O co tutaj chodzi?! – pierwsze wrażenia z serialu „Runaways”

Nie ma co owijać w bawełnę, bogate i różnorodne uniwersum Marvela to kura znosząca złote jajka. W związku z tym twórcy filmów i seriali rzucili się na nie jak szczerbaty na suchary.

Kiedy w trailerze jest więcej treści niż w pierwszym odcinku

Na szczęście bardzo rzadko spotykam się z sytuacją, w której pilot serialu zostawia mi w głowie same pytania, nie dając żadnej odpowiedzi. Po pierwszym odcinku Runaways wiem tylko tyle, że głównymi bohaterami jest sześcioro nastolatków, a ich rodzice prawdopodobnie poświęcają ludzi w tajemniczych rytuałach. Czyli tak na dobrą sprawę mogłam sobie darować seans, bo to wszystko pokazano w trailerze.

O grupach nieformalnych…   

Alex, Chase, Gert, Karolina, Molly i Nico są przyjaciółmi właściwie tylko dlatego, że ich rodzice się znają i współpracują ze sobą od lat. Łączy ich też coś jeszcze – wcześniej było ich siedmioro. Czynnikiem spajającym tak różne od siebie osoby pod względem charakteru i poglądów jest żałoba po zmarłej przyjaciółce (i w przypadku Nico – siostrze). Podczas pierwszego spotkania od śmierci nieodżałowanej koleżanki, nastolatkowie przez przypadek odkrywają sekret dotyczący organizacji charytatywnej, której członkami są ich rodzice. Było to jedyne interesujące wydarzenie przedstawione w pierwszym odcinku. Reszta skupia się na dobrze nam znanych ze wszystkich seriali młodzieżowych problemach życia codziennego. Nuda.

Jakie są perspektywy na rozwój historii?

Myślę, że Runaways przypadnie do gustu wszystkim fanom takich seriali jak Teen Wolf: Nastoletni wilkołak, Faking It (tu poniekąd mamy powtórkę z rozrywki ze względu na Gregga Sulkina) czy Degrassi: Nowe pokolenie. Jak dla mnie, to produkcja o nastolatkach dla nastolatków. Aczkolwiek wątek supermocy nadaje fabule nieco pikanterii. Nie ukrywam, że jestem ciekawa, jak rozwinie się fabuła, jednak nie oczekuję tu fajerwerków.