniusza i jego młodego towarzysza nie przeszkadza w żaden sposób w czerpaniu przyjemności z rozrywki. Osoby obyte z animacją mogą za to uśmiechnąć się pod nosem z nawiązania i wspólnie powspominać podróże po multiwersum.
Dodatkowym elementem tej odsłony karcianki są Powiedzonka – niektóre zasady bądź zdolności Fantów i Zonków wymuszają na graczu wypowiedzenie odpowiedniej kwestii przy zagrywaniu kart lub wplątywaniu jej w każdą możliwą wypowiedź. Nierespektowanie tego obowiązku może skutkować utartą ruchu lub, co gorsza, plamą na honorze i dezaprobatą towarzystwa.
Grać czy nie grać, pyta Morty
Odpowiedź na to fundamentalne pytanie można w zasadzie dopasować do dowolnej wersji Fluxxa. Jeśli szuka się szybkiej, dynamicznej i wciągającej gry na imprezę, miłe popołudnie z rodziną lub w deszczowy wieczór ze znajomymi – Fluxx: Rick and Morty jest zdecydowanie wart polecenia. W szczególności zaś dla fanów serialu, którzy bez problemu wyłapią wszelkie smaczki w zdolnościach Fantów czy nazwach Celów.
Jednak Fluxx, jak wszystko, ma swoje wady. Największą okazuje się być nuda. Po kilku rozgrywkach przebieg partii staje się przewidywalny, a zagrywanie kart nie sprawia takiej radości jak na początku. Troszkę ratuje sytuację możliwość mieszania talii z różnych odsłon, ale na dłuższą metę nie zmienia to wiele.
Podsumowując, Fluxx: Rick and Morty to fajna gra na imprezę ze znajomymi. Można się pośmiać, a jej przystępność nakłoni każdego do wzięcia udziału w rozgrywce. Niestety w dłuższej perspektywie ta prostolinijność to największa wada omawianej pozycji, a co za tym idzie – nie skłania do rozgrywania kolejnych partii.
Nasza ocena: 6,5/10
Fluxx: Rick and Morty należy do segmentu łatwych, prostych i przyjemnych, ale jego nadmierna prostota okazuje się jednocześnie największą wadą. Można zatem zaopatrzyć się w omawianą grę, ale jej brak w kolekcji nikogo nie ubodzie.Grywalność: 7,5/10
Jakość wydania: 7,5/10
Regrywalność: 6/10
Oryginalność: 5/10