Site icon Ostatnia Tawerna

Oszuści z Marvela – recenzja wydania DVD filmu MCU „Eternals”

Studio Marvel ma w ostatnich latach świetną passę, dzięki czemu ich produkcje są gwarancją wysokiej jakości, świetnej rozrywki dla fanów, a przede wszystkim wypełnionych po brzegi kin. Przy tak dobrej obsadzie, ciekawej tematyce i nagrodzonej niedawno Oscarem reżyserce wydawało się, że Kevin Feige w Eternals składa nam obietnicę ekranizacji komiksów na najwyższym poziomie. Niestety, niespełnioną.

Produkcja opowiada o nowej w uniwersum Marvela grupie superbohaterów, którzy żyją na Ziemi od tysięcy lat, broniąc ludzi przed morderczymi Dewiantami. Nie mogą jednak angażować się w rozwój ludzkości i konflikty, przez lata stając się w ten sposób cichymi obserwatorami naszego świata. Powrót ich odwiecznych wrogów i tragedia „rodzinna”, sprawiają, że ponownie muszą się zjednoczyć i stanąć do walki ze znanymi im przeciwnikami oraz z całkiem nieoczekiwanym, jeszcze większym zagrożeniem.

Nieudana randka w ciemno

Film Chloé Zhao przypomina mi anegdotę jednego z moich kolegów, który uważał, że znalazł na Tinderze kobietę swoich marzeń. Teoretycznie wszystko się zgadzało: zainteresowania, plany, poczucie humoru, a pierwsza rozmowa niczym świetny trailer zapowiadała ich wspaniałą wspólną przygodę. Na randce okazało się jednak, że z zakładanej przez niego internetowej obietnicy szczęścia nic nie wyszło, gdyż dziewczyna mocno podkoloryzowała swój profil. Efekt był taki, że spotkali się tylko raz i oboje uznali, że nic z tego nie będzie. Podobnie jest w przypadku Eternals, zapowiadanego jako dzieło przełomowe, zjawiskowe, wprowadzające do MCU artyzm Zhao, a przede wszystkim ukazujące nam następców Avengersów. Otrzymaliśmy jednak film mocno wtórny, nielogiczny i pozbawiony interesującego antagonisty, a przepełniony nadmiernym patosem, którego nie powstydziłby się Zack Snyder.

Nie mam przyjaciół, mam rodzinę” – nie w tym przypadku

Na ekranie przecież widzimy konflikt moralny pomiędzy dwójką bohaterów, przypominający nam sceny z Batman v Superman, jednak w tym przypadku pozbawiony komiksowego klimatu. Motyw uczłowieczonych bogów również nie zachwyca. Protagoniści są niemal tekturowi, przepełnieni pozornymi motywacjami, a przede wszystkim wygłaszają męczące widza tyrady pełne utartych i patetycznych frazesów. Eternalsi mocno odbiegają swoją boskością od klasycznego wzoru marvelowskiego bohatera z sąsiedztwa (ewentualnie bogatego playboya), a nawet od pełnokrwistych i zapadających w pamięć kosmicznych protagonistów pokroju Thora czy Strażników Galaktyki, co znacznie utrudnia nam poczucie do nich sympatii. Jeszcze słabiej zostały rozpisane relacje między bohaterami, będące równie bliskie, co w przypadku naszych z dalekimi znajomymi na Facebooku. Po tysiącach wspólnie spędzonych lat spodziewałem się po nich urealnienia wątku rodziny (znacznie lepiej wypadającej w już memicznej i wyśmiewanej wspólnocie Doma Toretta) – dbającej o siebie, troskliwej, a czasem nieco skonfliktowanej i straumatyzowanej przez lata (jak w Doom Patrolu). Na ekranie przeszłość bohaterów została jednak sprowadzona do poziomu kilku żartów i mało znaczących niesnasek. Swoje postacie próbują ożywić aktorzy, jednak Gemma Chan, niezły Barry Keoghan i kradnący każdą scenę Kumail Nanjiani nie są w stanie udźwignąć filmu na swoich barkach i uratować nas przed rozczarowaniem. Nie przypadkiem żaden z filmowych herosów nie znajdzie w się w naszym top 5, a nawet top 10 ulubionych bohaterów MCU.

Zapowiadane przez producentów Marvela kreatywność, artyzm i niemal wizualny orgazm sprowadzają się do kilku niezłych ujęć, co należy uznać za olbrzymie rozczarowanie, bo po laureatce Oscara spodziewałem się powiewu świeżości w nieco utartej już stylistyce MCU.

Wydanie spisane na straty?

Niewiele ciekawego można powiedzieć natomiast o wydaniu DVD Eternals, które prawdopodobnie ze względu na stosunkowo słabe wyniki w kinach zostało przez dystrybutora spisane na straty. Opakowanie i płytę zdobi grafika znana nam z plakatów, a na odwrocie znajdziemy również kilka znanych nam zdjęć.

Na płycie nie znajdziemy żadnych materiałów dodatkowych, urozmaicających seans filmu, a chętnie zobaczyłbym również sceny usunięte. Może pozwoliłyby na pogłębienie postaci i lepsze ich zrozumienie, jak było to w wielu analogicznych przypadkach.

Po odpaleniu otrzymujemy natomiast proste intuicyjne menu, pozwalające na przemieszczanie się pomiędzy scenami oraz wybranie jednej z możliwych ścieżek dźwiękowych (między innymi polskich napisów i dubbingu).

Lepsza wersja Inhumans

Eternals traktuję jako niespełnioną obietnicę ze strony Marvela. Oczekiwałem po zapowiedziach (i tak utalentowanych twórcach) dzieła premium, a otrzymałem co najwyżej solidny produkt z sieciówki. Największym problemem filmu Chloé Zhao jest jednak to, że powstał za późno, gdyż kilka lat temu uznalibyśmy go za przełomową ekranizację komiksów, obecnie jednak odbiega poziomem od najlepszych filmów MCU. Szkoda, że wydanie DVD wypadło jeszcze biedniej od samego obrazu.



Exit mobile version