Przed imprezą dało się tu i ówdzie usłyszeć głosy, że w tym roku nie padnie kolejny rekord liczby uczestników: a to przez pandemię, a to z powodu wyższej ceny imprezy, czy też czerwcowego terminu, który pokrywa się z letnią sesją na studiach. I co? Edycja z 2022 roku zgromadziła rekordową frekwencję: 56404 tys. uczestników. I to pomimo piekła na zewnątrz (temperatura sięgająca w niedzielę 37 stopni)! I te tłumy było czuć (niestety, często dosłownie) na każdym kroku, bo niemal cały dostępny teren MTP zalany był miłośnikami popkultury.
Nie trzeba być fanem tylko i wyłącznie fantastyki. Każdy, powtarzam KAŻDY, mógł znaleźć coś interesującego.
Od szeroko pojętej popkultury, sztuki, literatury, po koncerty, imponującą halę wystawców rzeczy wszelakich (w której przepuściłam małą fortunę), aż po prelekcje na mocno naukowe tematy… Można by długo wymieniać. Działo się tyle w różnych miejscach MTP, że dziennie robiłam kilkadziesiąt tysięcy kroków!
Organizatorzy Pyrkonu przyzwyczaili już uczestników do profesjonalnego poziomu, a najnowsza edycja została w wielu miejscach jeszcze dodatkowo usprawniona. Gżdacze kontrolowali długość kolejek (a tu, muszę ostrzec, czasami trzeba było nastawić się na czekanie godzinę przed salą, by wejść na punkt programu) i liczbę osób na salach, przez co udało się uniknąć ścisku i taranowania się na korytarzach. W końcu też pojawiła się odpowiednia liczba zróżnicowanych foodtrucków, przez co nie było potrzeby opuszczania terenu konwentu.
Żałuję tylko, że organizatorzy tak bardzo ograniczyli konkursy na Pyrkonie. Zawsze był to dla mnie jeden z najważniejszych aspektów tego typu imprez. Szczególnie że w poprzednich latach były 2 osobne sale konkursowe, podczas gdy w tegorocznej edycji wiedzówek ostało się tyle, że można je policzyć na palcach jednej ręki. Na całe szczęście quiz Ryjówka od redaktorów Ostatniej Tawerny: Noxa i Jako dostarczyła odpowiednich wrażeń.
20. edycja Pyrkonu miała także wymiar nostalgiczny. Spora część poziomu 0 w budynku 15. poświęcona została przypomnieniu, jak daleką drogę przeszedł malutki konwent organizowany w osiedlowym domu kultury, a potem w szkole na poznańskim Dębcu do jednej z największych imprez fantastycznych w Europie. Swoisty wehikuł czasu zaistniał dzięki Zakazanej Planecie, która odtworzyła wygląd szkolnej salki wprost z podstawówki. Pojawiły się tam nawet tycie krzesełka, na których było mi dane kiedyś siedzieć! Razem z redaktorami Noxem i Jako z łezką w oku patrzyliśmy na archiwalne zdjęcia – bo były to nasze początki w fandomie.
Świetnie znowu było poczuć tę atmosferę: usłyszeć „Jest już ciemno – zamknij się!” czy spotkać się z przypadkowymi wybuchami oklasków i wiwatów.
Wrzucamy garść fotek podsumowujących nasze 3 dni na konwencie – smacznego!