Site icon Ostatnia Tawerna

O czym śnią filmowe androidy?

Motyw sztucznych ludzi jest prawdopodobnie tak stary, jak sama fantastyka. Przez tysiąclecia powstały setki mitów, legend i dzieł literatury dotyczących istot stworzonych na wzór człowieka. Dlaczego od wieków nieodmiennie nas fascynują? Z jakiego powodu wciąż wymyślamy nowe historie na ich temat?

Termin „android” jest zbitką starogreckich słów „andros– „istota ludzka” oraz „eidos” – „postać”, „kształt”, „wygląd” i oznacza inteligentnego robota łudząco podobnego do człowieka. Najistotniejszymi elementami historii o sztucznych ludziach były role, do jakich zostali stworzeni, a także ich stosunek do swych stwórców. Czasami androidy miały niewolniczo pracować (Golem) lub walczyć (wojownicy ze smoczych zębów, których musiał pokonać Jazon), a innym razem stanowić idealne partnerki (Galatea). Z czasem w kulturze pojawiły się dzieła poruszające kwestię tego, na czym tak naprawdę polega różnica pomiędzy ludźmi i ich sztucznymi odpowiednikami (o ile w ogóle jakaś istnieje). Autorzy zaczęli również podejmować temat kwestionowania swych pierwotnych ról przez inteligentne androidy oraz rozważać ich pretensje do człowieczeństwa.

Golem

Tuż po wynalezieniu kinematografu, zanim sztuka filmowa na dobre się wykrystalizowała, pierwsi twórcy niezmiernie chętnie przenosili na srebrny ekran znane od lat opowieści. Wynikało to po części z oszczędności czasu i pieniędzy (po co wymyślać nową fabułę, skoro można sięgnąć po bezpłatne „gotowce” w postaci mitów, legend i literatury należącej do domeny publicznej?), a poniekąd z chęci uczynienia historii bardziej przystępną (kino było nowym medium, montaż stanowił coś nietypowego, filmy były krótkie, a w dodatku czarno-białe i, przede wszystkim, nieme).

W ten sposób już w 1915 roku na celuloidzie zagościł pierwszy kinowy android – Golem. Niestety jego ekranowy debiut zachował się jedynie we fragmentach. Historię stwora znamy jednak z pochodzącego z 1920 roku prequela. Golem był istotą stworzoną z gliny i ożywioną przy pomocy zaklęć i rytuałów przez rabina Jehudę Löw ben Bezalela z Pragi (swoją drogą, urodzonego w Poznaniu). Choć powstał, by bronić społeczności żydowskiej przed cesarzem niemieckim, wkrótce przestał bezwarunkowo wykonywać polecenia i zbuntował się przeciw swojemu stwórcy, dokonując rzezi. Filmowe dzieło niemieckiego ekspresjonizmu jako pierwsze poruszyło więc problem sztucznego człowieka, który sprzeniewierza się roli niewolnika. Jednocześnie Paul Wegener zasygnalizował w swoim obrazie istotną kwestię konsekwencji, jakie może mieć dla człowieka stworzenie istoty znacznie przewyższającej go pod względem siły fizycznej, nad którą w pewnym momencie może stracić kontrolę. Wątek ten pojawi się później zarówno w Łowcy androidów, jak i Terminatorze.

„Nie jestem kompletny“

Chociaż rozmaite quasi-ludzkie stworzenia pierwotnie powstawały za pomocą różnego rodzaju magii lub sił nadprzyrodzonych, wraz z nadejściem ery rozumu w tekstach kultury coraz częściej gościły postacie o genezie związanej z nauką, jak na przykład wspomniany w Fauście Goethego homunkulus. I to tego pokroju istot wydaje się być w kinematografii najwięcej. Już rok po premierze Golema na ekranach niemieckich kin zagościł sześcioodcinkowy serial filmowy zatytułowany Homunculus, który traktował o idealnym człowieku stworzonym przez doktora Hansena. Niestety gdy sztuczny byt odkrywa swoje pochodzenie oraz fakt, że nie jest zdolny do miłości ani innych wyższych uczuć, postanawia, podobnie jak jego magiczny poprzednik z filmu Wegenera, zemścić się na swoim „ojcu”. Po raz kolejny mamy więc do czynienia z motywem buntu przeciw stwórcy, choć tym razem podyktowanym kryzysem tożsamości. Dążenie do człowieczeństwa również stanie się z czasem istotnym problemem poruszanym w filmach o androidach. Co ciekawe, wątek homunkulusów został wiele dekad później wykorzystany w dwóch anime Fullmetal Alchemist. W serialach ich geneza była nieco inna niż w niemieckiej produkcji. W obu japońskich animachach byłyone w konflikcie z ludźmi, gdyż uważali się za ich lepszą wersję i raczej nie mieli problemów z postrzeganiem samych siebie (jak ich filmowy protoplasta). Pod względem osobowości bliższy stworzeniu doktora Hansena jest Edward Nożycoręki, którego „ojciec” grany przez Vincenta Price’a nie zdążył przed śmiercią obdarzyć symbolicznym sercem. W wyniku tego tytułowy bohater obrazu Tima Burtona ma ogromny problem z wyrażaniem i zrozumieniem skomplikowanych emocji, a także z interakcjami społecznymi. Jedo odmienność względem mieszkańców okolicy stanowi zresztą oś fabularną filmu.

