Site icon Ostatnia Tawerna

O co chodzi z tymi Heroesami? Dlaczego część III?

Od pewnego czasu w obrębie polskiej społeczności growej można zaobserwować pewnego rodzaju odrodzenie zainteresowania trzecią częścią kultowej serii turowej strategii fantasy, czyli Heroes of Might and Magic. Między innymi odbył się niedawno pojedynek jednego z najbardziej znanych youtuberów zajmujących się Heroesami Kolegi Ignacego z popularnym w esportowych kręgach Fryderykiem „Veggim” Koziołem. Starcie cieszyło się zainteresowaniem kilkunastu tysięcy widzów podczas transmisji strumieniowanej na żywo za pośrednictwem platformy twitch.tv. Zapewne wielu z was pamięta zagrywanie się w ten tytuł, a szczególnie w „Złotą Edycję” wydaną w 2004 roku. Cieszyła się ona zdecydowanie większą popularnością niż znienawidzona przez wielu kontynuacja z 2002 roku, czyli Heroes of Might and Magic IV.

Po wydaniu czwartej części fani podzielili się na dwa obozy, z których jedni zachwyceni byli nowymi rozwiązaniami, między innymi możliwością przesuwania się po mapie jednostkami bez potrzeby wiązania ich z bohaterem lub też opcją pozwalającą posiadać w armii więcej niż jednego głównodowodzącego. Brał on również czynny udział w walce, to znaczy mógł w niej zginąć i należało go wówczas wskrzesić, aczkolwiek przydatność bojowa, którą oferował, powodowała, że warto było podejmować takie ryzyko. Próbowano wtedy również stworzyć najsilniejszą armię, jaką można było uzyskać – armię posiadającą samych wysokopoziomowych bohaterów.

Jednak czwarta część okazała się finansową klapą dla studia odpowiedzialnego za Herosów i ogłosiło ono swoją upadłość.

Dwa lata później – w 2006 roku – premierę miała piąta część serii. Heroes of Might and Magic V był moim zdaniem udanym powrotem do korzeni, a zarazem nawiązaniem do świetnego formatu rozgrywki, ubranym w piękną jak na tamte możliwości sprzętowe szatę graficzną. Twórcy gry postanowili w pewien sposób pominąć czwartą część i w związku z tym mechanika piątki nawiązuje bezpośrednio do tej znanej z trzeciej części cyklu. I wyglądało na to, że właśnie tego chcieli gracze, do dzisiaj bowiem nierzadko wahania dotyczące najlepszej części rozstrzygane są pomiędzy trójką i właśnie piątką. Co prawda, niemal zawsze na korzyść tej wcześniejszej, ale spowodowane może to być też nieco bardziej subiektywnymi odczuciami graczy starszej daty.

Mimo że gra dla mnie była chyba najlepszą ze wszystkim Herosów, to nigdy nie osiągnęła aż takiego sukcesu jak część trzecia i do tego przyczynić się mogły konotacje wydawcy tej całkiem dobrej strategii. Bowiem po upadku New World Computing, odpowiedzialnego za części od pierwszej do czwartej, to Ubisoft odkupił prawa do marki i zajmował się dalszym wypuszczaniem tej epickiej strategii na rynek.

Później światło dzienne ujrzały części szósta i siódma, ale widać w nich było typowe zagrania wydawnicze Ubisoftu. Gry nie różniły się zbytnio od siebie i, co więcej, w kolejnych częściach brakowało zamków znanych z pierwowzorów. Nie powodowało to, że te produkcje były słabe, moim zdaniem nic z tych rzeczy (no, może szóstka). Siódma część jest dobrą kontynuacją, lecz niestety nic poza tym. I tak gracze doszli do wniosku, że nie bawi ich wydawanie kolejnych setek złotych za to, co już znają, tylko z nowymi filmikami fabularnymi, które i tak nie bardzo się liczyły, bo w Heroesach chodzi przecież głównie o multiplayer. Dlatego to właśnie trzecia część jest wybierana tą „najoryginalniejszą”, najlepszą odsłoną.


Drugim powodem, dla którego gracze sięgnęli akurat po tę właśnie część, zapewne były wspomnienia tych wielogodzinnych sesji grania z przyjaciółmi, kiedy oddawaliśmy tury i przesiadaliśmy się na następne krzesło w oczekiwaniu na swoją kolejkę. Były to przecież czasy na przełomie wieków. Jeśli wtedy ktoś miał grę na komputer, to grało w nią całe osiedle i bardzo łatwo było o popularyzację danego tytułu w lokalnych kręgach. W związku z tym dzisiaj ludzie niezaznajomieni ze współczesnymi produkcjami chętnie sięgną po to, z czym są już oswojeni i z czym łączy ich pewien sentyment.

Trzecią kwestią, mogącą okazać się w tym zestawieniu najważniejszą, jest działalność społeczności moderskiej, która w przypadku tej kultowej strategii wykonuje naprawdę dobrą robotę. Głównymi osiągnięciami tej grupy są łatki, naprawy błędów, ale przede wszystkim rozszerzenie gry o dodatkowy zamek „Przystań” i HD mod oraz mod HD+. Dzięki nim otrzymaliśmy lobby online pozwalające na grę z innymi graczami za pośrednictwem sieci, przyznające punkty rankingowe po każdym starciu, a ponadto mod HD+ wprowadził znane z serii Civilization symultaniczne tury znacznie przyspieszające rozgrywkę. Jednak były one dostępne już od kilku lat, ale to dopiero w te wakacje ukazało się spolszczenie znacznie poprawiające komfort grania w tę – bądź co bądź – skomplikowaną strategię.

Kombinacja tych trzech czynników w połączeniu z pewną posuchą gier strategicznych na rynku spowodowała, że mamy do czynienia z renesansem Heroes of Might and Magic III. Moim zdaniem fenomen ten potrwa jakiś czas, po czym znowu przygaśnie, ponieważ wciąż na rozgrywkę wpływ ma sporo niedociągnięć, które wiążą się z koniecznością przestrzegania przez graczy wielu niepisanych zasad i nierzadko wielokrotnym resetowniem mapy wygenerowanej nieszczęśliwie dla jednego z uczestników potyczki.

Ale co by było, gdyby jeden z wydawców wziął się za zrobienie poważnej gry tego typu? Albo może nawet Ubisoft kolejną część Herosów wykonałby w taki sposób, w jaki dzisiaj powinno to wyglądać? Dobrą grę z porządnym systemem rankingowym, który napędza wiele gier dzisiaj, może nawet z możliwością założenia drużyny i grania mapek trzech na trzech. Myślicie, że taka produkcja miałaby szansę osiągnąć sukces i zagarnąć dla siebie trochę rynku? Jakie są wasze przemyślenia i wspomnienia związane z Heroesami?

Exit mobile version