Książka Raphaela Klyme’a jest dla mnie dowodem na to, że w przewrotny sposób i za pomocą lekkiej, przyjemnej literatury możliwe jest sprokurowanie do refleksji nad tym, co nieuniknione, a czego wielu się boi, przed czym chyba jednak nie warto uciekać.
Pytanie
Moment zadumy nad przypadkowo napotkanym przedmiotem wydaje mi się dość powszechną reakcją, poprawcie mnie, proszę, jeśli się mylę. Zwykle są to pamiątki, na przykład piórnik z podstawówki czy jakaś ulubiona zabawka. Niekiedy jednak wystarczy, że nowy, nieznany przedmiot ma w sobie katalizator przenoszący nas z powrotem do lat młodzieńczych. Być może nie jest to wcale stały trend, a ja staje się z biegiem czasu coraz bardziej melancholijny?
Toma(sz)
Nim jednak podzielę się z wami moimi przemyśleniami na temat Tomy i P.S.O.T. Omanoid – kilka zdań o konkretach. Książka Klyme’a opowiada historię 17-letniego studenta Akademii Eksploracji Kosmosu. Chłopak nazywa się Toma(sz) Kinsky, a za jego opis wystarczyłoby w zasadzie powiedzenie, iż jest uosobieniem kogoś, do kogo wzdychają nastolatki. Wysoki, wysportowany, niesamowicie przystojny, a przy tym nad wyraz inteligentny. W obecnych czasach prawdopodobnie zostałby gwiazdą YouTube lub Instagrama z setkami tysięcy followersów, w większości raczej płci pięknej. Do tego wszystkiego autor „zaszczepił” w swoim bohaterze gen typowego łobuza o gołębim sercu w stylu Hana Solo. Plus trzy doktoraty i habilitacja. W tle przewijają się także: genialny naukowiec, ojciec chłopaka, oficerowie wojskowi, kontrwywiad, zawarty w tytule towarzysz głównego bohatera. A także osobiście pierwsza syntetyczna i nieco przemądrzała w swojej doskonałości forma życia oraz tajemnicza rasa obcych, o której filozoficznie rzecz ujmując, wiemy, że nic nie wiemy.
Przez galaktykę z autostopowiczem
Rzecz się dzieje w odległej przyszłości, gdy kosmos został już w pewnej części skolonizowany, państwa zastąpiła federacja. Technologia także zanotował olbrzymi postęp, a do tego wszystkiego pewne rasy kosmitów zostały zasymilowane (lub też, zależnie od punktu widzenia, my zostaliśmy). Historia opowiada o podróży, którą chłopak ma odbyć z ojcem. Jednakże, poprzez serię niefortunnych zdarzeń plany te nieco ulegają zmianie. Bohaterowie odwiedzą kilka planet, zabierając przy tym ze sobą pasażera „na gapę”. Znajdziemy tutaj również wiele elementów: intrygi, tajemniczą i bardzo niszczycielską broń oraz nielegalne rozgrywki przemytników. Na nudę nie ma co narzekać. Mimo iż początek nie jest rewelacyjny, to w miarę posuwania się akcji do przodu zostałem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Klyme wykonał kawał dobrej roboty.
Ty nad poziomy wylatuj!
Starzeję się, a może po prostu dojrzewam? Muszę przyznać, iż głównie o tym myślałem podczas czytania Toma i popijania kawy w jednej z sieciówek. Mam graniczące z pewnością wrażenie, iż, gdybym czytał ta książkę te kilka lat wcześniej, to byłbym znacznie bardziej zadowolony z jej lektury. Moje pojmowanie literatury znacznie się zmieniło, od czasów, gdy radośnie czytałem Tolkiena, nie zadając niewygodnych pytań co do papierowych postaci i przewidywalnej akcji. Sapkowski i inni autorzy nieco zmienili moje pojmowanie tego, co jest „dobre” w odniesieniu do tego, czego oczekuję jako czytelnik. U Klyme’a przeszkadzało mi tutaj to, że wszystko jest aż nazbyt wyidealizowane, co dawno temu uznałbym pewnie za zaletę. Muszę się przyznać, że gorąco kibicowałem, żeby bohaterom coś nie wyszło, by pojawiła się jakaś rysa na ich kryształowych charakterach. Kto więc będzie się odpowiednio dobrze przy bawił w trakcie lektury? Z pewnością młodzi ludzie, zwłaszcza ci pretendujący do zaszczytnej roli „ścisłowca”. To historia przede wszystkim o poznaniu i ciekawości świata, a ta jest jednak dla młodych ludzi dość uniwersalna. Taką mam przynajmniej nadzieję.
SCIENCE!
Nie wspomniałem jak dotąd o tym, co jest największą wartością z tej książki , a mianowicie o fizyce. Książka wprost pęka w szwach od nawiązań do nowoczesnych teorii naukowych i odkryć podanych w bardzo przystępny sposób. Co prawda jest tutaj kilka opisów zbyt rozwlekłych lub lekko niezrozumiałych, ale całość odbieram bardzo na plus. I tylko trochę mi wstyd, że o większości poruszanych w powieści spraw coś gdzieś jedynie słyszałem, ale człowiek, jak widać, uczy się przez całe życie. Jeśli przeczytanie tej historii pchnie jakiegokolwiek młodego człowieka w stronę nauk ścisłych, to tym lepiej! Gdyby to ode mnie zależało, zastanowiłbym się też, czy to nie takie właśnie pozycje powinny pojawiać się na liście lektur. Czy nie powinno się tam pojawiać ziarno mogące wykiełkować w piękny owoc zamiast przestarzałych dylematów moralnych, niezrozumiałych zresztą dla młodego czytelnika? Jedynym problem byłby wybór klasy, w której miałaby być omawiana, ale jestem pewny, iż ten problem dałoby się rozwiązać.
Lądujemy
Poza okładką, której projekt nie przypadł mi do gustu, nie ma się do czego specjalnie przyczepić – trafiłem na bodajże jedną lub dwie literówki, których jednak na potrzeby tego tekstu nie mogłem ponownie znaleźć. Na olbrzymią pochwałę zasługują krótkie i treściwe przypisy pomagające w lekturze. Muszę się przyznać, iż początkowo wcale się tego nie spodziewałem, ale chętnie przeczytam o dalszych przygodach bohaterów, bo co do tego, że takie się pojawią, nie mam najmniejszych wątpliwości.
Nasza ocena: 7,1/10
Warto przetrwać te kilkanaście stron by odbyć razem z bohaterami dalszą podróż. Jeśli jesteś w młodym wieku lub szukasz czegoś dla swoich dzieci to naprawdę warto. Cena za to jest niewielka, a cytując jednego z ważniejszych bohaterów Asimova – „domagam się, by tę cenę zapłacić”.Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Wydanie: 7/10
Styl i korekta: 7,5/10