Edward Nożycoręki

Kolejnym ekspresjonistycznym d opowiadającym o próbie „zbudowania” człowieka jest należące do klasyki kina Metropolis Fitza Langa. Robot demonicznego Rotwanga jest za sprawą tajemniczej technologii przyszłości otrzymuje ludzki wygląd, by móc podszyć się podprzywódczynię uciśnionych robotników chcących dokonać przewrotu w tytułowym mieście i zdyskredytować ją w oczach tłumu. Chociaż sama fałszywa Maria nie kontemplowała swojego przeznaczenia ani roli względem ludzi, jej podobieństwo do prawdziwej kobiety (tak wielkie, że była w stanie zwieść zakochanego w niej Fredera) zwraca uwagę na to, jak trudno odróżnić prawdziwego człowieka od sztucznego. Wykorzystanie maszyn udających ludzi przeciwko ludzkości także powróci po latach między innymi w Terminatorze i jego kontynuacjach.

„Na sznurku nikt nie trzyma mnie…“

Jednym z najważniejszych dążeń filmowych androidów jest przemiana w ludzi, dosłowna lub symboliczna, poprzez oficjalne uznanie ich człowieczeństwa. Nie można nie wspomnieć przy okazji tego wątku o jednym z najsłynniejszych pseudoludzi, czyli Pinokiu znanym z książki Carla Collodiego oraz z animacji wyprodukowanej przez studio Walta Disneya w 1940 roku. Wystrugany z drewna chłopiec, ożywiony przez wróżkę, marzy tylko o jednym – by stać się prawdziwym chłopcem. Dążenie do uzyskania statusu człowieka i uznanie człowieczeństwa sztucznych istot przez ich twórców charakteryzowało wiele filmowych androidów: od Daty ze Star Treka: Następnego pokolenia przez Andrew Martina z Człowieka przyszłości oraz Davida z A. I.: Sztucznej inteligencji po Avę z Ex Machiny. Na marginesie rozważań o androidach chcących stać się ludźmi warto wspomnieć Chappiego, który pozostając niezbyt przypominającym człowieka robotem, stara się upodobnić do swoich „rodziców” jak to tylko możliwe.

Ava

Nieco inaczej było z tytułowym bohaterem Terminatora, który przechodził ewolucję od pozbawionego emocji „elektronicznego mordercy” do niemal ludzkiego bohatera bardziej pod wpływem otaczających go osób niż z własnej inicjatywy. W pierwszej odsłonie serii T-800 był precyzyjną maszyną do zabijania, dla zmylenia przeciwnika wyposażoną w „przyjazną” fizjonomię Arnolda Schwarzeneggera. Jednak w Dniu sądu młodociany John Connor za wszelką cenę próbuje nauczyć swojego cybernetycznego opiekuna ludzkich zachowań. W efekcie tych zabiegów Terminator w tak wielkim stopniu zbliża się do bycia człowiekiem, że w scenie, w której decyduje się poświęcić swoje istnienie, widzowi naprawdę jest go żal.

Istotnym pragnieniem filmowych androidów jest chęć wyzwolenia się spod jarzma ludzi. Nawet jeśli w pełni akceptują swoją odmienność, nie godzą się z całkowitym podporządkowaniem swoim stwórcom. Wątek człekokształtnego robota niewolnika, który kwestionuje swoje umiejscowienie w społeczeństwie, został poruszony między innymi w filmie Ja, robot z Willem Smithem w roli głównej. Historia zbuntowanego Sonny’ego dotyczy możliwości złamania przez maszynę sformułowanych przez Isaaca Asimova praw robotyki, a także tego, czy sztuczna inteligencja może dorównać człowiekowi i co z tego wynika.

„Wolę określenie sztuczna osoba“

Stosunek ludzi do partnerujących im w pracy androidów stanowi istotny element skasowanego serialu policyjnego Almost human. Wiele lat wcześniej kwestię syntetycznych istot oraz ich relacji z ludzkimi współpracownikami poruszył Ridley Scott w Obcym: Ósmym pasażerze Nostromo. Temat ten powracał w kolejnych częściach serii. Problem tożsamości syntetyków oraz ich pozycji wobec twórców jest dość istotny w niemal wszystkich odsłonach filmowej sagi o ksenomorfach, lecz na pierwszy plan wybija się w Obcym: Przymierzu. Grany przez Michaela Fassbendera David po latach rozmyślań dochodzi do wniosku, że tym, co odróżnia człowieka od maszyny, jest zdolność do tworzenia. Postanawia więc wyzwolić się i dowieść swojej wyższości poprzez przyjęcie roli stwórcy. Jest to wątek niezwykle frapujący. Tym większa szkoda, że Scott zmarnował potencjał w nim drzemiący, tworząc tak słaby obraz.

Bishop

Na zakończenie tych rozważań o roli androidów w kinie chciałbym przywołać ciekawy przypadek Łowcy androidów. Replikanci z ekranizacji powieści Dicka skupiają w sobie bowiem, niczym w soczewce, wszystkie wymienione wyżej motywy. Pris i Roy są duchowymi spadkobiercami zarówno Pinokia, jak i Golema chcą móc żyć na Ziemi jak wolni ludzie. Z kolei uświadamiającej sobie swoje pochodzenie Rachel najbliżej jest do Homunkulusa.

Sztuczni ludzie pojawiają się na ekranach kina od ponad stu lat i zapewne nie znikną z nich tak długo, jak długo będzie nas nurtować wizja stworzenia inteligentnej istoty na własne podobieństwo. Ostatecznie tym, o czym śnią filmowe androidy, jest pytanie, na które sami poszukujemy odpowiedzi: co stanowi wyznacznik człowieczeństwa?

 

Exit mobile version