Green Class to tytuł bardzo na czasie. To zapewne przykry zbieg okoliczności, lecz ciężko sobie wyobrazić, by mógł zostać wydany w „odpowiedniejszym” momencie. Wszak już kolejny miesiąc mierzymy się z wirusem, który znacząco wpłynął na naszą codzienność. Punkt wyjściowy komiksu jest podobny. Pandemia na niespotykaną skalę zmienia nie tylko rzeczywistość bohaterów, ale i (dosłownie!) ich samych.
Autorski projekt dwóch Francuzów: scenarzysty Jéróme Hamona oraz rysownika Davida Tako (będący jednocześnie jego debiutem) jest komiksem proekologicznym i – jak definiuje sam Egmont – postkatastroficznym. Widać trud, jaki oboje włożyli w zaprojektowanie wyglądu postaci, oddanie ducha Luizjany; czuć także potencjał komiksu, gdyż podejmuje temat bardzo chwytliwy, a przy tym ogromnie mi bliski. Jest to jednocześnie kolejna już wizja rozpadu świata, jaki znamy. No i właśnie… tu rodzi się moje pytanie: czy jest na tyle oryginalna, by warto było sięgnąć po ten tytuł?
Zawiązanie akcji
Komiks zaczyna się intrygująco. Śledzimy losy grupki młodzieży, kanadyjskich uczniów, którzy po kilku tygodniach spędzonych w bagnistej dziczy (w ramach zielonej szkoły) wracają do społeczeństwa. Jednak cywilizacja, którą znali, przestała istnieć. Miasta stoją porzucone, a główne drogi prowadzące do lotniska obstawione są przez armię. Okazuje się, że ludzkość została zaatakowana przez nieznanego dotąd wirusa, zmieniającego ludzi w ogłupione i agresywne roślinopodobne stwory. Nastolatkowie czym prędzej próbują wydostać się ze Stanów i wrócić do Toronto, jednak ich zamiary legną w gruzach, gdy okaże się, że jeden z ich przyjaciół, Noah, ulega zakażeniu. Wszystko to na początku czyta się interesująco. Jednak im dalej w przysłowiowy las, tym gorzej. Także dla czytelnika, gdyż fabuła z każdą kolejną stroną rozchodzi się w szwach.
Niczym „średniak” od Netflixa
Gdyby porównać Green Class do katastroficznych bądź postapokaliptycznych seriali z jednej z najpopularniejszych platform streamingowych, tytuł uplasowałby się gdzieś w okolicach średniej: ma kapitalny start i przesłanie, jednak już na samym początku bohaterowie irytują swoim beznadziejnie lekkomyślnym i głupim zachowaniem. Nie byłoby to najgorsze, gdyby w swoich postanowieniach trwali dłużej niż trwa ziewnięcia. Jednak uczniowie momentalnie żałują podjętych decyzji, i co gorsza robią z tego straszną dramę. Nic nie drażni mnie w filmach i komiksach tak bardzo, jak irracjonalne postępowanie protagonistów. Jasne, łatwo zrzucić je na karb tego, że nie jesteśmy postawieni przed wyborami, z jakimi muszą się zmierzyć bohaterowie, jednak od twórców wymagam czegoś więcej. Chociażby lepszego umotywowania zachowań i rozwiązań ciekawszych niż te, jakie prezentują mnogie netfliksowe produkcje.
Piękno świata
To, co jednak wyróżnia ten komiks na tle innych, to cudne ilustracje. W projektach postaci widać inspiracje mangą. Bohaterowie są namalowani bardzo precyzyjnie i ładnie, każdy ma wyrazistą, dobrze oddaną mimikę. Różnorodnie ujęte kadry mocno wpływają na dynamikę czytania, natomiast sama kolorystyka i położenie kolorów są przepiękne. Niektóre wyglądają niczym skąpane w delikatnym, zachodzącym słońcu lub we mgle unoszącej się nad bagnami. Czuć skwar, soczystą zieleń lasów, mówiąc krótko: atmosferę Luizjany. Jednak o ile ludzie i tła oddani narysowane kapitalnie, o tyle design potworów zawodzi. Wszystkie są do siebie bardzo podobne i przywodzą na myśl Groota z uniwersum Marvela. Na plus zasługuje natomiast polskie wydanie od Egmontu. Zawiera kilka gratisowych, zebranych w szkicowniku projektów nastolatków oraz fantastyczną, chropowatą okładkę. Ten swoisty efekt 3D powoduje, że komiks przyjemnie się mizia.
Apokalipsa apokalipsie nierówna
Jako fanka klimatów young adult jestem dość uodporniona na głupotę bohaterów, ale przestrzegam innych. Można siegnąć po ten komiks, jeśli wystarczająco satysfakcjonująca jest dla czytelnika sceneria, a niezbyt racjonalne zachowania młodzieży aż tak bardzo nie irytują. Kolejne tomy mają bowiem potencjał: mogą nieco rozwinąć releacje między bohaterami i pójść w bardziej angażującym odbiorcę kierunku. Jednak ja, jako fascynatka klimatów postapo, czuję się scenariuszem zawiedziona.
Nasza ocena: 6,2/10
Oprawa graficzna jest przyjemna i buduje klimat, jednak nie jest w stanie uratować kulejącej fabuły. Jest to komiks średni, niespecjalnie zajmujący, a momentami wręcz drażniący. Do polecenia jedynie jako szybkie, niezobowiązujące czytadło.Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 4/10
Oprawa graficzna: 7/10
Wydanie: 9/10